„Jesteśmy na etapie wirusa, ale myślę, że ten wirus LGBT, wirus ideologii jest znacznie groźniejszy” stwierdził łódzki kurator oświaty, Grzegorz Wierzchowski.
Zdaniem Wierzchowskiego to „wirus dehumanizacji społeczeństwa, dehumanizacji młodych ludzi i odebrania im wartości”:
Jedyną naczelną wartością jest pokazanie, że nie ma żadnych zasad i wartości (…) To nie są przypadkowe działania, to nie przypadek, że te działania są ukierunkowane na młodego człowieka. Jeśli ktoś w to nie wierzy, ma wątpliwości - bo ja nie mam wątpliwości - to niech popatrzy, co dzieje się za naszą zachodnią granicą, na przykład w Niemczech.
W wywiadzie udzielonym telewizji Trwam powołał się na przykłady odbywającej się tam seksedukacji:
Obowiązkowa, permisywna seksedukacja, gdzie w szkołach, w podręcznikach znajdują się na przykład ćwiczenia, że dzieci mają zaprojektować dom publiczny i swoją rolę w tym domu albo jako osoba prowadząca ten dom, albo ktoś, kto w nim pracuje.
Grzegorz Wierzchowski postawił pytanie, czy zależy nam na redukcji człowieka tylko do popędu seksualnego, gdzie nie pokazuje się piękna człowieka, piękna ludzkiej przyjaźni, miłości, nawiązywania relacji, odpowiedzialnych relacji, później opartych na rodzinach, zawiązywaniu trwałych więzi społecznych?
Rozmowa z łódzkim kuratorem szczególnie wzburzyła posła Lewicy, Tomasza Trelę, który wystosował do ministra edukacji, Dariusza Piontkowskiego, list z żądaniem odwołania Grzegorza Wierzchowskiego:
Łódzki Kurator Oświaty mówi, że jesteśmy na etapie wirusa #LGBT, a ja mówię, że kuratora dopadł wirus głupoty, zresztą nie pierwszy raz. Natychmiastowa dymisja, tu i teraz!”(…) Tak, Panie Ministrze, LGBT to nie ideologia czy wirus, tylko ludzie! Tacy sami jak Pan, kurator Wierzchowski i każdy inny posiadacz legitymacji Prawa i Sprawiedliwości.
Minister edukacji Dariusz Piontkowski skwapliwie zadośćuczynił życzeniu posła i Grzegorz Wierzchowski nie jest już łódzkim kuratorem oświaty.
Sytuację tę dobitnie skomentował Wojciech Biedroń:
Tak oto minister edukacji stanął w jednym szeregu z tymi, którzy chcą nam wmówić, że nie ma czegoś takiego jak ideologia LGBT, że są tylko ludzie o innej orientacji seksualnej, którzy pragną jedynie mieć takie same prawa jak większość obywateli, a na swych sztandarach noszą wyłącznie hasła o tolerancji, miłości, wzajemnym szacunku i na ich marszach zawłaszczona tęcza bez jednego koloru jest symbolem przymierza wszystkich ludzi.
W momencie, kiedy nasila się agresywna propaganda ideologii LGBT, a jej aktywiści na wszystkich możliwych polach usiłują nadać pojęciom i słowom zupełnie inne znaczenie, relatywizując dobro i zło i chcąc jako mniejszość narzucić społeczeństwu swoje zasady, przekonania i już nie tolerancję, ale akceptację i afirmację tego wszystkiego, co niesie z ten ruch, taka decyzja ministra edukacji jest jak wywieszenie białej flagi.
Od momentu podpisania przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego Warszawskiej Karty LGBT+ i zapowiedzi jego zastępcy, Pawła Rabieja o dalszej drodze pokonywanej małymi kroczkami, tak aby społeczeństwo mogło się „oswoić” z celami aktywistów LGBT: „najpierw wprowadźmy związki partnerskie, potem równość małżeńską, a na koniec przyjdzie czas na adopcję dzieci”, dźwięczy dzwonek alarmowy i ostatnim bastionem, który jeszcze jako tako broni się (przede wszystkim przed wychowaniem poprzez seksedukację) jest polska szkoła. Wyższe uczelnie, media, kultura masowa już dawno ten marsz przez instytucję przeżyły i teraz są nader silnym sprzymierzeńcem w tej zakrojonej na szeroką skalę walce o rząd dusz społeczeństwa, a właściwe na przemodelowanie go zgodnie z założeniami ideologii LGBT, bo jak głosił napis na transparencie niesionym na największej w ubiegłym roku demonstracji LGBT w Paryżu: „Nie jesteśmy po to, żeby się podobać. Jesteśmy po to, żeby zniszczyć społeczeństwo” .
Czy łódzki kurator powiedział coś innego, co wykracza poza wypowiedzi wielu polityków prawicy? Czy nie wyraził niepokoju wielu rodziców, którzy nie chcą, by w szkołach pojawili się „latarnicy” i seksedukatorzy, szkolący dzieci według programu WHO? I czy wreszcie jego myśli aż tak bardzo odbiegają od tego, co publicznie kiedyś wyznawał Dariusz Piontkowski, obecny minister edukacji.
Oto tylko dwa przykłady takich wypowiedzi:
19 marca 2019 ( na pytanie, czy powinny być organizowane marsze „forsujące niestandardowe zachowania seksualne”)
Tego typu marsze wywoływane przez środowiska próbujące forsować niestandardowe zachowania seksualne budzą ogromny opór, także na naszym terenie. W związku z tym warto się zastanowić, czy w przyszłości tego typu imprezy powinny być organizowane, bo to powoduje zamieszki, może powodować zagrożenie zdrowia wielu przygodnych obywateli.
4 czerwca 2019:
Seksualizacja dziecka od drugiego czy trzeciego roku życia to próba wychowania dzieci, które zostaną oddane w jakimś momencie pedofilom. Hasło adopcji dzieci przez pary homoseksualne w podobnym kierunku zmierza.
W rankingu „najgorszych homofobów” opublikowanym przez oko.prees, Dariusz Piontkowski znalazł się w pierwszej trójce, obok małopolskiej kurator oświaty, Barbary Nowak i Jarosława Kaczyńskiego…
Lewica może czuć się usatysfakcjonowana, tupnięcie nogą jej jednego posła i nagonka na łódzkiego kuratora, zorganizowana przez środowisko aktywistów ideologii LGBT w mediach społecznościowych wystarczyły, by prawicowy polityk podjął taką decyzję. Mały sukcesik tego środowiska to kolejny dzwonek ostrzegawczy dla Zjednoczonej Prawicy. Tak się przegrywa wojnę nie tylko o dzieci, ale przyszłość Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/514503-skandaliczna-decyzja-ministra-edukacji