Jak podaliśmy wczoreaj, Wojewódzki Sąd Administracyjny przychylił się do skargi Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara.
W ocenie sądu kwietniowa decyzja szefa rządu o przygotowaniu wyborów przez Pocztę Polską nieważna i rażąco naruszyła prawo.
Zaskarżona decyzja jest nieważna. (…) Przepis przewiduje dwie podstawy stwierdzenia nieważności: gdy rażąco narusza prawo i została wydana bezpodstawnie. W ocenie sądu obie te podstawy w tej sprawie zaistniały
— uznał WSA. Decyzję szefa rządu z 16 kwietnia br. zaskarżył Rzecznik Praw Obywatelskich.
Te słowa zasmucają. Sędziowie, którzy wielokrotnie powoływali się w swoich decyzjach na dobro wyższe jakim jest Konstytucja i prawo obywateli do wyrażania swojej opinii (choćby masowo uniewinniając wszystkich uczestników kodziarskich akcji, nawet gdy były one oczywistym naruszeniem praw innych osób, jak blokadą obchodów smoleńskich, nawet gdy były to ataki na policjantów), tym razem interpretują prawo tak wąsko, jak to tylko możliwe.
A przecież zarówno premier Mateusz Morawiecki, wicepremier Jacek Sasin i władze Poczty Polskiej działali wówczas w podstawowym interesie społecznym, próbowali zapewnić demokratyczne wybory prezydenckie w warunkach nadzwyczajnych, w czasie stanu epidemicznego, w obliczu zarazy, która była wtedy wielką niewiadomą.
Konstytucja RP nakazuje organom władzy publicznej dbać o demokratyczną legitymizację, a wolne, równe, powszechne i tajne wybory to podstawa. W sytuacji, gdy nie mogliśmy wychodzić z domów i nie było wiadomo jak długo to potrwa, głosowanie korespondencyjne jawiło się jako najlepsze rozwiązanie.
Gdyby pójść tokiem myślenia sądów, państwo nie ma prawa bronić swoich obywateli bez precyzyjnej podstawy prawnej. Czy zatem powinno wysyłać wojska do zbudowania mostu pontonowego na Wiśle, bo ścieki znów popłynęły do morza ze źle zarządzanej stolicy? Absurd! A przecież nie ma ustawy, która o takiej dokładnie sytuacji mówi. Ktoś jednak musiał podjąć decyzje, opierając się na innych, ogólnych aktach prawnych. Podobnie było w sprawie wyborów.
Dodatkowym czynnikiem była antydemokratyczna pułapka, choć może trzeba użyć i słowo „spisek”, zorganizowany przez opozycję. Plan był przecież prosty: wybory się nie odbywają w terminie konstytucyjnym, wygasa kadencja prezydenta Andrzeja Dudy, w Sejmie organizuje się nowa większość, z udziałem grupy Jarosława Gowina, i Marszałkiem Sejmu zostaje ich człowiek. I przejmuje - bez pytania Polaków o zdanie - obowiązki głowy państwa.
Nie trzeba chyba naszym czytelnikom przypominać, że podobny manewr zastosowano, gdy jeszcze nie wygasło smoleńskie pogorzelisko, gdy informacja o śmierci śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie była potwierdzona, po tragedii smoleńskiej w kwietniu 2010 roku.
Opozycja od początku epidemii grała tu nieczysto. Jak przypomina zdjęcie powyżej, z jednej strony głosiła iż „wybory mogą zabić”, a nawet (marszałek Grodzki) „koperty są zabójcze”, z drugiej już szykowała się do podważenia każdej formy wyborów, które nie dadzą jej władzy.
Podkreślam: ludzie, którzy w kwietniu bronili polskiej demokracji i Konstytucji, w tym premier Morawiecki, zasługują na uznanie, a nie wyroki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/517830-wyrok-na-premiera-on-wtedy-bronil-demokracji-i-konstytucji