Równo rok temu nastąpiła potężna awaria oczyszczalni „Czajka”. Rafał Trzaskowski próbował sprawę uciszyć, a informacja trafiła do instytucji i opinii publicznej z dużym opóźnieniem. I choć katastrofa ekologiczna, do której doszło wymusiła na warszawskim ratuszu wprowadzenie stosownych zabezpieczeń, szambo wybiło dziś znowu. Czy prezydent Warszawy odpowie za zaniedbania? Czy ktoś, kto tak dalece nie panuje nad tym, co dzieje się w mieście, ma prawo utrzymać stanowisko? Może już czas na komisarza?
CZYTAJ TAKŻE: Co za pech! Kolejna awaria „Czajki”. Trzaskowski tym razem od razu powiadomił służby: Powołałem sztab kryzysowy
Przed rokiem wskutek awarii Czajki, ponad 3 tysiące litrów ścieków na sekundę trafiało do Wisły. W trzeciej dobie Rafał Trzaskowski uspokajał i zachęcał do picia kranówki. I choć przyznał, że plan awaryjny zawiódł, a pomysłu na wyjście z tej sytuacji nie było, bagatelizował problem. Gdyby nie pomoc rządowa, budowa mostu pontonowego i pomoc w stworzeniu wodociągu awaryjnego, katastrofa ekologiczna trwałaby pewnie długie miesiące. W kampanii wyborczej prezydent Warszawy jednak wypierał tę historię z własnej pamięci, przekłamywał fakty i kpił z pomocy udzielonej przez rząd. Wyparł na tyle skutecznie, że nie wdrożono programu naprawczego, który udaremniłby przyszłe katastrofy. Dziś szambo wybiło znowu. Właśnie tak rządzą PR-owcy.
Rafał Trzaskowski, przyzwyczajony do picowania rzeczywistości, do PR-wego maskowania faktów i farbowania nieprzyjemnych zdarzeń, w taki sam sposób zadziałał w sprawie Czajki. Przypomnijmy, że informacja o awarii kolektorów oczyszczalni Czajka utrzymywana była w tajemnicy przez dobę, co uniemożliwiło podjęcie szybkich działań odpowiednim służbom. I choć chyba żaden z kandydatów na prezydenta stolicy nie mówił tak dużo o ekologii, deklaracje w żaden sposób nie przełożyły się na działania. Nie przeszkodziło to jednak Trzaskowskiemu w składaniu kolejnych obietnic w kolejnych kampaniach wyborczych. Do czasu. Fakty weryfikują się same.
Szambo wybiło i będzie trzeba się z tego wytłumaczyć. Wydaje się, że tym razem za prezydentem miasta nie stanie tak silny mur obrońców. Rok temu mógł liczyć na ideologiczny sojusz ekologów i polityków. Czas temu sprzyjał. Dziś może mieć z tym problem. Greenpeace, który poprzednio milczał i uznał sprawę za nagonkę polityczną, teraz zabiera głos i mocno ocenia zaniedbania. Twierdzi, że kolejna awaria jest „dowodem na nieudolność władz Warszawy”. Cóż, recydywa ma konsekwencje…
Czyżby kończył się okres beztroskiej bezkarności? Czyżby złote dziecko Platformy musiało wreszcie dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za własne zaniedbania? Z pewnością polityczne zaplecze Trzaskowskiego zrobi wszystko, by sprawę utopić w biegu wydarzeń, niczym fekalia w Wiśle, ale wszystko ma granice wytrzymałości. Błędów popełnianych przez Trzaskowskiego jest zbyt wiele. Politycy Prawa i Sprawiedliwości zapowiadają skierowanie sprawy do prokuratury. To nie jest pierwsze zaniedbanie, które boleśnie odbija się na funkcjonowaniu miasta. Nieobecny, niezorientowany i niekompetentny prezydent to zjawisko skrajnie niebezpieczne. Zwłaszcza, gdy zamiast skupić się na zarządzaniu, roztacza swoje utopijne wizje polityczne. Czas zacząć wyciągać konsekwencje. To dobry moment na przeprowadzenie audytów. Jeśli Warszawa nie ma prezydenta, może powinna mieć komisarza?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/515357-czas-na-komisarza-czy-trzaskowski-odpowie-za-zaniedbania