Wyjątkowa bezczelność: wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego, niemiecka polityk Katarina Barley proponuje „finansowe zagłodzenie” Polski i Węgier przez UE.
Skandaliczna sugestia
Tę skandaliczną sugestię europosłanka Barley, wcześniej posłanka do Bundestagu i w latach 2017-2019 minister ds. rodziny, seniorów, kobiet i młodzieży, następnie pracy i spraw socjalnych, oraz sprawiedliwości i ochrony konsumentów, wyraziła we wczorajszym wywiadzie dla rozgłośni publicznej Deutschlandfunk:
„Obecnie negocjujemy budżet, który będzie ważny przez siedem lat, to dużo pieniędzy. Polska i Węgry chcą je dostać, żyją z pieniędzy europejskich. (…) Jeśli teraz zrezygnujemy z praworządności, to przez najbliższe siedem lat będziemy mieć takie stosunki w UE, jakich nie chcą także nasi obywatele, bo nasze pieniądze z podatków trafią do reżimów takich jak Orbána i Kaczyńskiego, które przede wszystkim szuflują pieniądze do własnych kieszeni, a przy tym dokonują w swoich krajach takiej przebudowy demokracji, że z wartościami UE nie ma już nic wspólnego”**
— szokująca wręcz wypowiedź, kuriozalna argumentacja i skrajna arogancja tej polityk lewicy, współrządzącej partii SPD. Można oczywiście odpowiedzieć Niemcom w tym samym tonie: nie wasz kraj, nie wasza broszka, nie podoba się, to fora ze dwora z waszymi artykułami, którymi zasypane są wszystkie sklepy nie tylko w Polsce, nie tylko na Węgrzech, i nie tylko w całej środkowowschodniej Europie. Pani Barley widać nie ma wiedzy, że utrata choćby 40 mln rynku zbytu w naszym kraju i wciąż nieporównanie tańszej siły roboczej oznaczałaby dla Niemiec po prostu recesję. Że dla „deutsche Exportnation” rozszerzenie UE było jak trafienie szóstki w kumulacji totka. Pani Barley widać umknęło też, że dla zdobyciu rynku w naszym regionie jeszcze do połowy lat dziewięćdziesiątych niemieccy przedsiębiorcy i inwestorzy mogli legalnie odliczać od podatków łapówki płacone poza granicami… Ale mniejsza z tym - nie o zezowatość umysłową europosłanki Barley mi chodzi, o wiele bardziej interesuje mnie postawa naszej opozycji, jej „wybrańców”, w tym europosłów, których niepodważalnym, jedynym „dorobkiem” jest haniebne zrujnowanie wizerunku Polski poza granicami.
Polityczne paroksyzmy
Polityczne patroksyzmy Barley, notabene przejawiane nie tylko przez nią, są skutkiem, a nie przyczyną sprawy, z którą polski rząd musi się dziś mierzyć. O szkalowaniu i wierutnych kłamstwach rozpowszechnianych przez opozycję, jak np. przez europosła Roberta Biedronia, który na swym gejostwie zrobił karierę, a który snuje w wywiadzie dla Reutersa (agencji sprzedającej informacje do prawie stu krajów świata), że w Polsce Żydzi są dziś traktowani jak przed wojną…, czy gdańskiej prezydent Aleksandry Dulkiewicz, żalącej się w niemieckim radiu, że współczesna Polska jest jak III Rzesza, że jej mama „płacze”, bo jakoby „teraz jest gorzej jak za komuny”… - o takich postawach naszych współczesnych „ambasadorów” można pisać książki. Na takim właśnie gruncie powstał raport o rzekomym łamaniu praworządności w Polsce, na takim gruncie, jak prowokacja geja przyczepiającego różnojęzyczne tablice pod szyldami miast o „strefach wolnych od LGBT” rodzą się połajanki szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, z takiego - jak mawiają Niemcy - „szajsu” ulepiona jest dzisiejsza opinia o Polsce w świecie.
„Tak, Polska to jest naród oporny, któremu zawdzięczamy upadek muru. Tak, Polska i jej mieszkańcy opierają się, ponieważ jest konserwatywna, ma starożytne i prawdziwe wartości: rodzinę składającą się z ojca i matki, szacunek dla życia, wierzy w prawdę, prawo, sprawiedliwość. Jest katolicka a nie liberalna w rękach sekt, kontrolujących społeczeństwo poprzez finanse i media”
— to akurat słowa francuskiego europosła (w latach 2014-2019), Jeana-Luca Schaffhausera, który widząc rozwój wydarzeń w PE po odsunięciu od władzy rządu PO-PSL przez wyborców stanął w obronie Polski i antycypował zamiary niemiecko-francuskiego dyrektoriatu:
„Polska, Węgry Słowacja, Czechy, zaprzyjaźnione kraje aksamitnej rewolucji, które zjednoczyły się przed upadkiem muru, przeciwstawiają się odtąd tej dyktaturze, gotowej zaatakować, zdestabilizować i usunąć każdy rząd, który nie pracuje dla obcych mocarstw, które rządzą tutaj i usiłują rządzić narodami Europy”…
— cztery lata po pierwszym „sądzie” w Brukseli nad nowym rządem rządem w naszym kraju i emocjonalnym przemówieniu Schaffhausera, który „atak Polskę” uznał za „atak systemu na demokrację”, europosłowie… polskiej opozycji wcielają w życie niemal każdego dnia swe hasło o „totalnej wojnie” na „ulicy i zagranicy”, lżą gdzie tylko się da demokratycznie wybranym władzom RP na drugą kadencję i już zupełnie otwarcie domagają się sankcji wobec Polski.
„Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić pańskie postępowanie. Pan się nie kwalifikuje nawet do sądu dla ludożerców, buszmenie! W moich oczach jest pan nędznym gadem omyłkowo tylko nazywanym człowiekiem, panie Oberleutnant von Nogay… niech pan stąd wyjdzie, bo ja nie mogę na pana patrzeć, bydlaku”
— zaiste, ponadczasowy to wywód kapitana Wagnera z „C.K. Dezerterów”, z tą różnicą, że postawy polityków opozycji nie są filmową fikcją, że mamy dziś do czynienia z rzeczywistymi „von Nogayami”, z postaciami, które na salonach Europy z partykularnych pobudek międlą w ustach słowo Polska jak zetlały ogarek. Katarina Barley która ma czelność proponować „finansowe zagłodzenie” Polski i Węgier przez UE to ich wytwór. Obrzydliwość…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/520139-jedyny-dorobek-opozycji-to-zrujnowanie-wizerunku-kraju