Życie polityczne nie znosi próżni. Tam, gdzie Polacy przestają mówić prawdę o polskim losie w czasie II Wojny Światowej, tam natychmiast wchodzą niemiecka propaganda, berlińskie wpływy i przemieniają umysły. W tym właśnie kontekście należy czytać wypowiedzi pani prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, która nie zawahała się stwierdzić na antenie niemieckiego radia, że wolność w Polsce
„jest zabierana po kawałku, to jest przerażające - przecież tak było w III Rzeszy”.
Mówiła też, że jej mama często płacze, twierdząc, że obecnie jest
„gorzej niż za komuny”.
Te słowa to hańba dla ofiar obu barbarzyńskich, odrzucających Boga totalitaryzmów - niemieckiego i sowieckiego. To też wstyd dla polskiego systemu edukacji, który najwyraźniej nie zdołał przekazać pani Dulkiewicz podstawowych faktów o naturze i milionach ofiar obu systemów.
Ale to też prezent dla niemieckiej polityki historycznej, która wszelką relatywizację nazizmu przyjmuje z wdzięcznością. Podstawowym narzędziem jest tutaj rozmywanie niemieckości narodowego-socjalizmu, roztapianie wyjątkowości państwowej maszyny Holocaustu i mordów na Słowianach w ogólnej tezie o ciemnych, nacjonalistycznych czasach w Europie. Z tej perspektywy każdy naród miał swoje winy i grzechy - i wszyscy są w tej winie różni. Stąd taka presja, by i Polacy - naród ofiar II Wojny Światowej - sobie takie winy przypisali.
Jednak i relatywizację podrzucaną przez panią Dulkiewicz Niemcy chętnie przyklepują. Nas może to śmieszyć, ale młode pokolenia mogą uznać, że skoro bez wstydu zrównuje się poczucie dyskomfortu polskiej opozycji z niemieckimi zbrodniami, to te ostatnie może nie były tak wielkie, jak mówili babcie i dziadkowie, jak uczą w szkołach?
Częścią reportażu pt. „Tramwaj o nazwie Danzig. Kampania PiS przeciwko Gdańskowi” są też uwagi pani Dulkiewicz są też odniesienia do jednej z okładek tygodnika „Sieci” i wstrząsającego reportażu „Czy Gdańsk chce do Niemiec?”.
Dulkiewicz przypomina, że dziennikarze „Sieci” otrzymali kilka miesięcy później „Nagrodę Wolności” od Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i zastanawia się, co
„wspólnego ma wolność z naruszaniem godności innej osoby, z jej patriotyzmem”.
Warto więc wyprostować, że żadnego naruszenia nie dokonaliśmy, a jedyną naszą intencją, do czego wolna prasa w wolnym kraju ma prawo, było zwrócenie uwagi na niedobre z punktu widzenia polskiej racji stanu tendencje w mieście Gdańsk. I za to miłująca wolność słowa władze Gdańska (sic!) podały nas do sądu.
Czy najnowsze słowa pani prezydent nie są dowodem, że coś tam jest z wiedzą historyczną nie tak?
Jednak najważniejszy z tego skandalu wniosek powinien dotyczyć reparacji za niemieckie zbrodnie dokonane w czasie II Wojny Światowej. Ten temat musi być spuentowany oficjalnym raportem, stanowiskiem Sejmu i rządu, wniesieniem sprawy do instytucji międzynarodowych, przedłożeniem go władzom Niemiec. Na razie, jak widzimy, pokorne czekanie na niemieckie uznanie własnych win przynosi tylko ofensywę relatywizmu historycznego i coraz większą bezczelność sąsiada w próbach wywrócenia demokratycznie wybranego rządu polskiego.
Jesteśmy blisko celu, bo w ostatnich latach wykonano w sprawie reparacji ogromną pracę, zgromadzono duży materiał dowodowy, dokonano koniecznych obliczeń i analiz prawnych. Duże słowa uznania należą się tu posłowi Arkadiuszowi Mularczykowi.
CZYTAJ WIĘCEJ: Mularczyk: Raport ws. wysokości odszkodowania od Niemiec jest finalizowany. Obecnie jest tłumaczony na języki niemiecki i angielski
Konieczne jest w miarę szybkie przejście do kolejnej fazy. I trzeba to będzie zrobić w tej kadencji Sejmu i to raczej w pierwszej jej części. Wszyscy dobrze wiemy, że to ostatni moment - ze względu na upływ czasu i postępujące w Europie zmiany i nieznany kształt późniejszych polskich parlamentów. Jeśli nie nazwiemy skali niemieckich państwowych zbrodni na terenie Polski, nie doprowadzimy do uzyskania zadośćuczynienia, to kłamstw historycznych, jak te promowane przez panią Dulkiewicz, nie zatrzymamy już nigdy. I ani się obejrzymy jak naprawdę przerobią nas na sprawców niemieckiej zbrodni Holocaustu.
Pamiętajmy, że temat reparacji to także część dziedzictwa śp. prezydenta (także przez pewien czas prezydenta Warszawy) Lecha Kaczyńskiego, dzięki któremu obliczono solidnie wojenne straty stolicy Polski. Sprawę po latach jako pierwszy podniósł tygodnik „Sieci”.
PS. Bardzo serdecznie zachęcam do wykupienia dostępu do STREFY PREMIUM portalu wPolityce.pl. Bez państwa pomocy nie damy rady dalej z taką skutecznością pilnować Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/520067-temat-reparacji-od-niemiec-musi-zostac-spuentowany