To nie może być tak w praworządnym państwie, że los Polaków jest w rękach sędziów, którzy korzystając ze swej niezawisłości, kierując się pobudkami politycznymi, wydają wyroki jak mówił śp. Maciej Rybiński – „niezawisłe od sprawiedliwości”. Salę sądową i swoje uprawnienia traktują jako narzędzia do pognębiania swoich przeciwników ideologicznych bądź politycznych.
Oto tego samego dnia dowiadujemy się, że przedstawiciele uprzywilejowanej, rozbuchanej w swoim poczuciu bezkarności kasty wydają wyroki, które już nie tylko noszą znamiona świadomego nękania podsądnych, milcząco zakwalifikowanych przez samych sędziów do znienawidzonych przez nich środowisk, ale wskazują wprost na złośliwość i arogancję. – A co mi mogą zrobić, że wydałam wyrok, jaki mi się podoba? Że jest według nich krzywdzący, niesprawiedliwy? Zawsze potrafię się wybronić, że wydałam akurat taki wyrok, bo o jego słuszności byłam przekonana – znajdują w myślach tarczę, która ich chroni.
Używam formy żeńskiej, bo jeden ze skandalicznych wyroków, o którym dziś mówią media – sprawa szeroko jest opisana nieopodal na naszym portalu - wydała kobieta, sędzia Małgorzata Kończał, a w składzie orzekającym towarzyszyli jej sędziowie - Rafał Krawczyk i Jadwiga Siedlaczek.
Trójka ta ukarała katolicką uczelnię w Toruniu, bo jej władze nie chciały przyjąć w swe mury działacza partii o postkomunistycznych korzeniach, czyli pełną gębą lewicowca. Może by go i przyjęto, dzięki czemu miałby szanse poznać osobiście rektora szkoły ks. Tadeusza Rydzyka, gdyby zgodnie z regulaminem uczelni katolickich, jako osoba niewierząca dostarczył opinie proboszcza ( parafii zgodnej z miejscem jego zamieszkania) o swojej postawie chrześcijańskiej. Ale on zrobić tego nie chciał. Jak to lewicowiec, w rewanżu pozwał uczelnię do sądu za segregację. Nie, nie rasową. Religijną.
Najpierw sąd rejonowy, gwałcąc zasadę autonomii prywatnej katolickiej uczelni ukarał władze grzywną , a dziś tamten wyrok w pełni, nadając mu status prawomocności. Nie wiem, czy trójka dzisiejszych sądowych mocodawców w togach, z łańcuchami na piersiach, wydając swoje orzeczenie miała w oczach widok nagradzanego za cierpienia działacza SLD Marka Jopa, całującego ich po rękach, czy widok biczowanego grzywną 5 tysięcy złotych ojca Tadeusza Rydzyka. Jedno jest pewne, przeżyli małą satysfakcję.
Również dziś dowiedzieliśmy się, że nieporównanie większej przyjemności doznali sędziowie Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Niestety, nie znam ich nazwisk. Rzecz dotyczy znanej sprawy sporu między Natalią Nitek-Płażyńską a Niemcem Hansem G., byłym pracodawcą swojej przeciwniczki procesowej, który w jej obecności pochwalał nazizm, mówiąc wprost, że „ zabiłby wszystkich Polaków”. Sąd pierwszej instancji z nieznanych bliżej powodów uznał Natalię Nitek- Płażyńską winną – głównie za nagrywanie i upowszechnienie gróźb, jakie wygłaszał pod jej adresem Hans G. Uważając, że tym samym skrzywdziła Hansa G., sąd nakazał jej przeprosić go oraz wpłacić na cel społeczny 10 tys. zł. Tyle samo ma wpłacić na potrzeby społeczne obywatel Niemiec.
Od tego skandalicznego wyroku Natalia Nitek-Płażyńska odwołała się do Sądu Najwyższego. Jednocześnie zwróciła się do Sądu Apelacyjnego o zawieszenie wykonania wyroku, do czasu rozpatrzenia jej odwołania przez Sąd Najwyższy. Sąd Apelacyjny, uznał, że sprawa jest tak ważna, iż wykonanie wyroku musi nastąpić niezwłocznie. Znaczy to, że w przypadku jego niewykonania Natalia Nitek- Płażyńska może wylądować w więzieniu.
Tym samym gdański sąd przesłał władzom niemieckim ważny sygnał, że dopilnuje, by obywatel Niemiec, bez względu na to, co zrobi, był traktowany z całym należnym szacunkiem. Nawet jeśli ma to się odbyć kosztem krzywdy polskiej obywatelki, która jest żoną polityka, popierającego szkodliwą reformę polskiego sądownictwa. Zresztą za taką też uważaną przez sądowe władze niemieckie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/516126-sadowa-bananowa-republika-polityczna