Niektórzy po prawej stronie twierdzą, że należy ignorować wybryki takich osób jak Margot, którego (której?) wizerunek z obraźliwym gestem i podpisem krąży ostatnio w internecie. Oczywiście jest taka pokusa. Trudno zniżać się normalnym ludziom do takiego poziomu. Jednak w przypadku oczywistej prowokacji nie ma dobrego rozwiązania: tu zawsze wygrywa prowokator, bo właściwie każda reakcja będzie dla niego i tak korzystna.
Milczenie może zostać odebrane jako słabość, ale podobnie jest przecież z wyciąganiem surowych konsekwencji – tu także można się ośmieszyć, mobilizując siły porządkowe do walki ze zniewieściałym młodzieńcem (przepraszam: osobą niebinarną). Zwłaszcza, że ów młodzieniec (osoba niebinarna) ma za sobą cały korowód wspierających go wpływowych mediów i celebrytów, dla których każdy, kto uderza w PiS, jest cennym sojusznikiem.
Tymczasem dla Margota i jemu (jej?) podobnych, wspierające ich liberalne środowiska są tylko sojusznikiem taktycznym. Oni – jak sami przyznają – chcą wreszcie „rozp…dolić to państwo prawa”. I nie jest to wyłącznie pusty slogan. Owszem „reżimu pisowskiego” nienawidzą najbardziej, ale zaraz potem w kolejce są „lemingi” z PO. Margotowych anarchistów drażni ich zaściankowość, pogoń za sukcesem zawodowym i materialnym, nie dowierzają im też w kwestiach światopoglądowych, skądinąd słusznie zauważając, że okazywana przez „lemingów” miłość do tęczowej ideologii jest czysto koniunkturalna i świeżej daty.
Powiązany z lewicą teoretyk kultury Tomasz Kozak pisze wprost, że
„ludzie tacy jak Margot nie mają żadnych zobowiązań ani wobec państwa, ani wobec społeczeństwa polskiego. Mają prawo radykalnie negować „Polskę” – ten klerykalno-faszystowski domek z kart. Im szybciej on upadnie, tym lepiej: nie tylko dla takich jak Margot, która reprezentuje prawdziwych Wyklętych – ale i dla wszystkich Polaków. Nam wszystkim będzie żyło się lepiej bez tej mafijno-policyjnej „Polski”, naćpanej kadzidłem i kibolskim „patriotyzmem”.
Mamy więc do czynienia z czymś zupełnie nowym. To nie jest kolejna odsłona wojny między PiS a PO, ale destrukcyjny ruch, nie unikający przemocy i na razie dość marginalny, jednak to też się może zmienić, jeżeli antypisowska opozycja zaślepiona polityczną fobią nie zorientuje się zawczasu, dokąd zmierzają jej nowi „sojusznicy” i będzie ich nadal promować. Tymczasem Tomasz Kozak w swoim wpisie na Facebooku pisze jasno, jaki jest cel tego ruchu:
„Nasza rewolucja dopiero wchodzi w fazę heroiczną. Bardzo powoli wyzwala się z lękliwości wobec złej tradycji. Jeśli chcemy rewolucję przyspieszyć (a radykalne przyspieszenie to konieczny, choć oczywiście niewystarczający warunek zwycięstwa), musimy „terroryzować” (zaskakiwać, szokować, dezorientować) wrogów zewnętrznych. Spychać ich na skompromitowane, skorumpowane, zbydlęcone pozycje, w dłuższej perspektywie niemożliwe do obrony. Niech neonaziści bronią Kościoła, a Kościół wraz z policją niech promuje i osłania neonazistów – to przyspieszy ślizg pisowskiego reżimu w przepaść… Z drugiej strony „terror” rewolucyjnej opinii publicznej musi dyscyplinować szkodników wewnętrznych. Wymuszenie rezygnacji z funkcji prezesa radia Nowy Świat na Piotrze Jedlińskim (…) uczy – „sowieckimi kolbami” – jak w ramach antyreżimowej mobilizacji [należy] mówić.”
Skoro „sowieckie kolby” uderzyły już w Piotra Jedlińskiego, to za jakiś czas uderzą pewnie i w tych, którzy dziś tak zachwycają się „nierówną walką” Margot z „pisowskim reżimem”. Ale wtedy może już być za późno na otrzeźwienie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/515608-rewolucja-margot-i-krotkowzrocznosc-platformy