Tweety to za mało, uznał Donald Tusk. Trzeba przemówić bardziej obficie i bardziej stanowczo. Jako mównicę wybrał gościnne łamy „Polityki”. Jeden fragment wywiadu wydaje się kluczowy, bo wyznacza on kierunek, jakim podąży w najbliższych trzech latach największa polska partia opozycyjna. Krew ma się lać.
Tusk, jak to Tusk. Jedną ręką głaszcze, a w drugiej błyszczy długi, ostry nóż. Opowiada dyrdymały o tradycji oświeceniowo-liberalnej, o etyce i estetyce, o ostrożnej hojności, własnej odpowiedzialności, kulturze, przyzwoitości. Po czym wytycza szlak Platformie Obywatelskiej:
Rządzący z reguły przegrywają ze sobą, PiS też spotka ten los. Raczej na pewno nie wygrają po raz trzeci. Czy wygra je Platforma lub koalicja z jej udziałem? To jest mniej pewne, ale wciąż dość prawdopodobne. Pod pewnymi warunkami. Po pierwsze: błędy muszą być domeną władzy, nie opozycji. Kto rządzi, popełnia błędy, te nieuchronne. Opozycja musi być bezbłędna. Po drugie: waleczność musi być cechą opozycji. To Platforma musi codziennie skakać PiS do gardła. Nie bać się twardej konfrontacji. Nie paktować z władzą. I po trzecie: nie wstydzić się własnych emocji, poglądów i przeszłości. Nie przebierać się. W żadnym przypadku nie upodabniać się do PiS. Być zawsze alternatywą, nigdy uzupełnieniem. Przy odrobinie szczęścia to wystarczy do wygrania wyborów. A jeśli ktoś nie ma szczęścia, to i tak nic nie pomoże.
Ależ to jest umysł! Nic to programy, idee, wielkie plany, recepty, pomysły reform. Nie na tym według Tuska polega polityka. Wcale nie na rozwiązywaniu problemów ludzi. Chodzi o regularną wojnę z drugą stroną sporu. Codzienną, bez chwili oddechu. O „skakanie do gardeł” i nieustanne podważanie wszystkiego, co robi władza.
Tusk nie ma skrupułów i tego samego oczekuje od swojego zaplecza politycznego. Chce nam zafundować pogłębienie konfliktu politycznego, nawet irracjonalne („być zawsze alternatywą, nigdy uzupełnieniem”), dla samej walki. Zapewne licząc też na to, że rozkręcone antagonizmy przeniosą się niżej, na społeczeństwo. Później pozostanie już tylko oskarżyć rządzących o podżeganie do przemocy (tak, jak programowo robi to TVN – wczorajsze „Fakty” przekroczyły kolejne granice nikczemności, mogą zapraszać Urbana na wódkę, na pewno im pogratuluje warsztatu).
Do tego w swej zuchwałości nie kryje się z opinią, że jego trzy złote rady mogą wystarczyć do wygrania wyborów. Nie trzeba robić nic więcej – tylko walić w PiS.
Czy w Platformie (i jej szerszej mutacji) zostanie wysłuchany i spróbują go tam nie zawieść? Wciąż z łezką w oku wpatrują się w niego jak w obrazek i są przekonani, że gdyby Donald wrócił, to wtedy już na pewno pogoniliby kota pisowcom. Bo przecież o to tylko chodzi. To mogą być bardzo męczące trzy lata.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/514902-recepta-tuska-na-odzyskanie-wladzy-jest-prosta-wojna