Ze smutkiem patrzę na wysiłki podrzędnych postaci, wywodzących się najczęściej z tzw. wolnych zawodów. Aktoreczek, nie dość usatysfakcjonowanych własną karierą, piosenkarek, które nie podbijają nagraniowych wytwórni, aktorów, często etatowych halabardników w teatrze, załapujących się do tasiemcowych telenowel, zawiedzionych dziennikarzy, rozczarowanych brakiem sukcesów adwokatów.
Wiele takich osób, cierpiąc z powodów niedostatków talentu, nie zyskując rozgłosu i uznania, który by zadowalał ich przerośnięte ambicje, próbują dowartościować się w inny sposób. Dla swoich frustracji znajdują ujście w przestrzeni dziś dostępnej dla wszystkich, w mediach społecznościowych. Nie wymagają one wielkiego wysiłku. Produkowanie się w nich, przynosi frustratom ulgę. I daje złudzenie współuczestniczenia w życiu społecznym. A w tej przestrzeni najbardziej nośna jest polityczna agresja wobec znienawidzonego ideowego wroga. Najlepiej, gdy potępianego również przez większość własnego środowiska zawodowego.
Autorzy tych ataków zakładają, co nie jest całkowicie pozbawione racji, że niektórym z dawnych znajomych, którzy wykreślili ich z pamięci, przypominają o swoim istnieniu, a jeszcze innych powiadamiają o takim fakcie. Zarazem nabierają przekonania o swojej ważności, a to z tego powodu, że inni, którzy zapoznają się z ich bezkompromisowością i pryncypialnością, docenią ich odwagę i ducha walki o najwyższe wartości, jakie im przyświecają. I oczywiście uważają, że wpłynie to na zmianę politycznej sytuacji.
Złudzenia celebrytów
O tym, w jak dużym żyją złudzeniu, że ich nagonka odnosi jakiś skutek, że ma jakiekolwiek znaczenie, świadczy niedawny sondaż wśród Polaków, odnoszący się do takiego politycznego ostrzału w wykonaniu znanych powszechnie artystów, popularnych celebrytów, pochodzących z różnych zawodów. Okazuje się, że z ich politycznymi enuncjacjami nie liczy się aż 70 procent naszych rodaków, którzy w ostatnich wyborach głosowali na Andrzeja Dudę, czyli praktycznie na zwolenników obozu Zjednoczonej Prawicy. Co ciekawe opinie polityczne cenionych aktorów, o najwyższym dorobku artystycznym, odrzucane są aż przez 53 procent wyborców Rafała Trzaskowskiego.
Łatwo sobie wyobrazić całkowity brak autorytetu osób, znajdujących się wielokrotnie niżej w hierarchii od „gwiazd” w ich profesji. W istocie obraca się on wokół zera.
Wesołowski kontra Borek
Można więc tylko z ubolewaniem przyjmować wysiłki nikomu - poza Łodzią - nieznanego dziennikarza Piotra Wesołowskiego, który przypuścił brutalny, impertynencki atak polityczny na znacznie bardziej znanego kolegę po fachu Mateusza Borka, za to, że przyjął propozycję pracy w redakcji sportowej telewizji publicznej. A więc podwójnie chybiony, bo redakcja sportowa z definicji z polityką nie ma nic wspólnego.
Piotr Wesołowski, poza uczuciem sprawienia sobie samemu odrobiny przyjemności, żadnej innej korzyści nie uzyskał i mieć już nie będzie.
Może tylko niektórzy znajomi Piotra Wesołowskiego pokiwają głowami, mówiąc do siebie:
Nie rozumiem, jak można tak nisko upaść. Powinien zapaść się pod ziemię ze wstydu.
Tak myślącym, przyznałbym rację. I to bez wyroku sądu. Z takimi ludźmi jak dziennikarz Piotr Wesołowski nie warto nawet wchodzić w spór.
Po co się brudzić?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/515798-zera-wytwarzaja-z-siebie-zerowe-skutki