Na oficjalnej stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych Norwegii ukazała się informacja, że że polskie gminy, które przyjęły uchwały dotyczące przeciwdziałania ideologii LGBT, nie będą już mogły liczyć na pieniądze z funduszy norweskich. Potocznie zwane „funduszami norweskimi” środki oficjalnie noszą nazwę Funduszy Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego i składają się nań Norwegia, Liechtenstein oraz Islandia w zamian za dostęp do rynku Unii Europejskiej, której nie są członkami.
Norwegia, Lichtenstein i Islandia nie są jak ciocia z Ameryki, która biednym kuzynom w Polsce przesyła od czasu do czasu kilkanaście dolarów albo nie przesyła, jeśli akurat stwierdzi, że nie spełniają oni jej oczekiwań.
Nie jest to działalność charytatywna ani filantropijna tych trzech państw, pomoc jest bezzwrotna, w latach 2014-2021 przeznaczono na nią prawie 3 miliardy euro i jej celem jest zmniejszanie nierówności społeczno-ekonomicznych w Europejskim Obszarze Gospodarczym. W zamian za to owe trzy kraje uzyskały dostęp do rynku UE, w tym polskiego, który jest atrakcyjnym terenem do inwestowania oraz sprzedaży i ze względu na liczbę ludności, i niewątpliwy rozwój gospodarczy w ostatnich latach.
Kłamliwe donosy na Polskę przynoszą efekt
Histeryczne opowieści eurodeputowanego lewicy, Roberta Biedronia o tym, jak nie jest wpuszczany do sklepów i restauracji bo jest gejem, a w Polsce są „strefy wolne od LGBT”, do których tacy jak on nie mogą wejść, fotografie zawieszanych pod nazwami polskich miejscowości tabliczek w trzech językach, informujących że to są „strefy wolne od LGBT, umieszczane tam przez aktywistę LGBT, nie tylko kreują zagranicą czarny obraz kraju, w którym nie są przestrzegane prawa człowieka, nie tylko są kłamliwą podstawą po uchwalania przez Parlament Europejski kolejnych rezolucji wymierzonych w Polskę, ale też zaczynają przybierać formę karania finansowego naszego kraju, na razie w stopniu minimalnym, ale to jak z krojeniem salami, po kawałku. Raz tu się odkroi, raz gdzie indziej, a w ostateczności chce się stworzyć narzędzie, które w kolejnym budżecie UE na lata 2021-2027 da rządzącym tą organizacją liberalno-lewicowym elitom prawo do bezwzględnego ingerowania w wewnętrzną politykę państw członkowskich w tych obszarach, które do tej pory należały do ich kompetencji, co gwarantowały przyjęte traktaty, będące podstawą funkcjonowania tej wspólnoty.
Samorządy na cenzurowanym
W odpowiedzi na Warszawska Kartę LGBT niektóre z polskich samorządów podjęły uchwały bądź przyjęły Samorządową Kartę Praw Rodziny. W części uchwał mówi się wyraźnie o sprzeciwie wobec narzucania i propagowania ideologii LGBT np. poprzez żądania wprowadzenia, nawet wbrew woli rodziców, seksualizacji w szkołach ich dzieci i zawierają one takie treści, jak ta Rady Miasta w Tuchowie:
W związku z wywołaną przez niektórych polityków wojną ideologiczną Rada Miejska w Tuchowie podejmuje deklarację „Gmina Tuchów wolna od ideologii LGBT+”. Radykałowie dążący do rewolucji kulturowej w Polsce atakują wolność słowa, niewinność dzieci, autorytet rodziny i szkoły oraz swobodę przedsiębiorców. Dlatego będziemy konsekwentnie bronić naszej wspólnoty samorządowej! (…) Dla dobra życia, rodziny i wolności deklarujemy, że samorząd, który reprezentujemy- zgodnie z naszą wielowiekową kulturą życia społecznego- nie będzie ingerować w prywatną sferę życia Polek i Polaków. Nie damy narzucić sobie wyolbrzymianych problemów i sztucznych konfliktów, które niesie ze sobą ideologia LGBT+.
Podpisywano także Samorządową Kartę Praw Rodziny, która nie porusza kwestii skłonności seksualnych, jak również nie narusza zasady równego traktowania jakiejkolwiek grupy i nie ma w niej żadnego odniesienia do ideologii LGBT. Nie przeszkodziło to jednak aktywistom LGBT, by listopadzie 2019, na forum Parlamentu Europejskiego zaprezentować tak zwany „Atlas nienawiści” zawierający mapę wskazującą niemal 100 polskich samorządów, które przyjęły prorodzinne uchwały, w tym m.in. Samorządową Kartę Praw Rodzin i fałszywie oskarżyć Polskę o dyskryminowanie osób o skłonnościach homoseksualnych, sugerując, że obowiązują tam przepisy wymierzone w ludzi o innej orientacji seksualnej. W taki sposób przedstawiono samorządy, które podjęły działania w celu wsparcia rodziny, rodziców i dzieci.
Kłamliwa kampania przynosi efekty
Tego typu zniesławiające informacje, oskarżające nie tylko samorządy, ale i polskie państwo, pojawiły się w wielu polskich oraz zagranicznych mediach. „Homofobia”, „łamanie unijnych wartości”, „dyskryminacja nie może być tolerowana” grzmiały media i unijni urzędnicy, tylko jakoś nigdzie nie padał konkretny przykład na czym ta dyskryminacja ma polegać. Ale ta zakłamana propaganda dała pretekst do nałożenia sankcji finansowych i w lipcu komisarz UE ds. równości Helena Dalli , poinformowała, że sześć polskich gmin, w których przyjęto uchwały o „strefach wolnych od LGBT” lub „prawach rodzin”, nie dostanie europejskich funduszy na partnerstwo miast.
Na ostatnim posiedzeniu Parlamentu Europejskiego, na którym miedzy innymi stanął projekt kolejnej, opartej na kłamliwych informacjach dostarczanych z Polski przez opozycję rezolucji wymierzonej w nasz kraj, komisarz Vera Yourowa musiała przyznać, iż:
Komisja do tej pory nie otrzymała jeszcze żadnej konkretnej skargi dotyczącej pogwałcenia praw osoby w świetle takich oświadczeń (uchwał polskich samorządów – p. A.J), ale na razie KE pilnie analizuje sytuację.
Nie otrzymała, ale przecież mogła otrzymać i kto wie, czy nie otrzyma…
Jednak nie przeszkodziło to przewodniczącej Komisji Europejskiej, Ursuli von der Leyen zawrzeć w swoim pierwszym orędziu o stanie Europy, wygłoszonym w tym samy czasie na forum PE kategorycznej opinii, że „strefy wolne od LGBT, to strefy wolne od ludzkości. Nie ma dla nich miejsca w naszej Unii” i zapowiedzieć prace KE nad „wzmocnieniem praw osób LGBT”. W powiązaniu z apelem o to, by w UE przejść do głosowania większością kwalifikowaną, przynajmniej jeśli chodzi o prawa człowieka i wprowadzanie sankcji, jest to wyraźna zapowiedź dążenia do stworzenia mechanizmu, który by ograniczył tę resztkę suwerenności państw członkowskich, którą zapewniały im traktaty i pozwolił ingerować również w sprawy światopoglądowe, wyłączone z kompetencji unijnych urzędników, pod groźbą cięcia należnych państwom członkowskim według dotychczasowych kryteriów (wielkość PKB i liczba ludności) środków z unijnego budżetu.
Czy w Polsce obywatele nie mają równych praw?
Zdaniem norweskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie mają. W komunikacie ogłoszonym na oficjalnej stronie ministerstwa kilka dni temu możemy przeczytać taką opinię o uchwałach polskich samorządów:
Takie deklaracje nie są zgodne z wartościami, na których opiera się europejska współpraca. Istnieją również przesłanki do stwierdzenia, że naruszają Europejską Konwencję Praw Człowieka. Osoby LGBT mają prawo do takiej samej ochrony przed naruszaniem ich praw i wolności osobistych, jak wszyscy inni obywatele Europy
Skoro już Norwedzy powołują się na Konwencje Praw Człowieka, to może warto przypomnieć, że w jej artykule 10 pt. Wolność wyrażania opinii, możemy przeczytać:
Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe.
Zatem czy samorządy nie mogły skorzystać z prawa do wolności wyrażania opinii? Przecież tym właśnie są te uchwały, niewprowadzające do polskiego porządku prawnego jakichkolwiek przepisów wymierzonych w społeczność LGBT.
We wspomnianej Konwencji artykuł 14 o zakazie dyskryminacji stanowi:
Korzystanie z praw i wolności wymienionych w niniejszej Konwencji powinno być zapewnione bez dyskryminacji wynikającej z takich powodów jak płeć, rasa, kolor skóry, język, religia, przekonania polityczne i inne, pochodzenie narodowe lub społeczne, przynależność do mniejszości narodowej, majątek, urodzenie bądź z jakichkolwiek innych przyczyn.
Nasza Konstytucja zapewnia takie prawo obywatelom w artykule 32 :
Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
Interpelacja norweskiej posłanki, byłej minister spraw zagranicznych, która zwróciła swojemu rządowi uwagę na kwestię uchwał przyjętych przez polskie gminy w „sprawie stref wolnych od LGBT” spowodowała szybką reakcję resortu spraw zagranicznych, bowiem według minister Eriksen Soereide, finansowane przez rząd inicjatywy muszą wypełniać zasady takie jak podstawowe prawa i wolności, a także prawa mniejszości. „Jeśli okaże się, że projekty nie przestrzegają zasad i zawartych umów, mogą zostać wstrzymane, a finansowanie wycofane”. I tak się stało, bowiem po” analizie sytuacji prawnej” w polskich gminach, które wprowadziły strefy wolne od LGBT zapadła decyzja:
Kraśnik i gminy z podobnymi deklaracjami nie otrzymały wsparcia projektowego w bieżącym okresie finansowania i nie otrzymają takiego wsparcia, dopóki te deklaracją pozostają w mocy. Dotyczy to również wszystkich instytucji kontrolowanych przez władze miejskie.
Mocno ciekawi zawartość tej „analizy prawnej”, kryteria, jakie w niej zastosowano i jej autorzy, choć można z góry założyć, że MSZ Norwegii raczej nie korzystał z norweskich ekspertów.
Na ironię zakrawa fakt, że to właśnie Norwegia usiłuje pouczać Polskę w sprawie respektowania Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, gdy tymczasem w tym właśnie kraju hoduje się pod parasolem państwa jedną z najbardziej niehumanitarnych instytucji, jaką jest Barnevernet, czyli Norweski Urząd Ochrony Praw Dziecka. Będący wielokrotnie na celowniku Rady Europy I TSUE urząd oskarżany jest o rażące naruszania praw przysługujących rodzinom i jest bohaterem raportu przyjętego przez Komitet Spraw Społecznych Rady Europy, krytycznego wobec opresyjnego systemu Barnevernet. W tym przypadku jednak Konwencja i jej 8 artykuł, mówiący o prawie do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, który głosi, iż „każdy ma prawo do poszanowania swojego życia prywatnego i rodzinnego, swojego mieszkania i swojej korespondencji” widać w Norwegii nie ma zastosowania.
A co na to polski rząd?
Próbowałam na oficjalnej stronie polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych znaleźć stanowisko w sprawie decyzji podjętych przez Norwegię w związku z odebraniem samorządom środków z Funduszy Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Nie znalazłam. Szukałam w Internecie jakiegoś stanowiska na przykład polskiego ministra d.s. europejskich. Nie ma. Także w przestrzeni publicznej żadnego odniesienia się polskiego rządu ani do ostatniej rezolucji Parlamentu Europejskiego, ani do zapowiedzi chęci wprowadzenia większości kwalifikowanej w głosowaniach, co odbierałoby Polsce prawo weta, nie zauważyłam.
Eurodeputowani Zjednoczonej Prawicy drą szaty w mediach, eurodeputowani opozycji nic sobie nie robią z epitetu „zdrajcy” i chodzą w aureoli obrońców mniejszości seksualnych i wartości europejskich. Hasła niesione na wyborczych sztandarach prawicy o ochronie i wsparciu polskiej rodziny, powielone w uchwałach samorządów, zostały widać schowane do następnych wyborów.
I rodzi się pytanie, jak to jest, że kilkunastu posłów do Parlamentu Europejskiego, kilku krajowych aktywistów LGBT na czele z kłamcą i twórcą fake newsów ( n. b. mających możnych protektorów i wsparcie potężnych mediów) bezkarnie rozpowszechnianych w zagranicznej przestrzeni medialnej jest bardziej skutecznych w oczernianiu Polski niż cały aparat państwa w jej obronie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/518447-czy-panstwo-jest-bezsilne-wobec-karania-polski