Nie należę do osób lekceważących pandemię koronawirusa i z niepokojem przyglądam się rosnącej liczbie zakażeń w Polsce. Zupełnie nie zgadzam się z publicystami bagatelizującymi jej skutki, którzy tak jak np. Maciej Pawlicki afiszują się z tym, że nie zakładają maseczki. Oczywiście każdy może robić ze swoim zdrowiem, co tylko chce, ale pod warunkiem, że nie naraża przy tym innych. A powszechne dziś ignorowanie zaleceń, nie jest niczym innym jak egoizmem skutkującym gwałtownym wzrostem liczby zakażonych. Warto się czasem zastanowić, ile z tych osób będzie miało powikłania i dla ilu z nich może to się źle skończyć.
Nie przemawiają do mnie statystyki o niskiej śmiertelności, bo – po pierwsze nie jest ona taka niska – w samych Stanach Zjednoczonych liczba ofiar koronawirusa przekroczyła już łączną liczbę amerykańskich ofiar wojen w Korei i Wietnamie i ustępuje jedynie liczbie zgonów na raka i zawał serca, a – po drugie – założenie, że można w ogóle nie przejmować się śmiertelnością, dopóki nie zaczniemy masowo padać na ulicach, jest popisem arogancji, aby nie użyć tu mocniejszego słowa. Koronasceptykom radziłbym zajrzeć do danych pokazujących obłożenie szpitali zakaźnych, które ciągle niepokojąco wzrasta. Jeśli nadal będziemy uważać, że problemu nie ma, to wkrótce może on dosięgnąć każdego z nas. Zwłaszcza, że już dziś umówienie się na jakąkolwiek wizytę lekarską graniczy niekiedy z cudem. Zatem nie nośmy maseczek i nadal miejmy wszystko gdzieś.
Mimo tych krytycznych uwag z dużym niepokojem przyjąłem oświadczenie Rafała Trzaskowskiego, który w reakcji na wzrost zakażeń, zapowiedział zwołanie sztabu kryzysowego w Warszawie. Powiem wprost, nie mam zaufania do takich decyzji. Uważam, że prezydent stolicy, podobnie jak wielu polityków PO, próbuje grać pandemią dla celów politycznych. Chce on otworzyć wokół problemu zakażeń nowy front w walce z rządem pod hasłem: władza zupełnie nie panuje nad sytuacją.
Upolitycznienie problemu pandemii sprawi, że wokół koronawirusa utworzy się nowa oś podziału. Zwolennicy opozycji będą nosili maseczki i krzyczeli o kryzysie zdrowotnym, a druga strona – na odwrót – zdejmie maseczki i będzie twierdzić, że pandemii nie ma. Taka jest logika dotychczasowego sporu w Polsce i nie ma żadnego powodu, aby tym razem było inaczej. Tyle, że tym razem jego konsekwencje mogą być naprawdę poważne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/519353-gdy-koronawirus-wkracza-do-polityki-skutki-moga-byc-fatalne