PiS to ma szczęście. Niebywałe wręcz szczęście. Bo czyż to nie jest szczęście mieć taką opozycję i jej akolitów, którzy dokładają wszelkich starań, aby partia Jarosława Kaczyńskiego rządziła jak najdłużej? Pozostaje tylko pytanie, czy to właściwie dobrze, czy źle…?
„Popieram demolkę i profanacje i namawiam do większego radykalizmu. Moje rady dla ruchu LGBT: dopierd…ć katolikom! Dopierd…ć nacjonalistom! Dopierda…ć biało-czerwonym!”,
— udzielił opozycji „światłej” rady z łamów „Gazety Wyborczej” Jerzy Urban, zwany kiedyś „Goebbelsem stanu wojennego, główny propagandysta nieboszczki Polski tzw. Ludowej u jej schyłku, były rzecznik prasowy rządu przed upadkiem komunizmu, na odchodne nawet w randze ministra, przewodniczący Komitetu do spraw Radia i Telewizji, potem członek przechrzty PZPR, czyli SdRP, następnie SLD, wreszcie redaktor naczelny tygodnika „Nie”. Złą sławę skandalisty Urbana pogłębiła obrazoburcza postawa wobec Kościoła i papieża Jana Pawła II, ponoć miał coś wspólnego z akcją „Hiacynt” - zbierania przez bezpiekę kompromitujących materiałów o tysiącach polskich homoseksualistów, czemu on sam zaprzeczał, cynik, skandalista, krótko mówiąc - świnia w rajstopach (jestem pewien, że redaktor Urban się za ten mój epitet nie obrazi, bo takie lubi). Krótkie przybliżenie tej postaci było niezbędne, gdyż ludzie w młodym i średnim wieku nie wiedzą, kto zacz. Teraz muszę jeszcze wyjaśnić, dlaczego napisałem, że Urban udzielił rady opozycji, skoro wyraźnie powiedział, że „ruchowi LGBT”? Dlatego, że ze śmietnika historii wydobyła go zionąca nienawiścią do PiS „Gazeta Wyborcza”, zgodnie z hasłem: „wszystkie ręce na pokład”, i - co najważniejsze, że środowiska LGBT „dopierd…jący katolikom, nacjonalistom i biało-czerwonym” pełnią rolę przydatnych idiotów dla zjednoczonego ruchu antypisowskiego, począwszy od Platformy tzw. Obywatelskiej i jej klubu pod nazwą Koalicji Obywatelskiej, po lewicę w kilku odsłonach, czyli szerzej rozumianej opozycji właśnie, złączonej jednym wspólnym celem wysadzenia rządu PiS w powietrze.
Więc Jerzy Urban kocha dziś Michała Sz. vel „Margot” oraz jego/jej współspaczy/współspaczki - co jak co, ale zadymy robić potrafią, a im gorzej, tym lepiej, zagranica już interweniuje w obronie rzekomo prześladowanego „niebinarnego”, jak dla przykładu komisarz praw człowieka Rady Europy Dunja Mijatović. Nawiasem mówiąc, rok temu pani komisarz wpadła do nas na parę dni, po czym spłodziła raport potępiający Polskę w czambuł za brak możliwości powszechnego korzystania przez kobiety z „legalnych świadczeń aborcyjnych”.
Wciągnięcie Urbana do walki z PiS przez „Wyborczą”, którą swego czasu związek „Solidarność” pozbawił prawa do używania jego logo pod nazwą gazety, a także polityczne wsparcie opozycji dla seksualnego dewianta Sz. vel „Margot”, świadczą o skrajnej desperacji udziałowców antyrządowego frontu. Jeśli takie postaci mają przyczynić się do „odbudowy zaufania wyborców” przez PO i przystawki, to można spekulować, że prezes Kaczyński ma w platformianym obozie bardzo sprawnych dywersantów. Do tego doszedł pech Rafała Trzaskowskiego… - że też akurat teraz pieprznęła ta rura i topi w fekaliach całą ideę uruchomienia przez urzędującego prezydenta Warszawy, nowego lidera opozycji w rozumie, tzw. nowej solidarności, no, jak nie szło, tak nie idzie! I jeszcze ta Celińska Stanisława… Podczas, gdy Urban wzywa z trybuny „Wyborczej”, żeby „dopied…ć biało-czerwonym” itd., ta śpiewa w Opolu „Niech minie złość”…, odbiło babie zupełnie!
„Niech minie złość, co krąży we mnie, na świat, na siebie, na ludzi. I niech odezwie się sumienie, pokorę w duszy obudzi. Jesteśmy przecież tacy sami, więc po co wzajemna zawiść i w sercu tak pieczołowicie pielęgnowana nienawiść”,
— smęciła z estrady, że „woli pochylić się nad kimś, niż rzucić w niego kamieniem”, i te pisowskie jury, pisowskiego festiwalu, transmitowanego przez pisowską telewizję dało jej oczywiście nagrodę. Gwoli ścisłości, dostała nagrodę publiczności, ale jury pewnie to zmanipulowało z powodów politycznych, wiadomo przecież, że obywatele to jak sama nazwa wskazuje Platforma Obywatelska i Koalicja z nazwy Obywatelska, a „kto nie skacze, ten jest z PiS-em, hop, hop, hop…!” - „precz z kaczorem dyktatorem…!” Po co komu w ogóle był ten festiwal w dobie pandemii…?
PiS to ma szczęście. Bo czyż to nie jest szczęście mieć taką opozycję, która dokłada wszelkich starań, aby partia Jarosława Kaczyńskiego rządziła jak najdłużej? Pozostaje wszak pytanie, czy to właściwie dobrze, czy źle? Dobrze, bo premier Mateusz Morawiecki ma czas na zmiany kadrowe w swym gabinecie - rekonstrukcja jest niezbędna. Nie ma jednak czasu na zwlekanie z realizacją kilku wcześniejszych zapowiedzi, które z pewnością wywołają turbulencje, ale - jeśli nie teraz, to kiedy? Z drugiej strony brak konstruktywnej opozycji przyczynia się do zadufania ludzi władzy i z punktu widzenia wyborców jest niekorzystny. Jeśli PiS zmarnuje teraz szansę na trzecią kadencję, będzie mogło mieć pretensje wyłącznie do siebie. Tymczasem rządzący mogą jeszcze przez parę chwil bazować na tym, że wyborcom zawsze bliżej do szczęściarzy, niźli tych, którzy mają pecha…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/516583-co-laczy-trzaskowskiego-urbana-margot-i-celinska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.