„Eurodeputowani z innych krajów, jeśli są w opozycji do rządu, to nie biorą udziału w takim cyrku i wolą załatwiać sprawy z rządem we własnym kraju, a nie na forum międzynarodowym. Szkoda, że europosłowie z polskiej opozycji odstają od tej europejskiej reguły” — powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
CZYTAJ WIĘCEJ: „Grillowanie” Polski? Podstawy są absurdalne! Tarczyński do Lewandowskiego: Kolejna debata, po waszych kolejnych donosach
wPolityce.pl: W Parlamencie Europejskim ma się odbyć debata na temat Polski. Czego możemy się spodziewać?
Ryszard Czarnecki: Myślę, że jest to kolejny przykład na prawdziwość starego polskiego powiedzenia, że jak chce się uderzyć, to kij się zawsze znajdzie. Tak naprawdę nie chodzi tutaj o kwestie rzeczywistości, takiej czy innej, tylko o pretekst do uderzenia w Polskę. Takim pretekstem był już kornik drukarz, mimo że w Niemczech chore drzewa były wycinane na dużo większą skalę. Był odstrzał dzika w Polsce, chociaż dziki w Belgii odstrzeliwano w dużo większej liczbie. Był w końcu temat praworządności w Polsce, chociaż w innych krajach europejskich są dużo bardziej daleko idące związki formalne między politykami a nominacjami w sądownictwie.
Teraz wynaleziono pretekst do wojny ideologicznej z Polską, gdzie część europosłów z partii lewicowych ma przede wszystkim za złe, że w Polsce lewica jest bardzo słaba - nie było jej w ogóle w parlamencie poprzedniej kadencji, a teraz jest reprezentowana w bardzo niewielkiej liczbie. Z kolei inna grupa europosłów uważa, że to dobry pretekst, by uderzyć w nasz kraj i ograniczyć jego konkurencyjność.
Debata jest związana z raportem przygotowanym przez hiszpańskiego europosła Juana Fernando Lopeza Aguilara, szefa Komisji Wolności Obywatelskich. Temat ten już się przewijał. Możemy się spodziewać, że będzie powtarzała się ciągle ta sama śpiewka o „praworządności” i „sądach”?
Nie dziwię się, że hiszpański europoseł z formacji rządzącej tym krajem, czyli partii socjalistycznej, inicjuje debatę na temat Polski, bo w ten sposób unika dyskusji nt. sytuacji w Katalonii, brutalności tamtejszej policji i władz w Madrycie. To klasyczne przerzucanie piłeczki do polskiego ogródka, by nie mówić o tym, jak wygląda sytuacji praworządności w Hiszpanii.
Ma wrócić też kwestia tzw. stref wolnych od LGBT, choć udowadniano już przecież, że to fake news.
Intencją jest odgrzewanie starych kotletów, a nie kwestie merytoryczne…
Nie lepiej, by eurodeputowani zajęli się realnymi problemami, jak sytuacja na Białorusi?
Oczywiście, że lepiej. Ale tak naprawdę PE jest instytucją polityczną, gdzie nie rozpatruje się kwestii wyłącznie merytorycznie, lecz pod kątem politycznym. A jest od kilku lat potrzeba, żeby uderzać w Polskę. Znaleziono kolejny kij, a nawet kijaszek.
Po spotkaniu premiera z przedstawicielami ugrupowań parlamentarnych usłyszeliśmy o tym, że padła deklaracja intensyfikacji wspólnych działań na forum PE ws. Białorusi.
Bylem na tym spotkaniu i reprezentowałem sprawę interwencji mojej i posła Roberta Biedronia, mojej - jako szefa delegacji ds. współpracy UE-Rosja, jego - jako szefa delegacji ds. stosunków z Białorusią. Pokazaliśmy, że można działać ponad podziałami, co w PE zostało bardzo dobrze przyjęte. Na pewno akcje Polski przez to wzrosły. To przykład na to, że tak właśnie trzeba działać, bo polska zgoda ws. Białorusi i spraw wschodnich przenosi się na mocniejszą pozycję Polski w Unii Europejskiej i na arenie międzynarodowej. A przed nami jest przecież kwestia Nord Stream 2, tym bardziej więc powinniśmy być zjednoczeni.
Jednak można odnieść wrażenie, że niektórzy europosłowie z list opozycji czują satysfakcję, że na forum PE będą mogli kolejny raz uderzyć w rządzących. Jak więc działać potem wspólnie w sprawie Białorusi?
Polska opozycja jest wyjątkiem na skalę PE. Eurodeputowani z innych krajów, jeśli są w opozycji do rządu, to nie biorą udziału w takim cyrku i wolą załatwiać sprawy z rządem we własnym kraju, a nie na forum międzynarodowym. Szkoda, że europosłowie z polskiej opozycji odstają od tej europejskiej reguły. Zwracam też uwagę na zachowanie dwóch europosłanek, jedną z nich jest pani Thun und Hohenstein, w sprawie przekopu Mierzei Wiślanej, co z kolei jest wsparciem narracji rosyjskiej. To realny problem, że niektórzy europosłowie opozycji – podkreślam słowo „niektórzy”, bo oczywiście nie wszyscy - basują jednej albo drugiej stronie.
Not. ak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/517576-wywiad-czarneckiuderzaja-by-oslabic-nasza-konkurencyjnosc