Szymon Hołownia 1 września użył słów „nazistowskie kule”. Najpewniej chodziło o to, żeby nie oskarżyć o agresję na Polskę naszych przyjaciół zza Odry, ale wyszło, jak wyszło. Głupio.
Na pewno niektórzy z tych, którzy kule wystrzeliwali, byli nazistami, bo w 1939 r. co 14. Niemiec należał do NSDAP (w 1944 r. już co ósmy). Trudno jednak stwierdzić, jakie poglądy miały same pociski. Kto wie, może spora część z nich wyznawała ideologię LGBT – pamiętajmy, że w takich niestandardowych praktykach seksualnych uczestniczyło także wielu członków partii Hitlera. Może niektóre z kul dziś oddałyby głos nawet na samego Szymona. Ja bym ich nie stygmatyzował.
W tym samym czasie jedyna taka gazeta opublikowała tekst o „najważniejszej szpiegini II wojny światowej”. Nie wiem, czy „szpiegini” to najodpowiedniejsza…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/517120-kielbasa-i-sos-z-jezykowego-frontu