Wicepremier Jadwiga Emilewicz została zapytana o to, jak odnajduje się w konflikcie ideologicznym. Odpowiedziała następująco:
Być może po to jesteśmy w polityce, by o takie sprawy światopoglądowe zabiegać. Często nie odnajduję się w sposobie prowadzenia tych dyskusji. O te rzeczy warto się jednak spierać, o tę kategorię dobra wspólnego, o tym jestem przekonana. Różnica między częścią moich kolegów w obozie Zjednoczonej Prawicy polega na tym, że te wojny kulturowe można prowadzić różną amunicją
— mówiła, po czym dodała:
Nasza husaria wygrywała wiele bitew, ale były też takie, w których została niestosownie użyta
Prowadzący dopytał czy to „husaria Solidarnej Polski została niestosownie użyta”.
Ona nie prowadzi do celu, tej wojny w taki sposób nie wygramy
— stwierdziła.
Na pewno zaistniejemy w mediach, na pewno za sprawą kilku tego typu inicjatyw będziemy długo na paskach w mediach, ale czy wygramy w ten sposób, czy przeciągniemy do nas, czy zmienimy kierunek zmian społecznych, który w Europie Zachodniej rozpoczął się 20 lat, nawet może zakończył się 20 lat temu?
Pani premier ma rację. Nie wiadomo, czy możemy znaleźć sposób na wygranie wojny kulturowej, którą radykalna lewica, nazwana przez śp. prof. Annę Pawełczyńską „zmutowanym bolszewizmem”, wypowiedziała społeczeństwom zachodu i nie tylko. Pani premier ma też rację podkreślając, że wojnę można prowadzić różną amunicją. Ma wreszcie rację, gdy mówi, że pewna część działań prawicy prowadzi donikąd, jest wyłącznie manifestacją.
Jest więc w tej wypowiedzi dużo racji. Ale jednocześnie nie ma najważniejszego. Skoro nie tak, skoro nie tędy, to którędy? Gdzie są pomysły na miękkie działania? Gdzie jest dorobek dyskretnej, inteligentnej, lekkiej, soft power w powstrzymywaniu bojowców, którzy chcą przejąć wychowanie naszych dzieci? W końcu kilka lat już minęło.
Pisałem już na naszym portalu, że w sprawie wojny kulturowej czas przestać skupiać się na diagnozach, a zacząć myśleć o receptach.
Odnosi się to jednak nie tylko do twardej prawicy, ale do wszystkich, którzy deklarują, że to również ich cel. Do wszystkich, którzy sprawuję tę funkcję dzięki ludziom, którzy oczekują, że jednak nie zamienimy biało-czerwonej na tęczową. Wszyscy muszą myśleć do przodu, wszyscy powinni chcieć. I wymagać, przede wszystkim od siebie. Bo rozbijać ataki sąsiada jest łatwo, ale samemu ruszyć na okopy, już trudniej.
W każdym razie warto, żeby deklaracje w sprawach tak kluczowych nie były bezobjawowe. Husaria rzeczywiście czasem zawodziła, ale jednak stawała do boju. I być może rzeczywiście nie mamy szans, ale nawet wówczas warto grać o czas, bo to zawsze szansa na interwencję Opatrzności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/516632-pani-premier-skoro-nie-tak-skoro-nie-tedy-to-ktoredy