Pośród 27 krajowych reprezentacji w europarlamencie tylko deputowani z polskiej opozycji otwarcie działają przeciwko własnemu państwu.
Nie ma w Parlamencie Europejskim drugiej takiej grupy posłów z jednego kraju, jak przedstawiciele polskiej opozycji. Nie tylko ujadają na Polskę i licytują się w donosach, ale też są zaangażowani w każdą rezolucję czy inicjatywę przeciwko państwu, z którego mają mandat. Gdyby eurodeputowani z innych państw, choćby w małej liczbie, zachowywali się podobnie, tej grupy z Polski nie byłoby aż tak bardzo widać. Ale ponieważ jest wyjątkiem, rzuca się w oczy niczym czerwona płachta w morzu szarości. Pośród 27 krajowych reprezentacji w europarlamencie tylko deputowani z polskiej opozycji otwarcie działają przeciwko własnemu państwu. Nie przeciw rządowi PiS, tylko polskiemu państwu właśnie, co wprost wynika z art. 82 konstytucji (będzie jeszcze o tym mowa).
To, że przeciw Polsce działają eurodeputowani z innych państw można zrozumieć, wszak wszędzie działa konkurencja i osłabienie jakiegoś państwa wzmacnia inne. Opowieści o obronie demokracji i wolności jako motywie działania posłów z innych państw to bajeczka dla użytecznych idiotów, bo za wszystkim stoi gra interesów. A obrona demokracji i wolności to bardzo wygodne uzasadnienie. Oczywiście część eurodeputowanych jest zwyczajnie ideologicznie nawiedzona, ale to nie przeszkadza im całkiem na zimno rozgrywać wojen przeciw Polsce, a na korzyść państw, z których się wywodzą.
Sophie in’t Veld z liberalno-postępowej holenderskiej partii Demokraci 66 przyłącza się do każdej nagonki przeciw Polsce nie z umiłowania demokracji i wolności, skoro nie robi tego w stosunku do własnego rządu ani żadnego innego z państw tzw. starej unii, a także tych gorliwszych w aportowaniu spośród nowych państw członkowskich. Jeszcze bardziej jest to widoczne u Juana Fernando Lópeza Aguilara, hiszpańskiego socjalisty (PSOE), szefa Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE) w PE, który przygotował tzw. raport o praworządności w Polsce.
López Aguilar, który przez trzy lata sprawował urząd ministra sprawiedliwości w socjalistycznym rządzie Hiszpanii, ani słowem się nie zająknie o praworządności we własnym kraju, szczególnie o łamaniu zasad demokracji, wolności, autonomii i praw człowieka w Katalonii. Nie robią tego także jego polityczni przeciwnicy z hiszpańskiej Partii Ludowej, np. eurodeputowany Esteban González Pons. W kraju wszystko ich różni, w europarlamencie trzymają „sztamę” (jak powiedziałby prezes Nikodem Dyzma). Nie nawalają w rząd Hiszpanii, niezależnie od tego, czy jest socjalistyczny (jak obecnie), czy chadecki (jak poprzednio). Wspólnie i zgodnie nawalają w polski rząd i w Polskę
Ani słowa przeciwko własnemu rządowi nie piśnie bardzo aktywna w wojnie z Polską Niemka Terry Reintke z Zielonych, choć w kraju ma z rządzącymi na pieńku. Nigdy, niezależnie od politycznych konfiguracji, nie był przeciwko rządowi Belgii Guy Verhofstadt, były premier tego kraju, szef liberałów w PE, były premier Belgii, a jeden z najbardziej troszczących się o demokrację w Polsce. Nie występuje przeciwko rządowi Malty (złożonemu z polityków Partii Pracy) eurodeputowana Roberta Metsola Tedesco Triccas z Partii Narodowej, choć byłoby bardzo wiele powodów. Ale Polsce chętnie zawsze dokopie. Nie atakuje rządu Słowacji opozycyjny europoseł Michal Šimečka, który za to bardzo dba o demokrację i praworządność w Polsce. Podobnie jak Dacian Cioloș, przewodniczący nowej liberalnej frakcji w PE Odnowić Europę, były premier Rumunii, były unijny komisarz. Rządu własnego państwa nie atakuje, choć miałby powody.
W zawody z Sophie in’t Veld czy Juanem Fernando Lópezem Aguilarem w oczernianiu Polski i szkodzeniu jej idą Sylwia Spurek, Magdalena Adamowicz, Róża Thun, Elżbieta Łukacijewska, Janina Ochojska, Ewa Kopacz, Robert Biedroń, Janusz Lewandowski, Łukasz Kohut, Andrzej Halicki, Bartosz Arłukowicz, Włodzimierz Cimoszewicz czy Radosław Sikorski. Oczywiście twierdzą oni, że nie atakują Polski, tylko szkodzący jej rząd PiS. Ale w polityce międzynarodowej i grze interesów takie tłumaczenia to dziecinada. Każda akcja przeciw Polsce, niezależnie od rządu, ją osłabia i jest działaniem na rzecz innych państw oraz obcych sił. O czym świadczy lojalność eurodeputowanych z innych państw. U nas obowiązują standardy nawiązujące do XVIII wieku, gdzie punktem odniesienia byli carowie Rosji jako gwaranci praw i wolności, strażnicy demokracji.
Działania opozycyjnych eurodeputowanych są sprzeczne z art. 82 konstytucji, który stanowi: „Obowiązkiem obywatela polskiego jest wierność Rzeczypospolitej Polskiej oraz troska o dobro wspólne”. Z tym artykułem powiązane są kwestie regulowane w rozdziale XVII kodeksu karnego - „Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej”. Mowa jest tam o takich przestępstwach, jak zamach stanu (art. 127 k.k.), zdrada dyplomatyczna (art. 129 k.k.), szpiegostwo (art. 130 k.k.) czy znieważenie (art. 133 k.k.). Sankcją za ich popełnienie jest kara pozbawienia wolności, w zależności od rodzaju czynu zabronionego, od 3 miesięcy do nawet dożywotniego pozbawienia wolności. Karze podlega nie tylko działanie, ale też, jak przekonują konstytucjonaliści, „zgłoszenie gotowości takiego działania”.
Komentarze do konstytucji autorstwa utytułowanych prawników, w tym byłych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, nie budzą wątpliwości. W komentarzu autorstwa prof. Kazimierza Działochy oraz dr Agnieszki Łukaszczuk można przeczytać: „Wzorem konstytucji marcowej (art. 89) obowiązek wierności Rzeczypospolitej wysunięty został na czoło przepisów o obowiązkach”. A „obowiązek wierności dla Rzeczypospolitej Polskiej, nałożony na obywateli przez konstytucję, jest obowiązkiem prawnym. Tak jak każdy inny jest jednak także obowiązkiem moralnym, w danym przypadku opartym na duchowej więzi obywateli z własnym państwem, i na przekonaniu, że sprzeniewierzenie się wierności wobec własnego państwa godzi w organizację życia zbiorowego, jakim jest państwo, a nawet – jak główny akt zdrady – w podstawy egzystencji państwa i zagraża tym samym bezpieczeństwu społeczeństwa i jego członków”.
Obowiązek wierności jako obowiązek prawny „sprowadza się do zakazu zachowań z wiernością sprzecznych (zdrady)”. A zdrada oznacza sankcje, które „powinny być odpowiednio surowe”. Jak zaznaczają autorzy komentarza do konstytucji, „nikt z realizacji konstytucyjnego obowiązku wierności wobec Rzeczypospolitej nie może być zwolniony i konstytucja nie przewiduje oczywiście wyjątków od tej zasady. Zatem każdy obywatel jest zobowiązany do wierności wobec Rzeczypospolitej i do powstrzymywania się od działań przynoszących szkodę RP jako państwu i jego interesom”. Prawnie wszystko jest jasne, faktycznie panuje pełna bezkarność, co tylko zachęca do coraz ostrzejszych ataków na Polskę opozycyjnych eurodeputowanych, jej obywateli. Przepisy z XVII rozdziału kodeksu karnego oraz art. 82 konstytucji są więc w tym wypadku martwe. Dlaczego?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/520753-spurek-adamowicz-biedron-halicki-i-inni-szkodza-polsce