Zdaniem Radosława Sikorskiego, opór dużej części polskiego społeczeństwa przeciwko lewicowej agresji, przeciwko próbom narzucenia nowego systemu wartości, to operacja rosyjskich służb specjalnych:
Wojna kulturowa została zaimportowana z Rosji do Polski kanałem kościelnym. Ludzie KGB, GRU odkryli, że stosunek do LGBT to ta jedna rzecz, w której polskie społeczeństwo jest inne od Zachodu. (…) to doprowadziło do stworzenia w Polsce, jednoetnicznym kraju, dwóch plemion politycznych -
— mówił Sikorski.
Pogląd w istocie niesamowity, sfalsyfikowany jeszcze tego samego w Parlamencie Europejskim. Bo przecież teoretycznie Polskę atakowano za tzw. „strefy wolne od LGBT”, faktycznie nie istniejące, wykreowane przez lewackich bojowców. Dlaczego więc szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen nie ograniczyła się do potępienia czegoś, co jej zdaniem istnieje, i co ją oburza, ale poszła dalej, zapowiadając narzucenie całej Europie obowiązku przyznania parom homoseksualnym drastycznych przywilejów?
Bo przecież zapowiedź szefowej KE:
W ramach tego [pakietu rozwiązań] będę również dążyć do wzajemnego uznawania stosunków rodzinnych w UE. Jeśli jesteś rodzicem w jednym kraju, jesteś rodzicem w każdym kraju.
To nie jest odniesienie się do jakiegoś status quo, które Polska rzekomo narusza. To jest stwierdzenie, że zmusimy Was - przemocą, szantażem, piętnowaniem - byście poszli tam, gdzie my idziemy, i gdzie chce już iść także Radosław Sikorski. To jest agresja przeciwko naszej cywilizacji, a nie obrona rzekomo zagrożonych mniejszości.
W jednym Sikorski ma rację: to przyszło ze wschodu, z Rosji bolszewickiej. Tak jak mówiła w 2014 roku śp. prof. Anna Pawełczyńska:
Komunizm sowiecki i sowiecki marksizm-leninizm, który desantem usadowił się w Polsce, przeszedł drogę na Zachód, w jakimś stopniu personalną, a w jakimś ideologiczną. I tam przekształcił się w coś, co nazywa się ślicznie „lewicą liberalną”. To coś nie dokonuje już jawnych zbrodni, chociaż dopuszcza niejawne, ale jest logiczną kontynuacją sowieckiego komunizmu. Dla mnie to nowy totalitaryzm.
Głowa hydry, by przypomnieć tytuł pani książki, odradza się?
Tak. Warto pamiętać, że totalitaryzm nazistowski, wymyślony przez Niemców, nie jest dziś zagrożeniem, na pewno w Europie. Zagrożeniem dla kultury europejskiej są różne warianty przekształconego sowieckiego komunizmu. To oczywiście skutki długiego procesu społecznego, krążenia elit i ideologii, przy czym sposób aplikowania tej ideologii jest za każdym razem dostosowywany do potrzeb i mentalności społeczeństwa, które ma oszukiwać.
Na czym polega totalitarność „lewicowego liberalizmu”?
Na rozbijaniu wspólnot i uderzaniu w wartości, na odbieraniu naturalnych więzi człowieka. To podstawowa cecha wszystkich totalitaryzmów. Wspólnota bez trwałych wartości nie może istnieć. Można to porównać z prawami ruchu drogowego. To, czy ruch mamy lewostronny, czy prawostronny, jest obojętne moralnie, ale dzięki temu ludzie na drogach się nie zabijają. Gdyby jednak wprowadzić odpowiednik relatywizmu moralnego na płaszczyźnie ruchu drogowego, nastąpiłaby katastrofa.
To jest być może najwyższy stopień totalitarnego zniewolenia: przedstawiać obronę słabszych, zagrożonych potężną presją, jako atak, a agresywnych bojowców, profanujących, prowokujących, osłanianych przez potężne globalne siły opisywać jako skrzywdzone niewiniątka.
W sumie sytuacja jest trudna. Ma rację prof. Ryszard Legutko, gdy stwierdza, że ludzie rządzący Unią nie zawahają się przed niczym, w tym przed kolejnym podeptaniem traktatów. W tej sytuacji Polska nie ma wyjścia: musi wyznaczyć czerwoną linię, której przekroczenie będzie skutkowało wetem. Cofać się dalej nie można, bo nie ma już gdzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/517993-sikorski-ma-racje-to-przyszlo-z-moskwy-wyrasta-z-bolszewii