Budka to umysłowość na miarę Platona, Arystotelesa, Kartezjusza, Hobbesa, Newtona, Leibniza, Locke’a, Kanta, a może nawet Leszczyny.
Gdy w czasie kampanii prezydenckiej pytano Cezarego Tomczyka, szefa sztabu wyborczego Rafała Trzaskowskiego, kto poza nim odpowiada za tę batalię, odpowiedział: „znakomitość nr 1, znakomitość nr 2 i znakomitość nr 3”. Po wyborze nowego przewodniczącego Klubu Parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej tamte znakomitości nie zostały ujawnione, ale przynajmniej wiemy, że największym opozycyjnym ugrupowaniem kierują trzy znakomitości: Borys Budka, Cezary Tomczyk i Rafał Trzaskowski. W związku z tym trzeba zmodyfikować powiedzenie, że „nieszczęścia chodzą parami”. Od czasu wyboru Tomczyka nieszczęścia chodzą trójkami. To znaczy szczęścia, bo to chłopcy jak malowani.
Borys Budka to umysłowość na miarę Platona, Arystotelesa, Kartezjusza, Hobbesa, Newtona, Leibniza, Locke’a, Kanta, a może nawet Izabeli Leszczyny, o Urszuli Augustyn nie wspominając. Słuchając Budki ma się wrażenie obcowania z Peryklesem (w kontekście jego mowy zrelacjonowanej w „Wojnie peloponeskiej” Tukidydesa”) albo z Cyceronem z jego ponad stu słynnych mów (a także, gdy chodzi o kanon retoryki zawarty w „De inventione”). Z Peryklesem łączy zresztą Budkę także to, co ateńczyk ukrywał pod hełmem.
Wielkość Borysa Budka potwierdzają jego ostatnie wypowiedzi (np. podczas posiedzenia Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej), że np. „władza nie może niczego ukrywać przed obywatelami”. Władza PO niczego nie ukrywała z prostego, ale jakże etycznego powodu - ukryte nic jest niczym w dwójnasób, niezależnie od głębokości ukrycia. Innymi słowy, jak się nie ma niczego, nie ma potrzeby ukrywania. Genialna jest także zapowiedź „wprowadzenia jasnych zasad”. Jeśli Sławomir Neumann (skądinąd poprzedni szef klubu PO/KO) mówi, że „sądy dzisiaj nie rozstrzygną żadnej sprawy przed wyborami. Żadnej. Przez rok nie zrobią k… nic. Będą prowadzić sprawy – i ch…”, to jest to bardzo jasna zasada.
Absolutnie genialna (Perykles i Cyceron mogą się schować w komórce na miotły) jest konstatacja Borysa Budki, że „relacje państwa z obywatelami muszą opierać się o partnerstwo”. Nie dość, że mówi ona o równości w ogóle, to jeszcze przemyca fundamentalne znaczenie związków partnerskich. A jeszcze ten postulat, żeby „oprzeć relacje państwo-obywatel na zaufaniu”. Gdy ta zasada jest realizowana, oczywista staje się inna reguła (sformułowana przez Neumanna), że wtedy „sąd to może wyp…ć w kosmos”. No bo po co sąd, jak jest pełne zaufanie?
Kiedy fundamentalną zasadą jest zaufanie, wtedy zrozumiały staje się postulat, żeby „zamienić represyjny aparat państwowy, skarbowy, który dzisiaj poluje na uczciwych ludzi, w centra pomocy podatnikom”. Nie ścigamy i nie polujemy, dajmy na to, na Sławomira Nowaka, tylko mu pomagamy. A dlaczego mu pomagamy? Bo zasadą jest zaufanie, a nie podejrzliwość. Gdy Nowak siedzi, a Gawłowski i Neumann są prześladowani przez prokuraturę i różne CBA, państwo jest w ruinie, „nasz piękny kraj się sypie”.
Rację ma Borys „Perykles” Budka, gdy mówi, że „obywatele chcą silnego państwa zbudowanego na mocnych fundamentach”, a nie na zamykaniu najuczciwszych z uczciwych (np. Nowaka) i sianiu terroru. Na szczęście Budka z koleżeństwem są „gotowi odbudować Polskę przyjazną dla obywatelek i obywateli, Polskę, w której każdy może być tym, kim chce, Polskę otwartą na zdanie i marzenia ludzi”. Wzruszająca i głęboko słuszna jest ta dbałość o realizację marzeń. Gdy Stanisław Gawłowski zamarzył o apartamencie w Chorwacji, trzeba mu pomóc, a nie wsadzać do pudła. A czy ktoś tak wybitny jak Sławomir Nowak nie może marzyć o zostaniu milionerem? Może, a państwo powinno go wesprzeć, choćby poprzez centrum pomocy podatnikom.
Absolutnie genialna jest głębia lakonicznych formuł Budki – Peryklesa w rodzaju: „Obywatele nie schronią się w domku z kart, obywatele chcą silnego państwa, które zbudowane jest na prawdziwych, mocnych fundamentach”. Niby nic, a tak wiele. Nic dziwnego, że po wyborze Cezarego Tomczyka na szefa klubu KO, Borys Budka mógł stwierdzić: „Potwierdziliśmy dzisiaj, że jesteśmy znakomitą drużyną. 177 osób tworzy naprawdę dobry zespół. Kończymy pewien etap i rozpoczynamy nowy”. Rzuca się w oczy konkret i krytycyzm wobec własnych osiągnięć, by nie zadowalać się wielkimi sukcesami, tylko walczyć o jeszcze większe.
Szczególnie krytyczny wobec wielkich osiągnięć własnego obozu jest Rafał Trzaskowski: „Mamy szefa klubu i mam nadzieję, że nie będziemy się już zajmować sobą, tylko ruszamy do boju, musimy być przygotowani do tego, żeby wygrać kolejne wybory za trzy lata, a może wcześniej”. Kolejne zakończone sukcesem wybory po wygranych w ostatnich dwóch latach samorządowych, europejskich, parlamentarnych oraz prezydenckich. Jak na tle tych sukcesów (w tym własnego) Rafał Trzaskowski mógłby nie być „bardzo zadowolony”? Także z nowego szefa klubu: „Jestem przekonany, że Cezary Tomczyk tchnie nowego ducha, energię, ale również będzie łączył, bo takim jest człowiekiem, sprofesjonalizuje działania klubu i pomoże sprofesjonalizować całej partii”. To oczywista oczywistość, tym bardziej gdy dojdzie do synergii działań trzech wielkich profesjonalistów: Budki, Tomczyka i Trzaskowskiego.
W 2019 r. Cezary Tomczyk pokazał, ile znaczą wola oraz szczerość w polityce. Choć słoń mu nadepnął na ucho, nie uląkł się i w Sejmie złożył „wniosek formalny” o wspólne odśpiewanie hymnu po wyborze Tomasza Grodzkiego na marszałka Senatu. I mimo że potwornie fałszował oraz nie znał tekstu, godnie uczcił wielki sukces demokracji. Tym większy, że odniesiony w totalitarnym państwie. Nie dziwi, że 36-letni Tomczyk jest posłem już czwartą kadencję, a powinien być ósmą, bo zasługiwał na to już jako przedszkolak. Zresztą Budka i Trzaskowski podobnie.
Po swoim sukcesie Cezary Tomczyk błysnął wielkim intelektem mówiąc: „Chciałbym, żeby klub, który jest drugim klubem, jeśli chodzi o wielkość w Sejmie, w przyszłej kadencji stał się jednak pierwszym klubem i żebyśmy mogli rządzić jako ten największy klub parlamentarny i być zapleczem dla nowego rządu”. Genialne logiczne słowa i błyskotliwie wychwycone związki przyczynowo-skutkowe. I jeszcze ten optymizm: „My dzisiaj powinniśmy zrobić wszystko, aby w ten nowy etap wejść wzmocnieni”. To oczywiste, gdy zważyć, że chce „wykorzystywać wszystkie możliwe talenty posłów”. A talenty posłów PO to prawdziwa orgia intelektu: Nitras, Pomaska, Szczerba, Wielichowska, Mucha, Krzywonos, dwie Gajewskie, Jachira …
Cezary Tomczyk na pewno da radę, gdyż „mieszka w Warszawie i będzie mógł bywać w Sejmie codziennie. Klub zaś jest za duży, by można było nim zarządzać na odległość”. Od razu widać poświęcenie, misję i pracowitość. Połączenie talentów i inteligencji Budki, Trzaskowskiego i Tomczyka sprawi, że nie tylko za trzy lata ich partia (nawet bez ruchu Nowa Solidarność) wygra wybory, ale łącznie będzie je wygrywać przez co najmniej 72 lata, bijąc rekord meksykańskiej Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej. Najmłodszy z trójki geniuszy, Cezary Tomczyk, będzie miał wtedy zaledwie 108 lat.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/519418-trojka-genialnych-przywodcow-po