Prezydent Warszawy nadal nieobecny. Pojawiają się wprawdzie jego wpisy na portalach społecznościowych i kompletnie niespójne komunikaty, ale jego samego brak. Z nowego „ruchu obywatelskiego” będzie tyle samo, co z prezydentury. Jeśli ktoś jest immanentnie niezdolny do przekucia szansy w sukces, nawet PR-owcy nie pomogą.
Zbyt wiele politycznych szans uciekło Rafałowi Trzaskowskiemu, by można nadal nazywać go „złotym dzieckiem Platformy”. Dlaczego tak łatwo je przepuszcza? Może przez brak politycznego wyczucia, może przez przerośnięte i narcystyczne ego, może przez niechęć do przepracowywania się, może przez oderwanie od konkretów i realiów. Gdyby miał choć minimalne zdolności przywódcze i instynkt polityczny, nawet awarię „Czajki” wykorzystałby do wzmocnienia swojej liderskiej pozycji. Co zrobił w sytuacji kryzysowej? Usunął się w cień, żeby nie kojarzono go ze zrzutem ścieków do Wisły i kolejny raz obciążył odpowiedzialnością PiS. Jak obsesja, to obsesja.
Kilka dni temu Trzaskowski kolejny raz ogłosił przesunięcie terminu ogłoszenia startu jego nowego ruchu. Trudno traktować te mrzonki poważnie, zwłaszcza gdy posłuchać argumentacji. Stwierdził, że nie da się podpuścić Prawu i Sprawiedliwości i wciągnąć w „wojnę na ścieki”.
Nie dam rządzącym tej satysfakcji. Nie wejdę w polityczną walkę na poziomie ścieków. Oni marzą o tym, żeby ściągnąć mnie do tego poziomu i wykończyć doświadczeniem, ale ja wiem, że nie warto kłócić się z głupcem, bo po jakimś czasie ktoś, kto się temu przygląda, czyli nasz wyborca, przestanie dostrzegać między nami różnice
— napisał na Facebooku, podkreślając że „jeśli opozycja chce wygrać z PiS-em, nie może pozwalać sobie narzucać pola i zasad gry”.
Nie PiS powinien być w centrum naszego zainteresowania, ale ta ogromna większość Polek i Polaków, która nie głosuje na partię rządzącą. A oni nie oczekują od nas, że będziemy celniej i mocniej rzucać politycznym błotem, tylko zajmiemy się zdefiniowaniem na nowo wizji Polski, sposobu realizacji tej wizji w postaci nowego programu. Chcą też zobaczyć, że wyciągnęliśmy wnioski, potrafimy przyznać, że nie wszystko nam się udało i nie zawsze właściwie diagnozowaliśmy ich problemy. Chcą usłyszeć nową opowieść i nowy, świeży język
— napisał Trzaskowski.
Co jest więc treścią wiodącą powstającego podobno ruchu Trzaskowskiego? Niezmiennie Prawo i Sprawiedliwość, od którego tak usilnie próbuje się odciąć. I choć pisze, że „nie chce brać udziału w politycznej wojnie na ścieki”, najwyraźniej nadal nie ma pojęcia co ze sobą zrobić. Jako prezydent miasta kolejny raz skompromitował się nie tylko brakiem działań, które udaremniłyby kolejną awarię oczyszczalni ścieków, ale także tchórzliwą ucieczką od problemu. Jako potencjalny lider nowego ruchu, kompromituje się niezdolnością do podjęcia inicjatywy. Bo przecież gdyby był pomysł, program i chęci, dawno poznalibyśmy kształt tej mitycznej już „Nowej Solidarności”. Póki co nie ma nic.
Z zapałem i werwą działa za to Szymon Hołownia, który dawno przegonił Trzaskowskiego. I choć nie ma go nawet w Sejmie, pozyskuje do swojego ruchu parlamentarzystów. Jaki będzie efekt? Zaplecze medialno-biznesowe bardzo szybko zmieni obiekt wsparcia. Trzaskowski nie da rady pociągnąć nowego bytu politycznego, zwłaszcza określanego mianem „obywatelskiego”. Postawią więc na Hołownię. Bo nie chodzi tu przecież o wykreowanie nowej siły, niosącej nową jakość, ale o nową twarz, która pozwoli przejąć stare układy i zakonserwować stare interesy w pozornie nowym wydaniu.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/517199-dokad-zwial-trzaskowski-czy-ma-szanse-na-stworzenie-ruchu