Jednym z kandydatów na objęcie partyjnych, federalnych, a więc i unijnych funkcji po Angeli Merkel jest Armin Laschet, premier Nadrenii Północnej-Westfalii. Czy byłby to dobry przywódca z punktu widzenia interesów Polski? Od Merkel nie będzie go zapewne wiele różnić. Poza tym, że odważniej wskazuje priorytety niemieckiej polityki. I bez ogródek zapowiada, że krnąbrną Polskę, jeśli zajdzie potrzeba, trzeba będzie karać finansowo. Ale, jak przyznaje, na nierespektowanie praw człowieka w Chinach Niemcy chętnie przymkną oko, jeśli będą mogli na takiej postawie zarobić.
Pan Laschet udzielił parę dni temu wywiadu polskiemu „Newsweekowi”. Nie może się w nim nachwalić „Solidarności” (przez lata miał nawet nad łóżkiem jej plakat), Jana Pawła II i ich roli w zmianach, jakie dokonały się 30 lat temu w Europie, w tym zjednoczeniu Niemiec. Niemalże można się wzruszyć na jego ciepłe słowa pod adresem Polaków.
To postawa charakterystyczna dla liderów CDU. Nie występują otwarcie przeciwko Polsce, podkreślają przyjaźń między naszymi państwami i deklarują chęć konstruktywnej współpracy. Od pouczania, czy może raczej biczowania Polski jest kto inny – niemieccy socjaldemokraci (jak ostatnio Barley, czy wcześniej Schulz), gazety, różni komisarze z innych krajów w stylu Jourovej czy Timmermansa, na których władza w Berlinie nie ma przecież żadnego, ale to żadnego wpływu.
Czy niemieccy chadecy staną przy swoich przyjaciołach zza Odry, jeśli ci będą niesprawiedliwie traktowani przez unijną większość? Czy zaoponują przeciw niesłusznym oskarżeniom o łamanie demokracji? Nie, koniec końców poprą każdy hucpiarski dokument, który Polskę pod rządami konserwatystów domagających się podmiotowości naszego kraju będzie niemalże zrównywał z totalitarnymi reżimami. Silna Warszawa stanowi zagrożenie dla ich hegemonii w Europie, więc międzynarodowymi siłami i miękkimi bądź twardszymi naciskami będą próbować ją tłamsić. A jeśli zajdzie taka potrzeba, nie zawahają się złamać traktaty konstytuujące Wspólnotę, by „pokracznemu bękartowi Traktatu Wersalskiego” przyłożyć finansowo.
Potwierdził to pan Laschet w rozmowie z serwisem Politico sprzed tygodnia. Zapytany o Polskę i Węgry, które rzekomo „lekceważą unijne reguły”, odpowiedział:
Gdy dochodzi do naruszeń, są również związani orzeczeniami Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Są też sankcje finansowe.
To jednak dużo więcej od tego, na co pozwala sobie Angela Merkel. Doceniamy szczerość, dzięki której pan Laschet staje w jednym szeregu z panią Barley. Nie powie co prawda o chęci zagłodzenia Polaków i Węgrów. Ale przecież chodzi mu o to samo.
Miłuje wszak praworządność, wolność i bohatersko będzie wyzwalać cierpiących pod butem zamordystów na Wschodzie. Ale gdy sięgnąć wzrokiem dalej w tym kierunku, wartości te jawią się dla niego jakby mniej ważnymi.
W tym samym wywiadzie Laschet cieszy się, jak to pięknie przez ostatnie 20 lat rozwinęły się Chiny i jak znakomicie korzysta na tym europejski biznes. Zapytany, jak to się ma do łamania praw człowieka w tym kraju, mówi:
Stosunki handlowe zawsze wymagają dialogu politycznego na temat praw człowieka. Dotyczy to każdego kraju na świecie. Dotyczy to Rosji, Chin, Turcji i wszystkich krajów świata arabskiego. Nie można jednak utrzymywać stosunków handlowych tylko z krajami, które podzielają nasz model społeczny.
Jeśli będziemy pamiętać, że niemiecka gospodarka jest już praktycznie uzależniona od Chin, to zrozumiemy, że Laschet mówi de facto: Komunistyczna Partia Chin czy Putin mogą spać spokojnie, ponieważ opłaca nam się robić z nimi interesy.
Prawa człowieka? Inwazja na sąsiedni kraj? Mordowanie opozycjonistów? Obozy pracy? Pan Laschet chętnie tego wszystkiego nie zauważy, jeśli w ten sposób będzie rozumiał niemiecką rację stanu.
A co z Polską? Tu sytuacja jest zupełnie inna. Tu trzeba się troszczyć o „wartości europejskie” (nawet jeśli i z wartościami, i z Europą, jaką widział Schumann, nie mają nic wspólnego) i prawa człowieka (wyimaginowane). I choć przyznają, że kiedyś papież, Wałęsa, „Solidarność” itd., to albo dziś zatańczymy, jak nam zagrają, albo zechcą wziąć nas głodem.
Dopóki taka postawa się nie zmieni, Niemcy nie zaczną kojarzyć się z wolnością. I nikt rozsądny nie uwierzy, że zależy im na jakiejkolwiek solidarności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/520663-prawdopodobny-nastepca-merkel-tez-chce-zaglodzic-polske
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.