Z wyjaśnień niemieckiego radia publicznego wynika, że niemiecka wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Katarina Barley nie mówiła o konieczności „finansowego zagłodzenia Polski i Węgier”. W rzeczywistości, przekonuje rozgłośnia, miała mówić wyłącznie o chęci „zagłodzenia” Węgier. Wniosek z tego taki, że generalnie wolno głodzić, ale echo II wojny jest wciąż zbyt silne, by mówić w ten sposób o Polakach. O Węgrach wolno, bo byli sojusznikami III Rzeszy.
Sprawę trudno uznać za jednoznacznie wyjaśnioną, ponieważ wciąż nie zaprezentowano pełnego cytatu wypowiedzi pani wiceprzewodniczącej Barley, a jedynie opisy tego, co miała powiedzieć.
Sprawa jest bardzo ciekawa. Z pewnością Katarina Barley wolałaby nie powiedzieć tego, co powiedziała. Dlaczego więc to zrobiła? Moim zdaniem pomyliła się. Zapomniała, że mówi publicznie, a nie w jakimś wewnętrznym gronie. Zapomniała, że to radio, a nie gabinet wypełniony euroentuzjastami. I dlatego użyła słowa „zagłodzić”, ujawniając wewnętrzny język, którym zapewne posługuje się na co dzień w zaufanym gronie.
Oczywiście, pani Barley mówiła o „zagłodzeniu” w sensie metaforycznym. Chodzi o ekonomiczne przyduszenie Węgier - i także Polski, nie miejmy złudzeń. Chodzi o złamanie oporu Budapesztu i Warszawy. Chodzi o sankcje, które sprawią, że oba rządy albo upadną, albo padną na kolana.
Teoretycznie chodzi o tzw. praworządność. Teoretycznie. Tak naprawdę histeria, która narasta, to w istocie strach imperium, które mimo wieloletnich już wysiłków nie zdołało spacyfikować dwóch ważnych prowincji. Każdy, kto ma choć minimalne pojęcie o historii, wie, czym to grozi. Przecież to mogą być zaraźliwe przykłady. Już widać, że i wielka, ludna Italia zaczyna zmierzać w złą stronę. A i we Francji, wbrew pozorom, niewiele brakuje. Brytania w ogóle wyszła z klubu, w którym wszyscy poza Niemcami czują się w sumie kiepsko.
Irytacja Brukseli i Berlina (to niemiecka prezydencka nakręca teraz kwestię praworządności) narasta. Polska musi bardzo uważać, musi działać i odważnie, i bardzo roztropnie. Jednocześnie musimy pozbyć się naiwnych złudzeń. W tym wszystkim nasze zachowanie nie ma wielkiego znaczenia. Celem nie jest zapewnienie „praworządności” (w pluralistycznej i naprawdę demokratycznej Polsce jest jej więcej niż w wielu krajach zachodnich), ale złamanie podmiotowych, suwerennych rządów. Ideologiczne przesłony, które temu towarzyszą, czasem są traktowane serio, czasem cynicznie, ale nie są istotą sprawy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/520216-katarina-barley-mowiac-o-zaglodzeniu-odslonila-kulisy