„Prawdopodobieństwo, że wybory korespondencyjne się nie udadzą, że zostaną w różnej formie ośmieszone, a następnie ich wynik będzie kwestionowany, było niezwykle duże. To niosło poważne ryzyko” - przyznaje prezydent Andrzej Duda w rozmowie z Michałem Karnowskim i Marcinem Wikło opublikowanej w tygodniku „Sieci”.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Prezydent pytany o to, kto odpowiada za zamieszanie związane z przekładaniem daty wyborów prezydenckich, odpowiada:
Powiem tak, jak powiedziałem kolegom ze Zjednoczonej Prawicy: „Przestańcie szukać winnych, bo dzisiaj każdy jest mądry, a jeszcze w marcu i kwietniu wszyscy się obawiali, że epidemia może przybrać naprawdę zły obrót, że to będą ofiary liczone w setkach dziennie”. W takiej właśnie atmosferze ktoś rzucił pomysł wyborów korespondencyjnych, bo takie odbyły się w Bawarii, i wszyscy podchwycili jako doskonałe wyjście z sytuacji. Wszyscy wtedy byli entuzjastami. Dopiero gdy z każdym tygodniem okazywało się, że diabeł nie jest taki straszny, że radzimy sobie z epidemią, to zaczęło się szukanie kozła ofiarnego. To nie jest w porządku. Nie szukajmy winnych, bo winna była sytuacja, której się nie spodziewaliśmy. Zmierzyliśmy się z nią i daliśmy radę. To jest najważniejsze.
Czy Kosiniak-Kamysz przegrał swoją życiową szansą opowiadając się za przełożeniem wyborów z 10 maja na późniejszy termin?
Moje wrażenie jest takie, że Władysław Kosiniak-Kamysz mógł wygrać bardzo dużo, gdyby wybory odbyły się w normalnym terminie – 10 maja
—przyznaje Andrzej Duda, dodając, że aby szansa Kosiniaka-Kamysza była „realna, a nie wirtualna”, to wybory musiałyby być normalne.
Prezydent stwierdza, że Kosiniak-Kamysz może mieć pretensje do swoich sojuszników z opozycji, bo gdyby nie granie przez nich terminem wyborów, szef PSL miałby szanse by „stać się liderem opozycji”.
Byłaby to ciekawa sytuacja
—mówi prezydent Duda.
Prezydent w rozmowie z Karnowskim i Wikłą dwukrotnie podkreślił, że wybory korespondencyjne mogły zakończyć się katastrofą.
Zagrożenie katastrofą było naprawdę duże. Tak duże, że oceniam, iż nie ma pewności, że Sąd Najwyższy w ogóle by stwierdził ważność takich wyborów.
—stwierdza prezydent, dodając, że najlepszym jego zdaniem rozwiązaniem byłyby wybory 10 maja, które odbyłyby się w normalny sposób.
Dziś wiemy, że to było możliwe
—podkreśla Duda.
W rozmowie przypomniano również zachowanie opozycji, która m.in. ustami marszałka Tomasza Grodzkiego straszyła „zabójczymi kopertami”.
Straszenie Polaków i rozpętywanie histerii wokół wyborów było czymś wysoce nagannym. Apelowałem wówczas o odpowiedzialne podejście i przygotowanie wyborów najbezpieczniej, jak się da. Pamiętam, jak byłem atakowany, kiedy powiedziałem, że pójście na głosowanie nie różni się zasadniczo od pójścia do sklepu. Życie pokazało, że miałem rację
—mówi Duda.
kk/Tygodnik „Sieci”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/514630-tylko-u-nas-prezydent-duda-wspomina-kampanie-wyborcza