Dwudziestu pisarzy i poetów podpisało się pod oświadczeniem, w którym zadeklarowali rezygnację z członkostwa w Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich, czyli istniejącym od upadku PRL zrzeszeniu literatów. Powodem gremialnego oburzenia było nawiązanie przez Annę Nasiłowską współpracy z Instytutem Literatury – pisze Jakub Augustyn Maciejewski na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci”.
Instytut Literatury to podmiot powołany przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego w 2019 roku. Celem Instytutu jest prowadzenie działań edukacyjnych, wspieranie wydawania książek, a w czasie pandemii – współorganizowanie tarczy dla artystów. Jednak – jak przypomina autor – o tym sygnatariusze oświadczenia milczą.
Spod ich pióra wychodzi udramatyzowany obraz, w którym: Instytut, jak sądzimy, niezależnie od deklarowanej misji, jest z zamierzenia placówką polityczną
— pisze Maciejewski.
Autorzy oświadczenia, czyli literaci rezygnujący z członkostwie w Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich, piszą o upolitycznieniu powołanego przez prof. Piotra Glińskiego podmiotu i zwracają uwagę na – rzekomo niebotyczne – honoraria oferowane przez tę instytucję.
Instytut Literatury faktycznie wspiera autorów, wydaje np. tomiki poetyckie, a więc ten gatunek książek, który najgorzej sobie radzi na rynku komercyjnym, który potrzebuje mecenatu państwa. To wsparcie dla wydania dziesięciu książeczek rozjuszyło takie sławy, jak Olga Tokarczuk, Adam Zagajewski, Janusz Anderman czy Ryszard Krynicki. Ich zdaniem, jak wynika z oświadczenia, takie postępowanie to „ucieczka od wolności”. Okazuje się jednak, że te „niebotyczne honoraria” to… niewiele ponad 2 tys. zł
— zwraca uwagę autor artykułu na łamach nowego numeru tygodnika „Sieci”.
„Jest to o tyle dziwne, że buntowniczy literaci sami korzystają z pieniędzy przyznawanych przez instytucje podległe ministrowi Glińskiemu”
Jest to o tyle dziwne, że buntowniczy literaci sami korzystają z pieniędzy przyznawanych przez instytucje podległe ministrowi Glińskiemu. I mowa tutaj nie o jakichś drobniakach wielkości 2 tys. zł za tytuł, ale o dziesiątkach tysięcy euro. […] I tak oto na książki Olgi Tokarczuk w pisowskich latach 2016–2019 przeznaczono – uwaga! – 700 tys. zł, dzięki czemu jej dzieła mogły się ukazać dodatkowo w 19 językach (nawet po katalońsku)
— zauważa Jakub Augustyn Maciejewski.
Problemem dla literatów establishmentu jest na pewno sam fakt tworzenia przez Glińskiego nowych instytucji – te starsze, choć często obsadzane już po 2015 r., są znane, wykorzystywane i przez to „łatwe w obsłudze”. Nie trzeba tam nawiązywać współpracy, bo współpraca tam już trwa. Gorzej, bo widać poniżej godności wielokrotnie nagradzanych literatów, jest wyciągnięcie ręki do nowej placówki
— dodaje.
O powodach politycznego zamieszania w polskim środowisku literackim w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 31 sierpnia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/515974-maciejewski-w-sieci-walka-klasowa-wsrod-pisarzy-polskich