„Przypomnę, że za „Czajką” szły wielomilionowe dotacje, również unijne. Myślę, że ciężko będzie przekonać instytucje unijne do tego, żeby jeszcze raz miały wykładać pieniądze na taką instalację, zwłaszcza gdy widzą to, że miasto sobie kompletnie z tą infrastrukturą, jej budową, nie poradziło” - mówi portalowi wPolityce.pl warszawski radny Maciej Binkowski (PiS).
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Czy w związku z obecną, kolejną już awarią kolektora „Czajki” pojawia się w Radzie m.st. Warszawy, czy warszawskim ratuszu kwestia ewentualnych podwyżek opłat za wodę i odbiór ścieków?
Maciej Binkowski: O opłacie za wodę nic nie słyszałem, natomiast zapewne w najbliższym czasie będzie kolejna tura podwyżki opłat za wywóz śmieci. Wynika to z tego, że miasto chce przejść na system, który jako radni PiS-u sami postulowaliśmy, powiązania tych opłat z opłatą za wodę. Natomiast zaproponowane tuż przed startem Rafała Trzaskowskiego na prezydenta Polski przeliczniki, które zostały potem spiesznie zdjęte z planów obrad ze względu na kampanię zakładały, że znowu w przypadku gospodarstw wielorodzinnych ta opłata wzrośnie.
O samej wodzie ja osobiście nie słyszałem. Ostatnia podwyżka była za czasów Hanny Gronkiewicz-Waltz. Spotkała się ona z bardzo dużym zbulwersowaniem opinii społecznej. Były zbierane podpisy pod referendum w tej sprawie. Niestety to referendum się nie udało, ale opór był duży. Myślę, że w obecnej sytuacji, zwłaszcza zmagań z pandemią, byłaby to bardzo ryzykowna decyzja ze strony ratusza, aczkolwiek nie byłbym nią zaskoczony, ponieważ ta ekipa jest przyzwyczajona do zaglądania do kieszeni warszawiaków.
Z czego zatem ratusz zamierza opłacić koszty związane z naprawą awarii kolektora „Czajki”?
To jest bardzo dobre pytanie. W przypadku wcześniejszych zdarzeń słyszeliśmy, że ta instalacja była ubezpieczona, że ratusz zakładał, że duże kwoty uda się odzyskać drogą kontaktu z ubezpieczycielem. Mieliśmy też dosłownie kilka tygodni temu ogłoszony raport, który wskazywał na to, że tak naprawdę nie ma winnego, nic się nie stało, to był zbieg nieszczęśliwych okoliczności, kwestii łączenia materiałów i że właściwie zawsze i wszędzie coś takiego się mogło wydarzyć. Ta argumentacja, jeśli dobrze pamiętam z konferencji ratusza miała też służyć temu, żeby to odszkodowanie uzyskać. Teraz słyszymy o tym, że przy tej drugiej awarii jest kompletna zmiana narracji. Słyszymy o tym, że wina leży już w samym projekcie, w samym wykonaniu, w samych materiałach, czyli to, na co my zwracaliśmy uwagę, że właśnie tutaj należy szukać przyczyn. Jeżeli te informacje się potwierdzą, to moim zdaniem będzie to bardzo duży kłopot w uzyskaniu tych funduszy, ponieważ firmy ubezpieczeniowe będą przerzucały winę na miasto. Ktoś przecież tą instalację zaprojektował, te projekty akceptował, dobór technologii też był zatwierdzany, był prowadzony nadzór inwestorski, a wreszcie ktoś te wszystkie prace odbierał i akceptował.
Został wydany raport i de facto nie poszły za nim żadne działania. Mimo że ratusz miał sygnały, że awaria może się powtórzyć, nie zrobił nic.
Dokładnie tak. To była po prostu operacja zamiatania tematu pod dywan. Nie zostały wyciągnięte żadne konsekwencje personalne, nawet wobec kierownictwa MPWiK, gdzie w naszej ocenie zachowanie obecnej prezes już na etapie tych pierwszych godzin po poprzedniej awarii było absolutnie skandaliczne. Ta kobieta wielokrotnie pokazała, że nie radzi sobie z takimi sytuacjami, jest nieprzygotowana psychicznie, brakuje jej wiedzy. Jeszcze przypomnę kwestię spalarni, czyli kolejnego tematu, który był ukrywany, z którym nie potrafiono sobie poradzić, gdzie wykonawca tych elementów spalarni dyktował warunki miastu. To też jest kolejny dowód na to, że naprawdę bardzo źle dzieje się w tej instytucji.
Czy nie należy się spodziewać nałożenia kar na miasto stołeczne Warszawę za zanieczyszczanie środowiska?
Myślę, że to jest bardzo prawdopodobne. Wbrew temu, co twierdzi ratusz szkody dla ekosystemu są poważne. Pamiętam jeszcze zeszłoroczne raporty instytucji odpowiedzialnych za badanie wody, gdzie te wszystkie parametry były wielokrotnie podwyższone. To nie jest tak, że nic się nie stało. Kiedyś ścieki też płynęły. Wówczas też przede wszystkim te stałe osady były wyłapywane już w tej infrastrukturze miejskiej. W tym momencie, w czasach, w których jesteśmy teraz, Warszawa tak naprawdę staje się jedynym trucicielem Wisły. Na tym cierpi cały ekosystem miejscowości. Też słyszymy poważne głosy, że nawet nasi sąsiedzi, którzy również mają dostęp do Bałtyku, są zaniepokojeni tą sytuacją, podnoszą te kwestie. Myślę, że jeśli szybko sytuacja nie zostanie opanowana, należy się spodziewać dość poważnych reperkusji. Już nie mówiąc o reputacji, którą władze Warszawy psują całemu naszemu krajowi, niejako wystawiając świadectwo, że jesteśmy nieudolni i po roku nie jesteśmy w stanie sobie poradzić z tą sytuacją.
Czy w tej chwili, po tych doświadczeniach, które były z kolektorami „Czajki” jest rozważany w warszawskim ratuszu projekt zbudowania drugiej, nowej oczyszczalni po drugiej stronie Wisły?
Słyszałem o takich pomysłach w ostatnich dniach, ale powiedzmy to sobie wprost, nie jest to rozwiązanie, które mogłoby w tej chwili tą sytuację uratować. To są olbrzymie pieniądze i bardzo skomplikowana infrastruktura. Potrzebne byłoby wytypowanie odpowiedniego terenu, aby funkcjonowanie tej infrastruktury nie zakłócało funkcjonowania okolicznych mieszkańców. Musiały by być to pewnie albo dalekie Bielany, albo dalekie Bemowo. Druga strona Warszawy to są tereny o dość intensywnie rozwijającej się zabudowie jednorodzinnej lub segmentowej. To był ileś lat temu jeden z argumentów, żeby ścieki tłoczyć na drugi brzeg Wisły. Do tego trzeba dodać spięcie tej infrastruktury z systemem odprowadzania nieczystości w Warszawie. To by była inwestycja, której realizacja pochłonęłaby minimum kilka lat, którą na pewno warto rozważyć, ale jako taką perspektywę docelową. Zwłaszcza, że „Czajka” mimo rozbudowy też nie jest instalacją z gumy. Kiedyś ta jej przepustowość będzie również ograniczona.
Moim zdaniem to bardzo drogie rozwiązanie, które zostało zastosowane, gdzie te ścieki tak naprawdę dwa razy krążą pod dnem Wisły – najpierw z lewego brzegu Warszawy na prawy i z prawego z powrotem do Wisły – było absolutnie karkołomne. Ale cóż, jakoś to trzeba w tym momencie rozwiązać. Plany budowy nowej oczyszczalni w tej chwili nic nie zmienią. Jest to bardzo skomplikowana inwestycja, bardzo czasochłonna, bardzo droga. Przypomnę, że za „Czajką” szły wielomilionowe dotacje, również unijne. Myślę, że ciężko będzie przekonać instytucje unijne do tego, żeby jeszcze raz miały wykładać pieniądze na taką instalację, zwłaszcza gdy widzą to, że miasto sobie kompletnie z tą infrastrukturą, jej budową, nie poradziło.
Skoro budowa drugiej oczyszczalni nie jest rozwiązaniem, bo rzeczywiście potrzeba na to i czasu i pieniędzy, to co byłoby rozwiązaniem? Dlatego że most pontonowy jest rozwiązaniem tymczasowym i w zasadzie nikt tego tak naprawdę nie ukrywa.
Dokładnie tak. Ciężko mówić o docelowym rozwiązaniu, skoro po roku tak naprawdę my nic nie wiemy, dlaczego do tych awarii dochodzi. Mamy raport, który tak naprawdę można wyrzucić do kosza, który mówił, że to zbieg okoliczności. Półtora miesiąca po tym „zbiegu okoliczności” i bodajże dobę po przeglądzie technicznym mamy do czynienia z drugą i tak naprawdę identyczną awarią, która się dzieje na innym odcinku tego rurociągu, jeśli wierzyć tutaj komunikatom miasta, więc bez prawdziwej diagnozy przyczyn technicznych też ciężko mówić o docelowych rozwiązaniach.
Ja osobiście jestem zdziwiony, że skoro mamy Most Północny, a tak naprawdę trzy połączone ze sobą mosty (odrębny segment pieszo-tramwajowy, odrębny dla ruchu w jednym kierunku, w drugim kierunku), to dlaczego te instalacje odprowadzające ścieki na przykład nie zostały podwieszone pod jego konstrukcję, a takie rozwiązania funkcjonują już w Warszawie. Przykładem tu może być Most Gdański, pod którym przebiega cala magistrala ciepłownicza z Żerania. Pod innymi mostami warszawskimi są również instalacje gazowe, kable najwyższych napięć, tak więc takie rozwiązania są stosowane. W przypadku Mostu Północnego nigdy nie było chyba analizy takiego rozwiązania. W zamian zdecydowano się na bardzo kosztowny tunel.
Jak ocenia Pan teorię, jakoby za awarię kolektora „Czajki” odpowiedzialni byli terroryści bądź sabotażyści?
Ja to odbieram jako jakieś rozpaczliwe próby Rafała Trzaskowskiego odepchnięcia odpowiedzialności od jego osoby, od osoby Hanny Gronkiewicz-Waltz i tak naprawdę tych samych nominantów PO podejmujących decyzję, którzy już ponad 15 lat piastują swoje funkcje w ratuszu.
Wiemy, że poszło zawiadomienie do prokuratury o takiej możliwości, ale nie zostało ono poparte żadnymi przesłankami, żadnymi poszlakami, które by wskazywały na to, że do takiego wydarzenia mogłoby dojść. Gdyby coś takiego było na rzeczy, to też oczywiście jak najgorzej świadczy o zarządzaniu tą infrastrukturą przez Warszawę. Przypomnę, że jest to infrastruktura krytyczna o strategicznym znaczeniu, którą obejmują dodatkowe procedury bezpieczeństwa. Nie wiem, jakby to technicznie miało być wykonane? Ktoś sobie wszedł do tej rury? Podłożył ładunek wybuchowy, albo zapchał ją starą kanapą?
Na dzień dzisiejszy ja to oceniam jako absurdalne, nieudolne próby odpychania od siebie odpowiedzialności za ten temat tak samo jak jeszcze parę dni temu Rafał Trzaskowski próbował insynuować, że to wina Lecha Kaczyńskiego, wina włodarzy sprzed dwóch dekad, kiedy robiono pierwsze przymiarki i analizy, jak ta infrastruktura powinna wyglądać. Powtórzę jeszcze raz: za cały projekt, realizację i odbiór odpowiada Hanna Gronkiewicz-Waltz i urzędnicy PO, a za administrację i rozwiązanie tego problemu - oczywiście dzisiejszy prezydent Rafał Trzaskowski.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/515915-binkowski-awaria-czajki-moze-przelozyc-sie-na-fundusze-ue