„Przed nami dużo pracy, by udowodnić, że warto nam ponownie zaufać”- napisał na Twitterze - nie wiem dla kogo i nie wiem po co? - jeszcze przewodniczący Platformy niby Obywatelskiej i szef parlamentarnego klubu Koalicji tak zwanej Obywatelskiej Borys Budka.
Tak, tak…, ten sam Budka, który przegrywa wybory po wyborach, z wyjątkiem jego jednego, trzeba przyznać, osobistego zwycięstwa, gdy przed wyborami samorządowymi usunął z list w Gliwicach kilkanaście osób i wstawił m.in. swoją żonę Katarzynę Kuczyńską-Budkę. Gdyby ktoś nie pamiętał, to wtedy, na jesieni 2018 roku, w proteście przeciw takiemu „na ramię broń” wystąpił z partii wiceprzewodniczący lokalnej PO Dominik Dragon. Nie tylko on zresztą.
Nie chcę należeć do partii, która straciła charakter obywatelski, wspiera nepotyzm, zwalcza społeczników oraz sprzeciwia się wartościom i postawom demokratycznego społeczeństwa
– napisał Dragon do wówczas szefa Platformy Grzegorza Schetyny. Budka był wtedy jej wiceprzewodniczącym.
Borys Budka stał się w ten sposób gigantycznym obciążeniem dla Koalicji Obywatelskiej. (…) Wyborca wybacza wiele, jednak nigdy arogancji, buty, a w szczególności nepotyzmu ze strony swoich przedstawicieli
– kwitował Dragon.
Legitymację partyjną zwrócił także drugi wiceprzewodniczący gliwickiej PO Miłosz Chruściel:
Przez te kilka lat działalności w Platformie zdążyłem przywyknąć do krętactw i knowań na najwyższych szczeblach władzy, jednak do tej pory nikt z władz PO nie ingerował w sposób tak dobitnie świadczący o braku wpływu na otaczającą nas rzeczywistość
– podsumował i zasugerował, że „Zarząd Krajowy powinien rozważyć zmianę nazwy na Platforma Rodzinna RP”. Kule w płot, poza chwilowym rozgłosem zbuntowani radni nie wskórali nic. Grzegorz Schetyna, otoczony dworzanami ze starego rozdania w swym nowym, prześmiesznym gabinecie cieni, czuł się mocno w swym siodle, ale wkrótce został z niego wysiudany przez pana Budkę właśnie, ja jednak nie o tym chciałem, lecz o niewykonalnej jak do tej pory dla Platformy niby Obywatelskiej odbudowie społecznego zaufania. Przed Budką mówił o twej potrzebie także sam „premier z cienia”:
Odbuduję zaufanie do Platformy Obywatelskiej
– zapowiadał Schetyna wojowniczo w TVP2 w 2016r., w programie sprawdzonego w boju „Tomasza Lisa na żywo”, i snuł powtarzane później wielokrotnie przy mównicy plany „wyjścia PO do obywateli”, że „Platforma wróci do Polski lokalnej”, że będzie inicjatorem „debat publicznych” i „propozycją dla ludzi przeciwnych rządom PiS”. Jaką „propozycją” była i jest? To widać od lat na ulicy i zagranicy - na których przewodniczący Schetyna oparł swą walkę o odbicie władzy. Trzy lata wcześniej, gdy pozostawał odsunięty na boczny tor przez premiera Donalda Tuska, zanim jeszcze ten porzucił rząd, partię, wyborców i kraj dla lukratywnego stanowiska i w oparach tzw. afery taśmowej czmychnął do Brukseli, poseł Schetyna tak oto odpowiedział na konkretne pytanie RMF: „Jakby pan nazwał 77 procent Polaków, którzy źle oceniają pracę rządu premiera Tuska?”:
Powiedziałbym, że musimy zrobić wszystko, żeby pokazać, że jesteśmy w stanie odbudować zaufanie do rządu, i pokazać, że ten rząd ma nowe pomysły, nowe wizje i nową energię. Podkreślamy to, zamykamy to nawiasem i ciężko pracujemy, żeby zbudować czy na nowo odzyskać zaufanie Polaków. Nie ma większego wyzwania dla Platformy Obywatelskiej.
Wówczas jeszcze poseł Schetyna nie mógł pokazać, co potrafi, ponieważ Tusk na odchodnym posadził przy swym rządowym biurku i powierzył partyjny ster Ewie Kopacz:
W tych niespokojnych czasach funkcja premiera będzie wymagać odwagi i rozwagi. Najważniejszym zadaniem rządu będzie odbudowanie zaufania Polek i Polaków. Jest to możliwe pod jednym warunkiem, że będziemy wymagać od siebie więcej, niż wymagają od nas inni
– mówiła pani premier podczas zaprzysiężenia rządu PO-PSL po liftingu, i jak zwykle w takich razach obiecała „ciężką, solidną, codzienną pracę, oraz odpowiedzialność i troskę za każdego Polaka”, co miałoby dać „gwarancję poparcia dla PO”. W kwestii formalnej, krytykant Schetyna został udobruchany przez Kopacz ponownym przygarnięciem do łask (wcześniej był w gabinecie Tuska ministrem spraw wewnętrznych i administracji, w latach 2007/2009) i dostał tekę ministra spraw zagranicznych, po Radosławie Sikorskim (obecnie poseł do Parlamentu Europejskiego). Ewa Kopacz (tak, tak…, obecnie również poseł do Parlamentu Europejskiego), przed objęciem prezesury w Radzie Ministrów była marszałkiem Sejmu i ministrem zdrowia w gabinecie premiera Tuska. Mozna rzec, świat się w kółko kręci…
Co dotyczy samego Donalda Tuska (którego karierę do chwili wyjazdu z kraju znamionowały dwie daty: „panowie, policzmy głosy” - zdanie wypowiedziane przez niego podczas koszmarnego w skutkach, nocnego zamachu stanu na rząd premiera Jana Olszewskiego w 1992r., oraz rozpętanie po klęsce w wyborach prezydenckich w 2005 roku wojny polsko-polskiej i skłócenie polskiego społeczeństwa), przypomnę tylko głosowanie wniosku o wotum zaufania do jego rządu z czerwca 2014 roku. Spółka PO-PSL utrzymała się wówczas u władzy stosunkiem 237 do 203 głosów. W swym ostatnim wystąpieniu przed Sejmem Tusk przeprosił „opinię publiczną” za „bulwersujące, momentami skandaliczne, zachowania, język i niestosowne słowa”, ujawnione w tzw. aferze taśmowej, jednak główny nacisk położył na potępienie… „ujawnienia najbardziej intymnych, służbowych i prywatnych rozmów i spotkań” ludzi władzy, m.in. w restauracji „Sowa i przyjaciele”.
Komu dziś zależy, by naszą młodą demokrację demontować i rujnować?
– uderzył w tę sama nutę Jan Bury z PSL, który zaapelował - a jakże - o… pozostawienie u władzy rządu PO-PSL, z podkreśleniem potrzeby odbudowy przez ten rząd… odbudowy zaufania obywateli. Tego nie zdzierżył już nawet były poseł PO, potem twórca i szef Ruchu swojego imienia Janusz Palikot:
Odbiła wam arogancja, pycha, buta. To nie PiS pozbawia was władzy, służby rosyjskie czy mafia węglowa. Wy sami pozbawicie się władzy
– grzmiał z mównicy sejmowej. Podobnie ówczesny szef klubu SLD Leszek Miller:
My też mieliśmy kłopoty z taśmami, ale do głowy nam nie przyszło, że Michnik mógł być inspirowany z zagranicy
– przypomniał na czym jego gabinet połamał sobie zęby, i nawiązał do określenia stanu polskiego państwa za rządów PO-PSL, które padło z ust ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, w skrócie: „chdikk”…
Gdybyście byli uczciwi wobec Polaków, nie mielibyście powodu bać się podsłuchów. (…) To wy systematycznie rozmontowujecie Polskę. Zamieniacie Polskę w kupę kamieni, w gruzowisko. Jesteście jak ten Obcy, który przyssał się do Polski i żyje jej kosztem. Nie mamy dla was współczucia, ale dlatego, że gardzicie Polakami. To wynika jasno z rozmów, które zostały ujawnione. Nie znosicie Polaków i Polski. Nie szanujecie jej. Nie znacie naszej wartości. Jesteście tutaj obcy!
– pomstował w emocjonalnym wystąpieniu wtedy poseł PiS Krzysztof Szczerski, dziś szef gabinetu prezydenta RP Andrzeja Dudy. Było, minęło. Minęło…?
Po głosowaniu w sprawie podwyżek dla polityków przewodniczący PO Borys Budka bije się w piersi i apeluje do obywateli na Twitterze:
Poparcie projektu o podwyżkach to była błędna decyzja. Jako lider czuję się osobiście za ten błąd odpowiedzialny. To dzięki Wam wyciągnęliśmy wnioski. Przed nami dużo pracy, by udowodnić, że warto nam ponownie zaufać.
Co należy dodać, odpowiedzialny poczuł się dopiero po… zruganiu na Twitterze przez Donalda Tuska, który widać wciąż ma się za szefa partii i niemal premiera na uchodźstwie. Niech żyje bal… Platforma jawi się dziś niczym chór głuchych, koncertujący przy akompaniamencie rozstrojonych instrumentów.
Czy jest jeszcze jakaś szansa dla PO? Nawiązując do semantyki Grzegorza Schetyny – tak, jeśli strąci z własnego, schorowanego drzewa szarańczę swoich starych, pokrętnych, politycznych wyżeraczy i przystawki z politycznego demobilu. Tylko, czy w ogóle ją jeszcze na to stać…?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/514168-koncert-choru-gluchych-czyli-w-po-pigulce