Dogadają się, czy rozejdą? Zmarnują historyczną szansę, czy umocnią niepodległościowo-wolnościowy kurs – bo w dobie lewackich obsesji politpoprawności i zapędów inżynierii społecznej, to środowiska konserwatywne stanowią wolnościową tarczę. Na zdrowy rozum, to pęknięcie musi się posklejać.
Trzy lata do wyborów, przychylny prezydent, spoiwo w postaci pięciu dotychczasowych lat współpracy, wysokie poparcie społeczne – jest na czym budować optymizm. Ale w polityce zdrowy rozum nie zawsze bierze górę. Czasem wygrywają z nim najprostsze emocje czy ambicje. A te podsyca nieroztropna polityka medialna. Za rogiem jest – trawestując niezastąpionego wiceprezydenta Gdańska Grzelaka – wizja złego słowa, które ostatecznie podzieli koalicjantów.
Dlatego im większą narzucą sobie kwarantannę od mediów przedstawiciele każdej strony obozu ZP, tym lepiej i dla nich samych, i dla Polski. Wystarczy już twitterowej polityki (z każdej frakcji), czy miotanych przez prominentnych działaczy zarzutów o pazerność i żądzę władzy wobec koalicjanta.
„Nigdy więcej nie ryzykuj jednym słowem. Mogę później nie zapomnieć, co mi powiesz”. Gorąco polecam wsłuchanie się w ten tekst zmarłego niedawno Piotra Szczepanika.
Skuteczność w polityce zależy też od umiejętności tłumaczenia swoich działań. Przez wiele lat mistrzem był w tym Donald Tusk. Niezależnie od tego, jak działał jego rząd, umiał zabajerować Polaków swoją narracją – raz terapeutyczną, raz gniewną. A niekiedy po prostu milczał. Do dziś zresztą to stosuje – potrafi na długo zniknąć, gdy na horyzoncie pojawia się niebezpieczny temat (vide: jeden z jego byłych najbliższych współpracowników Sławomir N. - Tusk odniósł się do tej sprawy dopiero w chwili, gdy niewiele to kosztuje, bo opinię publiczną elektryzują problemy u największego wroga).
A jak politycy Zjednoczonej Prawicy wytłumaczą swoim wyborcom, o co im poszło? Już słyszymy od nich samych (np. od Jana Marii Jackowskiego), że mają z tym duży problem. Bo chodziło o los zwierząt? O „bezkarność” wysokich urzędników? Nikt tego ani nie zrozumie, ani w to nie uwierzy. Opowiedzą o problemach przy podziale politycznych fruktów? Czy może o olbrzymim konflikcie pomiędzy samcami alfa za plecami jedynego lidera? Będą się rozliczać z owoców reformy prokuratury, skuteczności i tempa śledztw, ślamazarności w pisaniu aktów oskarżenia? Nie sądzę.
Rację ma Jacek Karnowski, gdy pisze, że historia nie wybaczyłaby politykom prawicy upadku tej władzy. Obóz lewicowo-liberalny jest co prawda w rozsypce i porusza się na jałowym biegu, ale ostatnie wybory prezydenckie pokazały, że jest zdolny do sporej mobilizacji. Gdyby nie splot wielu czynników, gigantyczne osobiste zaangażowanie Andrzeja Dudy i parę drobnych błędów (a może tylko jeden – z nieobecnością w Końskich) jego konkurenta, dziś mielibyśmy zupełnie inną sytuację na scenie politycznej, być może wahadło nastrojów społecznych wysunięte w drugą stronę i zamykające się okno możliwości przebudowy Polski.
Straty wynikające z obecnego konfliktu wewnątrz Zjednoczonej Prawicy już są potężne i coraz bardziej się kumulują. Dobrze byłoby to zrozumieć i poprzez zakopanie wojennego topora szybko przejść do etapu ich minimalizowania. To co dziś obserwujemy, to marnowanie czasu, którego ZP wcale nie ma tak dużo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/518676-prawico-sluchaj-piotra-szczepanika-i-nie-marnuj-czasu