Presja ma sens, są postępy. Po wielu publikacjach, po głośnej, alarmującej okładce tygodnika „Sieci” („Czy Gdańsk chce do Niemiec?”) Gdańsk coraz śmielej uznaje za własną polską pamięć, polski heroizm, polskie losy. Wciąż jeszcze w sposób rażąco przesadny celebruje niemczyznę, w tym tę powiązaną z brunatnym dziedzictwem, ale coraz śmielej zaczyna przyznawać się do polskości. To cieszy. To pokazuje, że nasz - i wielu innych ludzi dobrej woli - wysiłek zaczyna przynosić efekty.
Ale żeby nie było za słodko. Dzisiejsze obchody 81. rocznicy rozstrzelania Obrońców Poczty Polskiej byłyby dużo bardziej udane, gdyby nie parę oczywistych defektów, błędów, wynikających być może z braków edukacyjnych.
Co pani prezydent Dulkiewicz powinna zmienić?
Zacznijmy od tego, że jej okolicznościowy tweet jest pełen półprawd, pominięć, banalizacji.
W tragedii mordu sądowego boleśnie splata się historia mocarstwa bezwzględnie idącego po władzę, z losami zwykłych ludzi. Zło kiełkowało…, a nienawiść narasta stopniowo. Od gestów i słów… -
— stwierdza Aleksandra Dulkiewicz.
Po pierwsze, prezydent Dulkiewicz powinna zdobyć się na odwagę i wspomnieć sprawców zbrodni - Niemców. A nie wspomniała, przynajmniej nie w tweecie (w przemówieniu cytowanym na stronie miasta wspomniała, ale w odniesieniu do agresywnej polityki zagranicznej III Rzeszy, a nie w kontekście samej zbrodni).
Po drugie, nazywanie tej zbrodni „mordem sądowym” jest w istocie infantylizmem, pośrednio zdejmującym jakąś część odpowiedzialności ze sprawców; już jesienią 1939 roku Niemcy wymordowali tysiące, dziesiątki tysięcy polskich patriotów bez jakichkolwiek wyroków! Nie o sądowe werdykty tu chodzi, a o zbrodniczą naturę niemieckiej okupacji!
Po trzecie, obrońcy Poczty Polskiej są wzorem najwyższego poświęcenia dla wszystkich Polaków, a nie tylko - jak raczyła stwierdzić pani prezydent Dulkiewicz - „współczesnych gdańszczanek i gdańszczan”. Jeśli Gdańsk chce mieć prawo do opiekowania się miejscami pamięci narodowej, nie może „lokalizować” naszych narodowych bohaterów. Jeśli chce czcić wydarzenia ważne dla całej Polski, nie może o Polsce zapominać.
Po czwarte, pani Dulkiewicz mówi, że obrońcy Poczty Polskiej są dla nas wzorem „nie tylko dlatego, że mężnie bronili swojego urzędu, ale również dlatego, że latem 1939 roku nie zrejterowali dla ochrony swojego prywatnego bezpieczeństwa”. To prawda; proszę jednak pamiętać, że obrońcy są dla nas wzorem, ponieważ tam, w Gdańsku, bronili swojej Ojczyzny - Polski. A to najważniejszy obowiązek każdego Polaka.
Po piąte, pani prezydent słusznie stwierdza, że „w latach trzydziestych Gdańsk brunatniał z dnia na dzień”. Dobrze powiedziane. Pytanie, jak pogodzić ten pogląd z celebracją tradycji Wolnego Miasta Gdańska? Czy nie oznacza ona celebracji nazizmu? Tę sprawę musi pani, pani prezydent, poważnie przemyśleć. Przecież nie chce, zakładam, do tej tradycji nawiązywać!
Po szóste, prezydent Dulkiewicz ocenia, że „w tragedii, którą wspominamy dziś, boleśnie splata się historia mocarstwa bezwzględnie idącego po władzę, z losami zwykłych ludzi.” Czy III Rzesza szła po władzę? Tak, ale po władzę nad światem. Ruszała na podbój, ku mordom, ku zbrodni. Dlatego tak nie można mówić. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu: w tej tragedii widzimy, jaki los zgotował narodom sąsiednim naród niemiecki, powierzając swój los zbrodniczemu szaleńcowi.
Mocno trzymamy kciuki za duchowy, moralny i historyczny rozwój władz Gdańska. Polskość jest piękna, atrakcyjna, heroiczna. Nie warto jej zamieniać na ubabraną w zbrodnie historię Niemiec - pomijając już fakt, że byłaby to po prostu zdrada.
CZYTAJ TAKŻE: Nowy numer tygodnika „Sieci”! Wstrząsający reportaż: Czy Gdańsk chce do Niemiec?
PS. Polecam Państwu najnowsze wydanie tygodnika „Sieci”, z bardzo ciekawym opisem głośnej prowokacji środowisk spod znaku tęczowej flagi:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/520789-presja-ma-sens-gdansk-robi-postepy-ale-cel-wciaz-daleko