Liczę na głosy tych, którzy oczekują realnych zmian w klubie parlamentarnym KO - mówi PAP jeden z kandydatów na szefa klubu Arkadiusz Myrcha. Jego zdaniem w piątek nie powinno być wyborów szefa klubu. To nie jest optymalne rozwiązanie, aby na klubie, gdzie mają się odbyć wybory, ustalać ich zasady - ocenił. Trzeba zrobić wszystko, by nie rozróżniać ludzi na frakcje, tylko na dobre i złe pomysły - mówi PAP kandydat na szefa klubu Koalicji Obywatelskiej Cezary Tomczyk. Według niego w klubie trzeba pogodzić podmiotowość poszczególnych elementów KO z zachowaniem jedności.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: W piątek ruszają wybory szefa klubu KO. Neumann sceptyczny: Posłowie powinni być wyraźnie poinformowani, że to klub wyborczy
Myrcha: liczę na głosy tych, którzy oczekują zmian w klubie
PAP: Dlaczego zdecydował się pan kandydować na szefa klubu Koalicji Obywatelskiej?
Arkadiusz Myrcha: Ponieważ uważam, że klub KO potrzebuje zmiany, ale nie tylko zmiany formalnej, ale i realnej. Zmiany zasad jego funkcjonowania. Utwierdziło mnie w tym ostatnie nasze sześciogodzinne spotkanie wyjściowe, podczas którego było bardzo dużo słów krytyki w odniesieniu do funkcjonowania klubu. Wiele wtedy przeprowadziłem rozmów i koledzy, widząc też moje zaangażowanie w pracach sejmowych, zachęcali mnie do tego, żeby w tych wyborach wystartować. Wtedy decyzja zapadła. Żyjemy teraz w trudnych politycznie czasach, mamy trzy lata bez żadnych wyborów, czyli trzy lata w centrum życia politycznego będzie skupionych na pracach w parlamencie. Dlatego kierowanie klubem musi być wyłącznym zadaniem dla przewodniczącego, trzeba temu poświęcić 110 procent zawodowego czasu. To nie może być jedna z form aktywności, bo to się niestety odbije się na jakości zarządzania klubem.
PAP: Co by pan chciał zmienić w sposobie zarządzania klubem KO?
A.M.: Przede wszystkim musimy nauczyć się funkcjonowania i podejmowania decyzji w ramach klubu koalicyjnego. W poprzednich kadencjach nie byliśmy takim klubem i to jest na pewno nowe wyzwanie. Politycy Platformy Obywatelskiej stanowią mniej więcej dwie trzecie tego klubu, a jedną trzecią stanowią posłowie innych partii i niezrzeszeni. Zatem niełatwo przekładają się decyzje zarządu krajowego PO na działania całego klubu. To musi ulec zmianie.
PAP: Jak to pogodzić? Każde z ugrupowań koalicyjnych ma swój program i swoje pomysły, czasem ze sobą sprzeczne.
A.M.: Dlatego zadaniem szefa klubu jest docieranie kompromisów. W kilku obszarach mamy rzeczywiście rozbieżne założenia programowe z naszymi koalicjantami, ale chcemy współpracować w ramach wspólnego klubu. Trzeba z przedstawicielami różnych partii spędzać dużo czasu, rozmawiać, robić spotkania robocze i wypracować mechanizm podejmowania decyzji także w różniących nasz tematach.
PAP: Czy władze klubu powinno się jakoś zmienić, np. prezydium klubu, kolegium?
A.M.: Prezydium klubu to obecnie takie ciało, które skupia przedstawicieli regionów Platformy Obywatelskiej. Moim zdaniem to jest obecnie ciało martwe. Uważam, że bez względu jak to się będzie nazywać, powinno to być ciało do pracy merytorycznej. Powinno być odpowiednikiem rządu, choć nie chce użyć sformułowania „gabinet cieni”. Tam powinna się odbywać analiza ustaw rozpatrywanych w Sejmie, tak by potem kolegium klubu, czyli ciało stricte polityczne, mogło w komfortowych warunkach podejmować decyzje, jak głosujemy.
PAP: Na czyje głosy liczy pan w wyborach szefa klubu? Koalicjantów?
A.M.: Rozmawiałem z posłami, senatorami i z koalicjantami, przede wszystkim liczę na głosy tych, którzy oczekują zmian w klubie. Koleżanki i koledzy kojarzą mnie głównie z pracą nad wieloma ustawami, zwłaszcza w poprzedniej kadencji. Z wieloma osobami zbudowałem dobre więzi współpracy. Docenialiśmy nasze wzajemne zaangażowanie. Te doświadczenia chcę przełożyć na działanie klubu. Uważam, ze przewodniczący klubu powinien swobodnie poruszać się w sejmowych regulaminach i realiach.
PAP: Niektórzy twierdzą, że w piątek nie powinno być tych wyborów, bo najpierw powinno się zmienić regulamin, by umożliwić głosowanie zdalne. Jaki jest pana pogląd?
A.M.: Powiem szczerze, że jestem zwolennikiem czytelnych reguł postępowania i uważam, że jako odpowiedzialna partia nie powinniśmy zaskakiwać swoich członków wewnętrznymi procedurami i tworzyć pola do zarzutów. Jeżeli ma być tak, że na klubie, na którym mają się odbywać wybory, dopiero mają być ustalane ich zasady, to nie jest to optymalne rozwiązanie. Po prostu uważam, ze wybory w tak dużym klubie nie mogą się odbywać pod hasłem „trzeba to w końcu jakoś szybko załatwić”. W końcu nie od wczoraj wiemy, że maja się odbyć i ze pracujemy w warunkach pandemii.
Tomczyk: w klubie trzeba zachować i jedność, i różnorodność
PAP: Rozumiem, że zamierza pan kandydować na szefa klubu parlamentarnego KO?
Cezary Tomczyk: Tak. Podjąłem decyzję, żeby kandydować na szefa klubu już jakiś czas temu.
PAP: Co pana do tego skłoniło?
C.T.: Pamiętam jak zostałem posłem w 2007 roku. Pierwszy rok był bardzo trudny jak dla każdego nowego posła. Od tamtej pory aż do teraz uważam, że Klub Parlamentarny musi być miejscem, w którym każdy poseł może się odnaleźć. Każdy przyszedł do Sejmu ze swoją niesamowitą historią czy swoim talentem. I każdy szef klubu musi to wykorzystać. Trzeba skorzystać z potencjału każdego posła.
Dzisiaj jesteśmy w sytuacji, kiedy musimy pokazać absolutną jedność, także jedność między partią a klubem, a po drugie zrobić wszystko, żeby wykorzystać wszelkie możliwe zasoby, które w klubie są. Mamy wielu wspaniałych ludzi, doświadczonych posłów i tych, którzy dopiero do nas dołączyli. Dzisiaj podstawowym zadaniem każdego szefa klubu powinno być wyciągnięcie wniosków z ostatnich miesięcy i sprawienie, żeby każdy w klubie poczuł się dobrze, żeby każdy znał swoją odpowiedzialność i swoje zadania. Żeby każdy miał określoną rolę, ale też, żeby każdy miał określoną odpowiedzialność. Trzeba doprowadzić do takiej zmiany strukturalnej w klubie, żeby każdy wiedział, za jaki dział odpowiada i żeby klub był po prostu dobrze zorganizowany.
PAP: Będzie podział na sekcje tematyczne?
C.T.: Chciałbym wrócić do koncepcji sekretariatów. Chodzi o to, żeby dostosować liczbę sekretariatów do resortów, które powstaną i dołożyć do tego kilka sekretariatów specjalnych. Ale to jest tylko jeden z elementów. Dziś chodzi też o pewną wizję polityczną. Musimy zdać sobie jasno sprawę, że po piątku i po sobotniej Radzie Krajowej PO wszyscy musimy pokazać jedność i pokazać, że jeśli kiedykolwiek dochodziło do wewnętrznych wątpliwości, tę sprawę mamy już za sobą. Platforma Obywatelska i Koalicja Obywatelska jest w tej chwili jedyną siłą polityczną, która jest alternatywą dla obozu rządzącego. KO ma wszelkie predyspozycje, żeby w przyszłości rządzić i musi być do tego dobrze przygotowana. Klub parlamentarny jest z kolei takim zbrojnym ramieniem partii, jest miejscem, gdzie dzieje się polityka. Jednocześnie szefowanie klubem to ogromne wyzwanie w związku z tym, że mamy klub koalicyjny.
PAP: Mówi pan, że klub jest zbrojnym ramieniem partii, ale klub KO tworzą cztery partie, co pan zamierza zrobić, by te mniejsze ugrupowania nie czuły się marginalizowane?
C.T.: Koalicja Obywatelska to nie jest jedna partia. Musimy sobie zdawać sprawę, że jesteśmy różnorodni, ale musimy być na zewnątrz jednością - w debatach, w przestrzeni publicznej. Projekt Koalicji Obywatelskiej jest skrojony na lata i jest jedyną alternatywą dla rządów PiS. Dziś każdy w klubie, niezależnie od tego, jaki ma staż i z jakiej partii się wywodzi musi wiedzieć, że jest dla niego miejsce w klubie i jest częścią drużyny, która być może będzie za chwilę rządziła Polską. Chodzi o to, by klub był działająca maszyną, która wykorzystuje każdy swój tryb.
PAP: Niedawno Nowoczesna proponowała, by każde z ugrupowań tworzących KO miało prawo do zgłaszania swoich projektów ustaw pod firmą KO. Co pan o tym sądzi?
C.T.: O regulaminie klubu będziemy rozmawiać w drugiej kolejności. Chciałbym powołać specjalny zespół, złożony z byłych szefów klubów sejmowych i senackich, by stworzyć system, który będzie działał. Który spowoduje, że podmiotowość jest doceniona, ale jednocześnie jest zachowana jedność i integralność.
PAP: Pan jest wiązany z frakcją Borysa Budki, która w tej chwili rządzi w PO. Jak pan przekona do siebie posłów, należących do innych frakcji?
C.T.: Ci, którzy ze mną pracowali - czy to w kampanii warszawskiej, czy prezydenckiej znają mnie - dla mnie najważniejsze jest, by wykorzystać potencjał każdego. Każdy skądś przyszedł. Mamy posłów, którzy prowadzą swoje programy regionalne - taką posłanką jest np. poseł Krystyna Sibińska, prowadząca od wielu lat program „Gorzowski bohater”.
Są ludzie, którzy mają ogromne doświadczenie rządowe, są ludzie, którzy mają ogromny potencjał społeczny. Dzisiaj trzeba zrobić wszystko, żeby nie rozróżniać ludzi na frakcje, tylko ewentualnie rozróżniać na dobre i złe pomysły. Uważam, że klub powinien funkcjonować w taki sposób, żeby był najlepszym z możliwych połączeń doświadczenia posłów kilku kadencji i tych, którzy są pierwszą kadencję. Dopiero taki miks, w którym każdy może poczuć swoje miejsce w klubie będzie funkcjonalny i będzie działał. Każde inne rozróżnienie jest złe.
kpc/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/519124-wybor-szefa-klubu-ko-myrcha-i-tomczyk-walcza-o-glosy