„Wybór przed polskimi elitami będzie prosty – albo totalny opór i trwanie na stanowisku prawdy, albo stopniowe uleganie i rewolucjonizowanie Polski w imię pewnych wytycznych, które stamtąd przyjdą” - mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II po kolejnej debacie o Polsce i rezolucji Parlamentu Europejskiego.
wPolityce.pl: Kilka dni temu mieliśmy kolejną już debatę w Parlamencie Europejskim o stanie praworządności w Polsce, dziś PE przyjął w tej sprawie rezolucję. Czy możemy spodziewać się, że to ganienie Polski kiedyś się zakończy?
Prof. Mieczysław Ryba: Jeśli Polska stanie się w pełni dominium niemieckim czy zgodzi się na to, kiedy Polska przyjmie agendę rewolucyjną, będzie tak jak inne kraje, skrajnie genderystyczną, multikulturową, ekologistyczną – co na marginesie zaczyna się dziać – to wtedy skończą się te debaty. Wtedy będziemy państwem demokratycznym, praworządnym, wtedy będą nas wszyscy chwalić, a może nawet kogoś w rodzaju Donalda Tuska wyeksponuje się na jakieś wysokie stanowisko. To są te przyczyny. Nie powinno martwić nas to, że neomarksistowska Europa, która jednak staje się coraz bardziej centralistyczna, nawet ma zakusy dominacji nad słabszymi, nad centralną Europą, oczywiście chodzi tutaj o ten wymiar niemiecki, że ona ciągle nas krytykuje i nas atakuje. Atakuje, bo się jeszcze bronimy. Jak przestaniemy się bronić, to nikt nie będzie się nami nawet interesował. Staniemy się nikim i w tym sensie wszyscy będą nas lubić, ale będzie to tylko pozór. W polityce nie chodzi o to, żeby być klepanym po plecach, żeby być mile odbieranym. W polityce chodzi o to, żeby realizować swoje interesy, swoje cele. One są w wielu aspektach, wymieniłem aspekt typowo polityczny, który przekłada się na gospodarkę i oczywiście aspekt ideologiczny. One wszystkie są dla Europy, dla tej współczesnej Unii, problemem.
Skąd bierze się naiwność czy pozorna naiwność europejskich polityków, którzy przyjmują bezkrytycznie wszystkie argumenty podsuwane im przez lewicowe organizacje czy opozycję?
Są tutaj dwie przyczyny. Jedna jest taka, że oni nie za bardzo myślą i rozumieją, tylko dostają wytyczne co robić z pewnych central decyzyjnych. Nie przesadzajmy, że są to poglądy tych polityków. Oni mają mgliste pojęcie o Polsce, niektórzy pewnie w ogóle tutaj nie byli. Natomiast druga rzecz - pamiętajmy, że pokolenie współczesnych polityków zachodnioeuropejskich, to pokolenie wychowane w marksistowskich uniwersytetach. A jeśli ktoś został wychowany w marksistowskim uniwersytecie, to ma mniej więcej takie rozumienie świata – tam gdzie katolicyzm, tam jest niewola, tam jest prześladowanie. To jest mniej więcej taka zbitka. Jeśli sięgnęlibyśmy głębiej w to, jakie tam treści są pokazywane, to taki jest związek przyczynowy – tak jest to ustawione. I w tym sensie oni, nawet będąc tak uformowanymi – wszystko jedno czy ktoś definiuje się prawicą, czy lewicą, bo prawicowość i lewicowość jest tam czysto umowna, w istocie jednych od drugich niewiele różni – to w tym względzie Polska jawi im się jako kraj dziki. Tak bywało nawet w wieku XVIII, z tych samych powodów. Dostają mniej więcej taki prikaz, bo wiadomo, że głównie Niemcy odpowiadają za ten segment polityki polskiej, więc stamtąd prawdopodobnie idą te sygnały, że trzeba tutaj robić te naciski. A druga rzecz, to jest kwestia ideologiczna. Te centra ideologiczne nieustannie obrabiają głowy zwykłym obywatelom, a szczególnie elicie. Oni doskonale wiedzą gdzie są jeszcze pozostałości dawnej Europy – tej Europy, która jest oparta o chrześcijaństwo, prawo rzymskie, filozofię grecką, a nie o mity neomarksistowskie, więc trzeba to zniszczyć.
W tym procesie ważną rolę odgrywa polska opozycja, która atakuje nasz kraj na arenie międzynarodowej. Czy jest szansa na zmianę jej strategii, która dotychczas nie przyniosła pozytywnych skutków w postaci wyborczych zwycięstw?
Może jakaś korekta nastąpi, przynajmniej u niektórych. Natomiast niektórzy przywykli już do roli donosicieli na Polskę. Tak jakby zrozumieli, że za to im się płaci, wcale nie tak mało, jak na polskie warunki. I wydaje się, że trudno z tej roli wypaść. Co innego będą robić? Przecież niewiele innego potrafią, niewiele mają do powiedzenia. Wszystko jedno – głupio czy mądrze – ważne, żeby zaistnieć, a może w zamian za to coś się otrzyma. Zresztą podobnie jak inni. Co miał Frans Timmermans do Polski w sensie osobistym albo jako reprezentant Holandii? Przecież nie mamy jakichś sprzecznych interesów. Po prostu popisywał się swoją aktywnością antypolską, żeby uzyskiwać wynagrodzenie od tych, którzy realnie płacą w tejże Europie. Myślę, że w taką pułapkę wpadła część naszej polskiej opozycji i bez względu na to czy im się to opłaca, czy nie opłaca, inaczej nie potrafią. Nie potrafią inaczej się wybić, pokazać że coś znaczą. Wydaje im się, że wtedy jest dobrze, kiedy ktoś ich poklepie po ramieniu. A jak ich nie daj Boże zgani, to znaczy, że jest bardzo źle. Tymczasem, jeśli zaczną reprezentować polskie interesy, to będą ich bardziej ganić, bo to jest walka, to są twarde negocjacje, to są różne podchody. Jeśli więc odczytaliby dobrze to, co jest w interesie Polski, to wtedy martwiliby się tym, że ich chwalą, a nie trapili tym, że ktoś ich gani.
Ostatnio widzimy pewne przyspieszenie – szefowa Komisji Europejskiej zapowiada m.in. inicjatywy w sprawie osób LGBT, jeszcze większej redukcji emisji CO2, a praworządność już jest na agendzie. W którą stronę idzie Unia Europejska?
Wygląda na to, że w stronę skrajnie ideologiczną, czyli zawracania porządku natury we wszystkich aspektach. Wspominałem już jakie to są przestrzenie. Ta pierwsza podstawowa, to rewolucja seksualna, stąd nagle atak na polskie samorządy, które nie chcą ideologii LGBT w szkołach itd. Zmanipulowano to jako „strefy wolne od LGBT” po to, żeby łatwo propagandowo w to uderzać. Jeśli oczywiście wejdziemy w adopcję dzieci, bo o to tutaj chodzi, to proszę powiedzieć dlaczego w prawodawstwie polskim mamy uznawać, że dwóch panów, jeśli sobie przywiezie dziecko, to są ich rodzice, a ci którzy żyją w Polsce nie mogą mieć takiego prawa? Przecież to jest prosta droga do tego, żeby wymuszać zmianę prawa. Każdy konstytucjonalista powiem wtedy, że nie może być tak, skoro w Unii jest swoboda osiedlania, że jakaś para ma prawa, a Polacy z jakiej racji mają nie mieć? Jeśli w Polsce zmieni się prawodawstwo, co do przyjeżdżających tu Niemców czy Francuzów, to analogicznie trzeba byłoby je zmienić w odniesieniu do mieszkających tutaj w Polsce homoseksualistów. Proszę zwrócić uwagę, że to jest po prostu wymuszanie, niemalże na sposób totalny, rewolucji. I z tym się trzeba liczyć. Przychodzą lata bardzo silnej presji w tym względzie, również w kwestiach związanych z klimatem. Kto ma trochę rozsądku, to doskonale wie, że nie chodzi o żaden klimat, a o ogromne pieniądze. Natomiast wiara w to, że węgiel niszczy naturę jest tak niepoważna, dla kogokolwiek, kto w tej naturze się porusza, chociaż coraz mniej ludzi to rozumie, że to są nieraz po prostu absurdy. Z tym będziemy mieli do czynienia – ze spotęgowaną presją. Wybór przed polskimi elitami będzie prosty – albo totalny opór i trwanie na stanowisku prawdy, albo stopniowe uleganie i rewolucjonizowanie Polski w imię pewnych wytycznych, które stamtąd przyjdą.
Not. kb
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/518086-wywiad-prof-ryba-o-opozycji-przywykli-do-roli-donosicieli