Pytają nas zaniepokojeni czytelnicy, czy Zjednoczona Prawica naprawdę może się rozpaść? Odpowiedź musi być warunkowa: raczej nie, mamy do czynienia z pewnym siłowaniem związanym z układaniem się na trzy lata. Ale – i to jest właśnie to zastrzeżenie – dynamika procesu politycznego i ludzkie emocje powodują, że czasami to, co było zaplanowane jako polityczny spektakl, zamienia się w prawdziwą wojnę. W pewnym momencie, jeśli padnie zbyt wiele mocnych słów, do stołu negocjacji nie daje się wrócić, zaufanie jest zrujnowane. Wojny wewnętrznej nikt nie wygra.
Dlatego warto apelować o rozwagę.
Najważniejszym podmiotem normalnych w demokracji targów nie mogą być sfery wpływów, choć politycy mają prawo i obowiązek o nie zabiegać, ale nadzieje i oczekiwania wyborców. W przypadku obozu propolskiego, co także coś więcej - szansa, która zdarza się może raz na generację.
Pamiętajmy o tym: innej prawicy nie będzie, nie narodzą się za chwilę lepsze PiS, Solidarna Polska i Porozumienie. Świadomość tego, jak rzadkim darem, w tych warunkach wewnętrznych i europejskich, są dla Polski rządy propolskie, patriotyczne, to chyba zresztą najważniejszy czynnik wyróżniający nasze środowisko medialne od innych, nominalnie podobnych. Nieskromnie powiem, że my wiemy to, co inni dopiero kiedyś odkryją: jeśli ten obóz zostanie rozsypany, na kolejny podobny poczekamy z dwie dekady. To nie jest zabawa.
Politykom Zjednoczonej prawicy warto przypomnieć trzy zasady, które - obok programu - dały im sukces: jednoznaczne przywództwo Jarosława Kaczyńskiego, wzajemny szacunek, unikanie pyskówek w mediach. One nadal obowiązują, pomimo naturalnych różnic.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/518155-czy-zjednoczona-prawica-naprawde-moze-sie-rozpasc