Wszystko, co warszawiacy dotychczas od Rafała „jonasza” Trzaskowskiego otrzymywali, to sadomasochizm.
Trzaskowski jako „jonasz”
Napoleon Bonaparte powiadał: „Od dwóch dobrych generałów wolę jednego, który ma szczęście”. A co jeśli się nie jest ani dobrym generałem, ani nie ma szczęścia? Wtedy jest się prezydentem Warszawy. A było się nawet kandydatem na prezydenta Polski. Rafał Trzaskowski to klasyczny jonasz (małą literą), przynoszący nieszczęście, pecha, biedę. Nie taki, jak żydowski prorok żyjący w VIII wieku p.n.e., którego imię piszemy wielką (dużą) literą, choć w najważniejszych sprawach też zwykle gdzieś ucieka. Jak Jonasz, który zamiast do Niniwy udał się do Tarszisz.
Zdaje się, że we współczesnej Polsce istnieje też jonasz żeński i nazywa się Aleksandra Dulkiewicz. A ponieważ jonasz przyciąga jonasza, niedawne, powakacyjne, lanserskie spotkanie (i stosowne zdjęcia je dokumentujące) jonaszy obu płci (ciekawe, kto jest jonaszem LGBT+), czyli Dulkiewicz i Trzaskowskiego niechybnie zwiastowało nieszczęście. No i trzask, znowu pękła rura doprowadzająca ścieki do stołecznej oczyszczalni Czajka.
Aleksandra Dulkiewicz za nieszczęście uzna pewnie brak zgody (ze strony MON) na jej wystąpienie 1 września na Westerplatte, choć obiektywnie to raczej szczęście. Łatwo można się domyślić, co by jej napisano do wygłoszenia z kartki i na pewno nie byłoby to o Niemcach (w 1939 r. chyba nie istnieli albo byli okupowani przez nazistów z Nazilandu), lecz zapewne o nienawiści, mowie nienawiści oraz LGBT+ jako współczesnych ofiarach. I byłoby to oczywiście nieszczęście dla słuchających, więc mamy szczęście, iż nie będzie.
U Bonapartego nie miałby szans
Wracając do Napoleona i jego preferencji, mamy o tyle kłopot, że on nawet nie chciał mieć generałów niemających szczęścia, więc takich nie awansował. Rafał Trzaskowski jednak awansował (poseł, europoseł, minister, prezydent stolicy, kandydat na prezydenta Polski) i brak szczęścia mu w tym nie przeszkodził, choć skutki są jednak widoczne i powszechne. I nie ma perspektywy optymistycznego finału – jak w wypadku szeregowego Wacława „jonasza” Orzeszki z filmu Tadeusza Chmielewskiego „Gdzie jest generał…”.
Może i Rafał Trzaskowski jest światowcem, beniaminkiem salonów, słuchaczem (po francusku) wykładów Bronisława Geremka, czytelnikiem (po francusku) książek Edgara Morina, koneserem obrazów Rembrandta i tego, co wisi na ścianach w pałacu przy Quai d’Orsay 37 w Paryżu, ale u Bonapartego nie miałby szans. Szczęścia nie ma on bowiem za grosz. A jak długo można się cieszyć powodzeniem kojarząc się z kolejnymi nieszczęściami? Napoleon mawiał wszak także: „Człowiek nie ma przyjaciół, przyjaciół ma tylko powodzenie”. Skończy się powodzenie i co? A poza tym warszawiacy wybierali prezydenta, a nie jonasza.
Nie zawsze da się uciec w coś nowego (to u naszego jonasza nagminne), żeby zapomnieć o pechu i nieszczęściach. Dotychczas Rafał Trzaskowski zwykle urzędował po kilka miesięcy i odfruwał. Ale prezydentem Warszawy jest już niemal dwa lata, a ma być jeszcze trzy lata. Chciał wprawdzie odfrunąć z ratusza do pałacu prezydenckiego przy Krakowskim Przedmieściu, ale wyszła z tego kicha. I kichą grozi powoływanie przesławnego ruchu Nowa Solidarność, w którym nie ma ani nowego, ani Solidarności”.
Quo vadis, jonaszu?
Wygląda na to, że choćby się Rafał Trzaskowski bardzo starał, szczęścia nadal mieć nie będzie, przynajmniej w publicznej działalności. Pomińmy już jego domniemane kwalifikacje, bo na razie po wynikach, szczególnie w kwestii zarządzania, nie udało się ustalić, na czym one polegają. A jako memento można przytoczyć kolejną złotą myśl Bonapartego: „Głupiec jest jednak z czegoś zadowolony: zawsze jest zadowolony z siebie”. Tylko to może się okazać za mało. Szczególnie wtedy, gdy warszawiacy (a także Polacy) porzucą wreszcie upodobanie do sadomasochizmu. Wszystko, co dotychczas od Rafała „jonasza” Trzaskowskiego otrzymywali, to sadomasochizm. Niektórzy mają w tym upodobanie, ale długo tak się nie da żyć. Quo vadis, jonaszu?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/515413-trzaskowski-moze-ma-wszystko-ale-szczescia-nie-ma-na-pewno