Jeśli jest tak, jak mówi były szef Rady Europejskiej, to w UE powstało coś w rodzaju Wojskowej Rady Ocalenia Europejskiego.
Donald Tusk powiedział coś, co jego pięć lat urzędowania w roli przewodniczącego Rady Europejskiej absolutnie kompromituje. To wtedy doszło bowiem, wedle słów samego Tuska z wywiadu dla najnowszej „Polityki”, do zamachu na konstytucję Unii Europejskiej, czyli traktaty. I byłego przewodniczącego Rady Europejskiej nie tylko to nie oburza, ale uważa on to za normalne, za naturalny kierunek ewolucji UE. W każdym poszczególnym kraju taka zmiana ustroju, jaka następuje w Unii, byłaby uznana za zamach, za działanie sprzeczne z zasadami demokracji i prawa. Dla Donalda Tuska nie ma problemu.
Traktaty do kosza
Były szef Rady Europejskiej, a więc najwyższy formalnie urzędnik UE twierdzi, że „jesteśmy świadkami narodzin nowej UE, z którą nic wspólnego nie mają traktaty i oficjalne procedury”. Czyli co, „traktaty i oficjalne procedury” można wyrzucić do kosza? To na jakiej podstawie działa Komisja Europejska, Parlament Europejski czy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej? Na podstawie telefonicznych rozmów między Angelą Merkel i Emmanuelem Macronem? To by znaczyło, że Unia Europejską kieruje jakaś junta albo jakieś ciało w bolszewickim stylu.
Jako szefowi Rady Europejskiej Tuskowi nie zamykała się gęba od wzniosłych apeli o więcej europejskości w znaczeniu, jakie nadały temu „traktaty i oficjalne procedury”. A teraz nagle rodzi się jakaś nowa Unia, która ma to wszystko gdzieś. To czego strażnikiem był Donald Tusk? Za co brał grube pieniądze, jeśli traktaty i procedury miałyby być tylko świstkami papieru i bzdetami? I kto w istocie kieruje teraz UE oraz na jakiej podstawie? Dotychczas to zgoda wszystkich państw członkowskich oraz traktaty były absolutnym fundamentem UE. Jeśli już tak nie jest, w UE dokonano swego rodzaju zamachu stanu. I to w czasie, gdy jej najwyższym urzędnikiem był Donald Tusk.
Kim są nowi władcy Europy? Tusk ich nie identyfikuje. Mówi tylko ogólnikowo: „Europa o sobie, o swojej przyszłości dyskutuje we własnym, mniejszym gronie i już nawet nie chce tego narzucać innym, którzy na własne życzenie znaleźli się na marginesie”. Jaka Europa dyskutuje we własnym gronie? Niemcy i Francja? Może jeszcze z Niderlandami? W takim razie nie ma mowy o znalezieniu się na marginesie „na własne życzenie”. To jest działanie otwarcie dyskryminacyjne i nielegalne, bowiem sprzeczne z traktatami europejskimi, których artykuły 2, 3 i 4 są podstawą całej praworządnościowej, legalistycznej i równościowej narracji w Unii Europejskiej.
Jeśli jest tak, jak mówi Donald Tusk, to w UE powstało coś w rodzaju Wojskowej Rady Ocalenia Europejskiego i to coś działa, tylko nie informuje o swoim powstaniu oraz decyzjach. Nie informuje też o swoim składzie. Ale to byłby koniec Unii Europejskiej. Ten projekt stawałby się kompletną wydmuszką. A to wszystko działoby się wtedy, gdy Donald Tusk był odpowiedzialny za coś wręcz przeciwnego. Jeśli tak, to powinien zostać osądzony i siedzieć za złamanie traktatów oraz procedur (co oczywiście w UE jest nierealne).
Tusk mówi, że „jeśli nie nastąpi szybki i dość radykalny przełom, to będzie proces nie do zatrzymania”. Jaki przełom i kto ma go dokonać? Przełom w postaci ujawnienia zamachowców na ustrój UE? To Tusk były jednym z pierwszych oskarżonych, choćby za współudział. I na czym ma się oprzeć ten „przełom”, skoro „traktaty i oficjalne procedury” nie mają żadnego znaczenia? Sami zamachowcy się cofną? A niby dlaczego mieliby to zrobić, skoro tak gładko i łatwo przychodzi im zamach na Unię? Tusk opowiada rzeczy absolutnie kuriozalne.
W kontekście zamachu na ustrój UE nie ma już większego znaczenia, czy Donald Tusk uważa, że „Polska prawdopodobnie wypada z tej wspólnoty”. Jeśli ze wspólnoty zamachowców, to chyba dobrze? Jeśli ze wspólnoty równych członków, to na jakiej podstawie? Dekretu o stanie wojennym w Unii Europejskiej? A kto i kiedy taki dekret przyjął? Ze słów Tuska wynika, że Polska powinna zidentyfikować zamachowców i z nimi kolaborować w dziele niszczenia Unii Europejskiej. Wtedy nie wypadnie z „tej wspólnoty”. To kompletny obłęd i odlot.
Żal z powodu rządów PiS
W opowieściach dziwnej treści w wykonaniu byłego przewodniczącego Rady Europejskiej można znaleźć żal za tym, że Polska byłaby w naturalny sposób w grupie spiskowców czy rozwalaczy Unii Europejskiej, gdyby PiS nie doszło do władzy. Bo przecież „Polska postrzegana jest, po wielu latach ewidentnego sukcesu europejskiego, znowu jako pewien kłopot, balast, jako ktoś, kto łamie albo przynajmniej istotnie narusza tożsamość europejską”. Ów sukces to była kolaboracja w dziele niszczenia UE. A sprzeciw wobec tego to „naruszanie tożsamości europejskiej”. Ale na czym polega ta tożsamość, skoro traktaty nie mają już żadnego znaczenia? Może nie chodzi zatem o tożsamość, tylko o zgodę na rozwalenie Unii.
Donald Tusk zastanawia się, czy „geograficzny wschód to nie jest zbyt duży hazard dla Europy rozumianej jako kontynent wolności”. Czy to by oznaczało, że kilka ostatnich rozszerzeń UE powinno się anulować? Czyli co, pozbyć się „wschodu” UE jako kłopotu i zostawić wschodnich członków na pastwę Rosji Putina. Czy Tusk się zastanowił, o czym bredzi? Bo jeśli to świadome działanie, były premier wciela się w rolę największego szkodnika w dziejach Polski po 1989 r. I pewnie w dziejach Unii Europejskiej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/514781-tusk-ujawnia-plan-rozwalenia-unii-europejskiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.