To jednak uderzające, że zapowiadając podwyżki opłat, podwyżki cen biletów oraz zwiększenie innych ciężarów (strefa płatnego parkowania) prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski nie wspomniał o jakichkolwiek oszczędnościach. Polityk, który obiecywał Warszawę ambitną, nastawioną na rozwój, bez mrugnięcia okiem zapowiedział za to przesunięcie kluczowych inwestycji na później.
W Warszawie z pewnością byłoby gdzie oszczędzić. Nie tylko dlatego, że wiemy, iż władze lubią wydawać pieniądze na rzeczy absolutnie zbędne lub wręcz absurdalne. Przede wszystkim dlatego, że w tak zasiedziałej strukturze administracyjnej jak stolica pod rządami PO zawsze jest zbędna warstwa tłuszczu, którą należałoby ciąć właśnie w trudnych czasach. Wymagałoby to jednak odwagi w przeciwstawieniu się swojemu zapleczu, umiejętności wstrząśnięcia odziedziczonymi strukturami. Wymagałoby także kreatywności, zdolności do uproszczenia administracji. Wreszcie, oznaczałoby uderzenie w mocno zasiedziałe interesy.
Trzaskowski nie jest w stanie tego zrobić, i to jest z pewnością odpowiedź na pytanie, jak rządziłby w Polsce, gdyby zdobył taki czy inny kawałek władzy na poziomie centralnym. W istocie widzimy polityka mało kreatywnego, niezdolnego do żadnego śmielszego ruchu. Polityka, który w obliczu kryzysu - czy to ściekowego, czy finansowego - wygląda naprawdę bezradnie.
Zwraca także uwagę groteskowa już tendencja do obciążania winą innych - albo poprzedników, jak w przypadku Czajki, albo rządu, jak w przypadku kryzysu finansowego. Tendencja, która politycznie jest zrozumiała, ale która na tle politycznej płaskości Trzaskowskiego wzmacnia wrażenie jego bezradności.
A tłem wszystkiego są wielkie ambicje ogólnopolskie, snucie planów o Nowej Solidarności, o 10 milionach, które obalą rząd Prawa i Sprawiedliwości. Ten kontrast między nieprzesłoniętą bezradnością a nieopisanymi ambicjami buduje wrażenie specyficznej groteski. Groteski, która jeszcze nie raz nas rozbawi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/518893-w-obliczu-kryzysu-trzaskowski-wyglada-na-polityka-bezradnego