Wściekły atak na prof. Przemysława Czarnka narasta. W twitterowym wyścigu na epitety niektórzy próbują wyładować frustrację i być może złamać silną kandydaturę nowego ministra edukacji i nauki jeszcze przed zaprzysiężeniem. Zideologizowane środowiska, które od lat sieją neolewicową propagandę w oświacie, poczuły się zagrożone. I słusznie. Nareszcie pojawiła się realna szansa na uzdrowienie tych fundamentalnych przestrzeni odpowiedzialnych za kształtowanie społeczeństwa i formowanie elit. Bo choć poddawane były destrukcyjnym procesom od dekad, w ostatnich latach ideologiczny zwrot lewicowy narastał, wpierany hojnie przez międzynarodowe systemy grantowe, naciski zewnętrzne i patologiczne założenia politycznej poprawności, tak groźnej dla wolności debaty i poszukiwań naukowych. Dlaczego konieczna jest zmiana? Poniżej garść faktów.
Opozycja krzyczy wniebogłosy, że nadciąga wojna ideologiczna, bo homofob będzie odpowiadać za edukację. I choć wojnę ideologiczną wywołują same środowiska lewicowe promujące ideologię LGBT, wrzawa coraz większa. Trudno się dziwić, skoro interesy tak wielu dziwnych grup zostają naruszone. Jednym z kluczowych narzędzi rewolucji kulturowej jest zawłaszczenie szkół i uniwersytetów. Ukuta przez Gramsciego teoria „długiego marszu przez instytucje” zakładała wykształcenie i uformowanie nowego człowieka o lewicowej mentalności, który jako intelektualna, polityczna i biznesowa elita podejmować będzie decyzje zgodne z neomarksistowskim programem. Tak miał powstać nowy, wspaniały świat. W Polsce nie udało się jeszcze przejść pełnego kursu, ale działania wkroczyły już na poziom mocnego zaawansowania. Poprzednia reforma oświaty była tego zaczątkiem. Osłabienie treści tożsamościowych, zredukowanie historii i literatury, wyparcie łaciny, rozrzedzanie programów – wszystko to było wstępem do dalszych działań rewolucji kulturowej. Z czasem odebrano nauczycielom narzędzia wychowawcze, a zaczęto forsować wprowadzanie do szkół organizacji pozarządowych gotowych nieść swoją demoralizującą „edukację seksualną”. Środowiska LGBT mają w tym zakresie solidne wsparcie wpływowych mediów i instytucji. Nadal próbują wedrzeć się do szkół, w czym towarzyszy im z zaangażowaniem Związek Nauczycielstwa Polskiego. Przykłady?
Szkoły, tęczowe Piątki i forsowanie edukacji seksualnej
Tęczowa śruba przykręcana była mocno za rządów Platformy Obywatelskiej. Gdyby nie przegrane wybory, bylibyśmy dziś zapewne w zupełnie innym miejscu. Już za rządów Prawa i Sprawiedliwości próbowano sforsować ostatnie bariery, ogłaszając w szkołach – wbrew woli rodziców - „Tęczowy Piątek”. Scenariusze i programy długofalowej demoralizacji są gotowe od lat. Zakładają przeformatowanie szkół z wychowania do życia w rodzinie na edukację seksualną. Związek Nauczycielstwa Polskiego w pełni to popiera i entuzjastycznie szerzy homoideologię. Dwa lata temu, spośród 600-tysięcznej grupy zawodowej wybrał „Nauczyciela Roku”. Był nim zaangażowany homoseksualista Przemysław Staroń, który na uroczystości wystąpił wspólnie ze swoim partnerem.
CZYTAJ WIĘCEJ: Gej doceniony przez ludzi Broniarza. ZNP przyznało tytuł „Nauczyciel Roku” homoseksualiście. „Zrzuciłem pelerynę niewidkę”
ZNP zaangażowany jest w bliską współpracę ze środowiskami LGBT od dawna. Instytucja nie kryje swoich ideologicznych inklinacji zaangażowanych politycznie. Jej odwieczny prezes - Sławomir Broniarz - chętnie wspiera antyrządowe akcje, odkąd władzę sprawuje Prawo i Sprawiedliwość. Uczestniczy w politycznych marszach opozycji i włącza się w protesty. „Tęczowy piątek”, organizowany przez Kampanię Przeciw Homofobii, również otrzymał patronat ZNP. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Kilkanaście lat temu uruchomiono program, który miał raz na zawsze zmienić oblicze polskiej oświaty. Szkoła miała przestać wychowywać, formować i kształcić. Miała stać się jedynie placówką szkoleniową i to o ograniczonym zakresie. Zdegradowano pozycję nauczycieli, odarto ich z autorytetu, zablokowano procesy wychowawcze i nadano uczniom nieograniczone prawa. Szkoła miała zacząć kształcić obywateli świata, a nie patriotów.
W 2008 roku Fundacja Feminoteka prześwietliła polską oświatę i opublikowała wyniki swoich „badań” raport pt. „Ślepa na płeć edukacja równościowa po polsku”. Dokument został sfinansowany przez Fundację Heinricha Bölla w ramach Regionalnego Programu „Demokracja płci/polityka kobiet”. Już we wstępie Magdalena Środa nakreśliła wizję nowej edukacji, która przeciwstawi się normom etyki chrześcijańskiej i nie będzie powielać patriotycznych stereotypów. Kluczowym zadaniem liberalnej reformy powinna być nowa wizja społeczeństwa. Środa ubolewa, że obecna szkoła rewitalizuje XIX-wieczne wzorce aksjologiczne i wychowawcze.
Można je wyrazić w haśle: „Jednostka niczym bez rodziny i narodu, a naród niczym bez tradycji i religii”. Polska szkoła wychowuje – i zapewne jeszcze długo wychowywać będzie – ku społeczeństwu patriarchalnemu i narodowemu, gdzie męską dominację uznaje się za rzecz naturalną, gdzie wysoko ceni się niepodlegającą żadnej krytyce martyrologiczną przeszłość, a mniej – europejską przyszłość, gdzie promuje się narodowy patriotyzm, a nie poczucie przynależności do kultury i europejskiej wspólnoty, gdzie świętością jest rodzina, a nie jednostka, gdzie każda płeć ma swoje powołanie i każdy „obcy” zna swoje miejsce, gdzie moralność sprowadzona jest do religijnych deklaracji i rytuałów, a za przyczynę wszelkiego zła uważa się krytycyzm, nieposłuszeństwo autorytetom oraz seks
— pisze Magdalena Środa we wstępie. Następnie uświadamia czytelników raportu, że zadaniem szkoły jest przygotowanie uczniów „do aktywnego, dającego poczucie godności i satysfakcji życia w społeczeństwie, które może przybrać różne formy”.
Powinniśmy przygotowywać młodych ludzi do życia na miarę ich własnych, różnorodnych ambicji i celów, powinniśmy przygotowywać do życia w otwartym społeczeństwie ludzi wolnych i równych. Społeczność przyszłości to społeczność otwarta (a nie konglomerat narodów), to społeczność spluralizowana (a nie homogeniczna), multikulturowa (a nie monokulturowa), zindywidualizowana (a nie rodzinocentryczna), laicka (a nie fundamentalistyczna) oraz egalitarna (a nie hierarchiczna). I szkoła powinna przygotowywać do bycia członkiem takiej właśnie społeczności. Tymczasem polska szkoła jest narodowa, konserwatywna, unifikująca**
— narzeka Środa, przypominając, że Unia Europejska promuje społeczeństwo otwarte i egalitarne, zgodne z wymogami sprawiedliwości społecznej, gdzie wykorzystywanie jednych przez drugich jest niedopuszczalne. Swój manifest kończy apelem o jak najszybsze nadrobienie strat, jakie polska edukacja ma w zakresie gender mainstreaming. Postuluje napisanie podręczników na nowo, a przy tworzeniu programów edukacyjnych i książek, uwzględnienie zaleceń organizacji feministycznych i LGBTQ.
Autorzy raportu nie kryją oczekiwań, że ZNP powinien włączyć się w realizację postępowych postulatów lewicowych organizacji i zacząć wdrażać do edukacji szeroko pojęte kwestie równościowe. Odpowiedź na te oczekiwania przyszła błyskawicznie. ZNP objął patronatem publikację wydaną przez Kampanię Przeciw Homofobii pt. „Lekcja równości”. Promowały ją także pisma branżowe: „Głos Nauczycielski”, „Głos Pedagogiczny”, „Mentor – magazyn nauczyciela”.
Presja na wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół, a nawet przedszkoli nasiliła się ekstremalnie za rządów PO-PSL. Poprzednia władza tłumaczyła opinii publicznej, że jako członkowie UE podlegamy kwestiom ujednolicenia standardów tak, jak inne kraje. Do wdrażania strategii gender mainstreaming jesteśmy zobowiązani na mocy wszystkich dokumentów unijnych, które gwarantują nam finansowe wsparcie. Dotyczy to zarówno gospodarki, jak i edukacji czy zdrowia. Właśnie na tym gruncie pojawił się dokument Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), zaprezentowany w 2012 r. w Polskiej Akademii Nauk. Dokument „Standardy edukacji seksualnej w Europie” zawiera kompleksową rekomendację wprowadzenia nowego modelu edukacji seksualnej, która ma bezrefleksyjnie otwierać najmłodsze już dzieci na seksualność.Ministerstwo Edukacji przyjęło wówczas dokument z otwartością.
Polscy nauczyciele dysponowali już wtedy materiałami edukacyjnymi przygotowanymi przez Grupę Edukacyjną „Bez Tabu”. W 2019 roku wydała ona publikację „Edukacja Bez Tabu. Podręcznik do prowadzenia zajęć z młodzieżą na temat seksualności i relacji międzyludzkich”. Proponowany w nim program nowoczesnej edukacji oparty został na założeniu dowolności w rozpoznawaniu własnej orientacji seksualnej. Jako obowiązujący podawany jest postulat równorzędnego traktowania wszystkich wariantów. Tożsamość seksualna jest tu rzeczą niczym nieskrępowanej wyobraźni, a młodzi ludzie zachęcani są do eksperymentowania z nią. W rozdziale pt. „Zdrowie i higiena - odpowiedzi i informacje” masturbacja została zestawiona w tej samej kategorii, co „używanie dezodorantu”, „badanie piersi” i „używanie specyfiku do mycia twarzy”. Podręcznik instruuje również nauczycieli, by o homoseksualnej tożsamości mówili przy każdej okazji i na każdym przedmiocie. Z publikacji wydanej przez Kampanię Przeciw Homofobii wynika, że promocją zachowań LGBTQ powinny zostać nasączone WSZYSTKIE aspekty nauczania.
Granty, naciski i uczelnie
Nie inaczej dzieje się na poziomie szkolnictwa wyższego. Tym bardziej szokująca była deklaracja byłego ministra nauki Jarosława Gowina, który stwierdził: „Położę się Rejtanem, jeżeli ktoś będzie próbował ograniczać wolność słowa zwolennikom ideologii gender. Jeżeli są tacy na uczelniach, mają prawo podejmować projekty badawcze, prowadzić zajęcia w tym zakresie”. Wcześniej, wprowadzając kontrowersyjną Konstytucję dla Nauki, przymykał oko na krytyczne uwagi części grona akademickiego, które sygnalizowało szereg problemów, w tym pułapki systemów grantowych.
Trudno było uwierzyć, że Jarosław Gowin nie miał świadomości galopującego procesu deformowania nauki, wpasowywania jej w lewicową, genderową ideologię, która realizowana była doskonale właśnie dzięki systemom grantowym. Już kilka lat temu stało się jasne, że plan zgenderyzowania nauki jest faktem. Unia Europejska zapowiedziała wówczas największy w historii program finansowania badań naukowych i innowacji „Horyzont 2020”. Przeznaczyła na to prawie 80 mld euro. Świat naukowców, zwłaszcza w Polsce, ogromnie ucieszyła możliwość zdobycia środków na prowadzenie badań. Jednak już podczas rejestracji okazało się, że naukowy słownik został poddany genderowej rewitalizacji i nie można już prowadzić badań wolnych od gender. Zawiera on kilkadziesiąt nowych pozycji, a wśród nich: „gender in computer hardware and architecture”, „gender in water resourrces”, „gender in transport planning” czy „gender in vehicle engineering”. Gender można (a nawet należy, jeśli chce się otrzymać unijny grant) wybrać w każdej dziedzinie badawczej. Niezależnie od sugestii szczegółowych jest jeszcze oddzielna kategoria – „gender research”, uwzględniająca ów termin m.in. w religii, filozofii i sztuce. Jak można więc mówić o wolności nauki, jeśli pojawia się silna presja, by – pod groźbą cofnięcia dofinansowania – wprowadzać gender studies nawet na katolickie uniwersytety?
Jarosław Gowin przekonywał, że Gender studies nie stanowią w Polsce problemu, ponieważ obecne są tylko na kilku uczelniach, a i tak nie mają zbyt wielu zainteresowanych. Tak lekkie potraktowanie sprawy wzmocniło tylko lewicowe aktywności i było mocno nierozsądne. Kierunek obecny jest na uczelniach od 20 lat i zdążył już wykształcić obecną dziś kadrę naukową, która wkroczyła ze swoją ideologią na wiele innych wydziałów i w „nowym” duchu wychowuje dziś polską młodzież. Jak? O tym można było przekonać się w 2013 roku podczas wykładu ks. prof. Bortkiewicza na Uniwersytecie Adama Mickiewicza, kiedy to student w złotej sukience wskoczył na katedrę przy entuzjastycznym wtórze swoich profesorów…. Warto przypomnieć sobie tę historię. Ta sama ekipa stała za nagonką na prof. Stefana Zawadzkiego - jednego z trzystu naukowców, którzy podpisali parę lat temu list w obronie prof. Krystyny Pawłowicz. Młodzi aktywiści pod kryptonimem „Akcja HOMOTERAPIA” okleili obraźliwymi hasłami drzwi do pokoju profesora. Swoją akcją pochwalili się, umieszczając w internecie film i zdjęcia. Dołączyli też list z pogróżkami, który został rozesłany do wszystkich obrońców prof. Pawłowicz.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Ideologia gender wdziera się w światową naukę, pełniąc funkcję jaką niegdyś pełnił marksizm. Chodzi o wprowadzenie nowego rozumienia człowieka i świata, nowego opisywania zjawisk społecznych i kulturowych, czytanych w nowym, genderowym kluczu. Gender studies nie kończą, ale dopiero zaczynają pseudonaukową wędrówkę ideologów. Bierne przyglądanie się temu zjawisku z naiwną wiarą w naukowy pluralizm jest wyjątkowo zgubne. Środowiska ideologizujące mają zbyt duże wsparcie, także finansowe, by nie starać się eliminować konserwatywnego obiektywizmu. Już dziś widać jak brzemienne w skutkach są rozwiązania wprowadzonej przez Jarosława Gowina Konstytucji dla Nauki. Zawieszenie konserwatywnych profesorów i wykładowców za ich poglądy stało się faktem. Polityczna poprawność idzie tak dalece, że kneblowana jest nie tylko wolność wypowiedzi akademików, ale narzucana jest także ideologiczna narracja podrzucana przez środowiska LGBTQ. Przykładem niech będą ostatnie deklaracje Uniwersytetu Śląskiego czy Jagiellońskiego.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Wiele niepokojących sygnałów płynących z wyższych uczelni świadczy o tym, że młodzi ludzie formowani są w lewicowym kluczu, promowanym przez międzynarodowe instytucje, także naukowe, nagradzające sutymi grantami tych, którzy pójdą za rozwojem ideologii, często neomarksistowskiej, a opakowanej w szyldy nowoczesności. Ślepa wiara w źle pojęty pluralizm jest skrajnie szkodliwa. Absurdalne byłoby uznanie ideologicznego bełkotu za równy teorii naukowej. Zwłaszcza, gdy narusza on misję uniwersytetu, fundamentalne zadania uczelni, możliwość poszukiwania prawdy i wolność debaty akademickiej.
Potrzebny jest pilny namysł nad kształtem polskiej edukacji na wszystkich poziomach nauczania. Połączenie MEN z ministerstwem nauki stwarza możliwość stworzenia spójnych programów, strategii edukacyjnych i formacyjnych, które mają szansę odbudować jakość polskiego nauczania, co ma bezpośredni wpływ na kształt polskich elit. Prof. Przemysław Czarnek jawi się jako człowiek, który wszystkie te sprawy doskonale rozumie. Oby ten najmocniejszy element rekonstrukcji rządu, okazał się dla dobra Polski elementem zwycięskim.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/520137-atak-na-prof-czarnka-pokazuje-jak-pilna-jest-reforma-nauki