Jest coś bardzo smutnego i cynicznego, wręcz nie do zniesienia w tekście o polsko-niemieckich relacjach, który wczoraj opublikowała polskojęzyczna wersja serwisu POLITICO.
To co budzi takie odczucia po lekturze tekstu Williama Echiksona, to przede wszystkim skandaliczna teza stojąca u jego podstaw. A głosi ona: prawda historyczna o cierpieniu Polaków w czasie II wojny światowej musi być podporządkowana interesom politycznym (niekoniecznie polskim), a ten, kto myśli inaczej jest częścią „populistycznej prawicy”.
Echikson jest dyrektorem biura Unii Europejskiej na rzecz Postępowego Judaizmu w Brukseli. Jest również przyjacielem nowego ambasadora Niemiec w Polsce Arndta Freytaga von Loringhovena (którego nazywa zdrobniale Arni). I właśnie jemu, swojemu przyjacielowi, synowi oficera Wermachtu, żydowski publicysta Echikson poświęca swój tekst.
O co chodzi?
Dyrektor biura Postępowego Judaizmu uważa za bardzo niesprawiedliwą reakcję Warszawy na nominację jego przyjaciela Arniego, o którym wypowiada się w samych superlatywach. Autor uważa, że taka reakcja jest częścią polskiego „wykorzystywania bolesnej przeszłości”. Tak, Polacy cierpieli, nie ma co do tego wątpliwości, ale teraz używają oni „niepotrzebnej narracji wiktymizacji” i niepotrzebnie są oburzeni faktem, że syn oficera armii Hitlera przybył do Polski jako jej przedstawiciel dyplomatyczny. Arni, jak kontynuuje jego przyjaciel Echikson, jest „poliglotą, kulturalnym ojcem dwóch wspaniałych chłopców”, który może się pochwalić wspaniałą karierą. Do tego przygotowuje „miłe, stymulujące i pyszne kolacje”.
Polacy powinni zrozumieć, pisze Echikson, że „Niemcy nie są ich nieprzyjaciółmi” i że muszą „przezwyciężyć swoją historię”, tak jak zrobili to nad Odrą.
Zostawmy na boku tezę o przyjaźni, którą Berlin darzy Polskę i przeciwko której niestety istnieją ważne argumenty w rzeczywistości politycznej.
To, co irytuje w tonie tego tekstu, to łatwość z jaką autor daje lekcje na temat tego, jak Polacy powinni radzić sobie ze swoją pamięcią narodową.
Autor, który najprawdopodobniej robi to całkowicie świadomie, w temacie polskich strat porusza się jak słoń w składzie porcelany. Opisywać polską wrażliwość na temat II wojny światowej jako rodzaj „populizmu”, zachcianki Jarosława Kaczyńskiego, może tylko ten, kto nie życzy dobra ani Polsce ani Niemcom ani ich obopólnym relacjom.
Wulgarny i uproszczony obraz
I to wulgarny i uproszczony obraz, jaki wielu na Zachodzie widzi w Polskę. W świetle tego obrazu wydaje się zupełnie poprawne to, co robi Berlin, czyli wysyła do Polski, jako przedstawiciela dyplomatycznego – syna oficera wojska, które na naszym terytorium popełniło najgorsze zbrodnie. To mamy nazywać „przezwyciężaniem swojej historii”.
A kiedy, my reagujemy na takie posunięcia, jesteśmy „populistami” obciążonymi „kompleksem ofiary”. Zamiast cieszyć się z faktu, że ambasador przygotowuje „miłe, stymulujące i pyszne kolacje” dla członków naszych salonów.
Piotr Semka ma rację, pisząc taki tekst, autor zrobił „niedźwiedzią przysługę” swojemu przyjacielowi, ambasadorowi Niemiec. Podobnie media, które go naprędce powieliły i opublikowały w Polsce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/521288-mamy-sie-uczyc-od-niemcow-jak-przezwyciezyc-swoja-historie