Parę miesięcy temu, w czasie, kiedy w instytucjach unijnych toczyła się dyskusja o tym czy dostęp państw członkowskich UE do wspólnych środków ma być związany z tzw. zasadą praworządności, napisałem:
„Polska ma dzisiaj problem z Brukselą, ponieważ chce budować własne sądownictwo, a to oznacza, że jutro wszyscy w regionie Europy Środkowej moglibyśmy się znaleźć na linii ataku z wielu innych powodów. Dla przykładu, kto nam zagwarantuje, że Chorwacja, która podczas referendum 2013 roku ochroniła definicję małżeństwa jako wspólnoty kobiety i mężczyzny nie zostanie w pewnym momencie zmuszona, aby ten zapis w Konstytucji zmienić? Czy ta ochrona tradycyjnego małżeństwa stanie się wystarczającym powodem dla liberałów, aby oskarżyć nas o niszczenie „zasady praworządności“?”
CZYTAJ TAKŻE: Czy ci, którzy bronią tradycyjnych wartości w Unii Europejskiej, będą musieli niedługo płacić miliardowe kary?
To co wtedy napisałem mogło zabrzmieć jak przesada. Dzisiaj jednak, kiedy szefowa KE Ursula von der Leyen mówi o „strategii wzmocnienia praw osób LGBTQI” którą niedługo ma przyjąć jej Komisja, wygląda to zupełnie inaczej.
„Nie spocznę w wysiłkach na rzecz budowy unii równości, gdzie wszyscy mogą być tym, kim naprawdę są - bez obawy przed oskarżeniami lub dyskryminacją, bo bycie sobą to nie jest ideologia…W ramach tego będę również dążyć do wzajemnego uznawania stosunków rodzinnych w UE. Jeśli jesteś rodzicem w jednym kraju, jesteś rodzicem w każdym kraju”, ostrzega szefowa KE w swojej mowie w Parlamencie Europejskym, w której przedstawiła „swoją wizję Europy”.
Jak widzimy, w tej wizji chodzi o narzucane swojego światopoglądu i jednej polityki, która decyduje o wszystkim. Naprawdę, nie jesteśmy dalecy od sytuacji, gdy państwa, które w swoich konstytucjach bronią małżeństwa jako wspólnoty kobiety i mężczyzny (jak Polska albo Chorwacja) będą z tego powodu oskarżane o „niszczenie praworządności“. W Parlamencie Europejskim w tym czasie dzieje się jeszcze jedna rzecz. PE zagłosował dziś nad projektem rezolucji dot. praworządności w Polsce.
Chodzi o jeszcze jedną próbę presji na polski rząd która, wygląda na to, że nie przyniesie oczekiwanego przez Brukselę efektu. Myślę, że efekt będzie akurat kompletnie odwrotny do zamierzonego.
Rezolucja PE, która krytykuje polski rząd tylko polepszy jego reputację w większej części europejskiej opinii publicznej. Mówię o tej części, która czuje, że instytucje UE są coraz bardziej oddalone od interesów zwykłego europejskiego obywatela i, że ich głównym zadaniem jest narzucanie ideologicznych agend.
Wiem, jak informacje o takich rezolucjach wymierzonych przeciwko Polsce czy Węgrom są przyjmowane w Chorwacji. Pod tekstami na ich temat można przeczytać komentarze wspierające Warszawę i Budapeszt i żal „ dlaczego nie mamy takiego rządu”. Ci, którzy próbują zrobić z Polski „enfant terrible” Europy, robią z niej bohatera. To fakt.
I dlatego, nie powinniśmy się obciążać ewentualnymi PR-owskimi konsekwencjami tych rezolucji.
CZYTAJ TAKŻE Praworządność zostanie zdefiniowana poza naszymi plecami? Waszczykowski: Istnieje takie zagrożenie
Musimy jednak być świadomi, jako mówił o tym niedawno eurodeputowany Witold Waszczykowski, że mogą być one wstępem do procesu, w którym UE będzie „definiować praworządność bardzo szeroko, a więc będą w niej uwzględnić prawo do aborcji, prawa LGBT itd”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/518072-ue-chce-zrobic-z-polski-enfant-terrible-europy