Ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce kolejny raz wtrąciła się w polskie sprawy. W najnowszym wpisie jednoznacznie wypowiedziała się przeciwko planom wprowadzenia ustawy dekoncentracyjnej, czyli takiej, która wymusiłaby podzielenie największych koncernów.
Pluralizm w polskich mediach już istnieje. Przymusowe rozdrobnienie mediów ograniczy wolność słowa, ponieważ przetrwają tylko państwowe i małe media. Polskie społeczeństwo nie skorzystałoby na mniejszej liczbie różnorodnych głosów.
To kolejna tego typu interwencja pani ambasador. Większość krąży wokół interesów telewizji TVN. W tym wypadku jest podobnie. Ogień zaporowy, by nikt nie śmiał myśleć o zmianie patologicznej sytuacji, w której zagraniczne koncerny próbują nam np. wybierać prezydenta, robiąc z głowy państwa „ułaskawiciela pedofila”.
Ingerencje pani ambasador Mosbacher są coraz bardziej irytujące, ale jednocześnie coraz bardziej widoczny staje się fakt, że jej głos nie jest głosem Stanów Zjednoczonych, potężnego mocarstwa i naszego sojusznika. To już jest po prostu głos przedstawiciela pewnej krajowej grupy medialno-środowiskowej, z którą - można sądzić - pani Mosbacher mocno się zaprzyjaźniła. Do tego stopnia, że uznała jej interesy za własne, i swoją misję sprowadza w coraz większym stopniu do obrony jej aktywów.
Rzecz jasna, nie można wykluczyć, że bezpośrednie interesy amerykańskich właścicieli koncernu TVN mają tu jakieś znaczenie, ale szczerze mówiąc, sądzę, że są one wtórne. Wielkie koncerny tak jednak nie działają, mają inne metody. Jeden wpis - rozumiem, ale cała seria, zmieniająca się w akcję wprost groteskową - to już jednak brzmi fałszywie.
Czas przebić ten balon. To nie Stany Zjednoczone mówią nam, że TVN jest pod ścisłą ochroną amerykańską. To pani ambasador Mosbacher próbuje wytworzyć takie wrażenie. Robiła to dość skutecznie, ale jednak zbyt intensywnie. Wiarygodności tu już niewiele. Bo czy naprawdę sądzimy, że walcząca o przetrwanie - dzielnie, wręcz heroicznie - administracja Donalda Trumpa martwi się polską ustawą dekoncentracyjną? Naprawdę to przeżywa? Czy w chwili, gdy ważą się losy Stanów Zjednoczonych, zagrożonych marksistowską wręcz rewolucją - prezydent USA i jego ludzie rozsyłają polecenia, by bronić TVN-u - stacji, która od dekad ostro gra w polskiej polityce, pilnując tego wszystkiego, czego Trump tak nie znosi?
Szutki. Nic więcej.
Cieszy fakt, że pani ambasador czuje się w Polsce dobrze, że znalazła tu przyjaciół. Jeśli jednak chce w perspektywie historycznej zapracować na tytuł przyjaciela Polski, powinna lepiej rozeznawać właściwy interes naszej Ojczyzny. Bo jakoś tak się składa - nie przypadkiem - że gdy pewne koterie mają się świetnie, to Polska ma się źle. I odwrotnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/515277-to-nie-usa-bronia-tvn-u-to-ambasador-tworzy-takie-wrazenie