Posiadanie zabawnego przewodniczącego PO ma swoje zalety, szczególnie po czasach Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny.
Im bardziej stara się być poważny, tym jest zabawniejszy. Widać, że ćwiczy obniżanie głosu, żeby nie wpadać w coś między falsetem a jodłowaniem. I widać, że ćwiczy zwalnianie wypowiadanych zdań, żeby brzmieć dostojniej. Gdy jednak się ekscytuje lub denerwuje, na nic wszelkie ćwiczenia i próby narzucenia sobie dyscypliny. No bo jakże to, przewodniczący Platformy Obywatelskiej i szef Klubu Parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej ma budzić śmiech? Niestety dla samego siebie Borys Budka budzi wszystko, tylko nie powagę.
Kiedy pod koniec stycznia 2020 r. Borys Budka został szefem PO (przewodniczącym klubu był już od prawie trzech miesięcy), ktoś wymyślił dla niego pseudonim Herr Flick. Chodzi oczywiście o jednego z bohaterów serialu komediowego „’Allo, ‘Allo!”, a właściwie o odtwarzającego tę rolę Richarda Gibsona. I od tego czasu za plecami Borysa Budki mówi się: „Baczność! Idzie Herr Flick”.
Przewodniczący PO i klubu robi oczywiście wszystko, by jego partyjni koledzy oraz dziennikarze traktowali go poważnie, ale łatwe to nie jest. A przecież chodzi o człowieka, który w przyszłości chciałby być premierem. Wścieka się więc, gdy podgryza go i lekceważy były przewodniczący Grzegorz Schetyna. A jak Schetyna, to i Sławomir Neumann. Obu Budka nie cierpi, ale z partii nie jest w stanie ich wyrzucić. Gdy jednak do odejścia z funkcji przewodniczącego kluby wezwał go niemający nawet dziesięciomiesięcznego stażu w parlamencie Tomasz Zimoch, Budka dostał szału.
W Platformie przyjęto podwójny sukces Borysa Budki (funkcje szefa partii i klubu) z niedowierzaniem. Ale też nikomu specjalnie nie zależało na zmienianiu Grzegorza Schetyny, który swoje wady ma, jednak to swój chłop. I kiedy Budka zaczął wybrzydzać na zapach cygar, jakoby wydobywający się z każdego sprzętu w biurze przy Wiejskiej, wielu uznało, że wybrano jednak nieodpowiednią osobę. Przede wszystkim bez cienia poczucia humoru i skłonności do kumplowskiego biesiadowania. No bo jak tu biesiadować z Herr Flickiem? Chyba że w roli Engelberta von Smallhausena.
Borys Budka bardzo się stara, żeby nie robiono sobie z niego żartów za plecami. Ale niewielu daje radę, szczególnie starzy druhowie Schetyny. Kiedy więc jest odwrócony, pociesznie kuśtykają z zadartą głową – właśnie tak jak Herr Otto Flick. Te żarty stały się już tak powszechne, że choćby przewodniczący PO strasznie się nabzdyczał, ma w partii wizerunek pociesznego bufona. A tu przecież straszne rządy zjednoczonej prawicy na kolejne lata i przegrane wybory prezydenckie.
W PO coraz częściej słychać, żeby Borysa Budkę gdzieś wysłać albo zrobić tak, jak w serialu „’Allo, ‘Allo!” z kapitanem Hansem Geeringiem. Został on pomylony z angielskim lotnikiem i całkiem przypadkowo przez ruch oporu wysłany do Anglii. Żartuje się jednak, że to się nie może udać, bo dobroduszny i fajtłapowaty Geering to jednak nie nadęty Herr Otto Flick, a tego nie da się z nikim pomylić. Ale co z nim zrobić?
Posiadanie zabawnego przewodniczącego ma jednak swoje zalety, szczególnie po czasach Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny, którzy anielskimi szefami nie byli. I z Tuska raczej nie dałoby się za plecami robić generała Ericha von Klinkerhoffena, zaś ze Schetyny płk. Kurta von Strohma bądź nawet samego René Artois. A przy Budce (Herr Flicku) nikt nie czuje się ani zastraszony, ani zobowiązany do robienia czegokolwiek. Tym bardziej po kolejnym wyborczym laniu. I mając przed sobą ponad cztery lata bez ogólnopolskich wyborów.
Choć Borys Budka irytuje, to jednak bardziej bawi i w PO przeważają głosy, że może nie warto go wywalać. Tym bardziej że nikt się go nie boi. Pobędzie sobie szefem partii jeszcze ze dwa lata, całkiem jałowe z punktu widzenia tego, co opozycja może zrobić. I nawet będąc śmiesznym, przynajmniej pozostanie ambitny, więc coś tam się będzie działo. A wywali się go dopiero po dwóch latach, gdy trzeba będzie partię szarpnąć za cugle. Bo czy Herr Otto Flick komuś przeszkadzał, mimo że przybierał groźny wygląd i formalnie zajmował poważne stanowisko. No, ale Herr Flick miał swoją Helgę Geerhart.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/514247-posiadanie-zabawnego-przewodniczacego-po-ma-swoje-zalety