Łatwo sobie wyobrazić Ewę Kopacz apelującą o zamykanie się z dziećmi w domach i przeczekanie zarazy.
Asy wywiadu Michał Szczerba i Dariusz Joński nie mają szans na to, by zostać ministrem zdrowia. Mimo że jest wakat po dymisji prof. Łukasza Szumowskiego. A asy robią jedną poselską kontrolę za drugą. I ogłaszają sensacyjne wyniki. Zapewne dlatego, że nic nie rozumieją z tego, co sprawdzają. Z tego, czego nie sprawdzają, też nic nie rozumieją. To zresztą powszechna przypadłość: im mniejsze ma się o czymś pojęcie, tym więcej produkuje się bliżej nieokreślonego bełkotu. Wystarczy posłuchać Joanny Scheuring-Wielgus czy Kamili Gasiuk-Pihowicz.
Kiedy o ministrze zdrowia i jego resorcie wypowiada się na przykład Barbara Nowacka (z subpartii w ramach KO liczącej w porywach troje członków), jest pewne, że nie ma pojęcia, z czym się mierzy. Skądinąd nie ma chyba tematu, o którym posłanka Nowacka miałaby jakiekolwiek pojęcie. Ale kiedy się jest kimś w rodzaju aktywistki postępu, minimalna choćby kompetencja przeszkadza. Nie dałoby się po prostu formułować opinii o niczym albo zdań niemających żadnego logicznego związku między sobą oraz w odniesieniu do rzeczywistości. I dopiero zdolność do produkowania bezsensu nikomu nie przeszkadza. No bo jak się oburzać na bezsens, kiedy nikt się nie spodziewa sensu?
Dopiero wtedy, gdy odchodzi prof. Łukasz Szumowski, widać kogo podrzucał Polakom na stanowisko ministra zdrowia Donald Tusk. A podrzucił Ewę Kopacz (2007-2011) oraz Bartosza Arłukowicza (2011-2015). Wiele by mówić, co to były za asy (wprawdzie nie wywiadu – jak Szczerba i Joński), mimo że formalnie lekarze. Ewa Kopacz każdą funkcję pełniłaby z równym brakiem pojęcia jak w roli ministra zdrowia. Należy bowiem do tych rozkosznych polityków, którzy nigdy nie dostrzegają granic własnych kompetencji. Jak zresztą mówić o granicach, gdy się jest bezgranicznie niezdolnym do zrozumienia własnej niewiedzy. A Bartosz Arłukowicz to po prostu mistrz dezorganizacji i paplaniny w paramedycznym żargonie. Powierzyć mu ministerialne stanowisko to jak wyskoczyć z samolotu bez spadochronu.
Tylko urzędujący przez pięć miesięcy prof. Marian Zembala był w końcówce rządów PO nie tylko wybitnym fachowcem, ale wiedział też, co trzeba robić będąc ministrem zdrowia. I nie jest przypadkiem, że prof. Zembala złego słowa nie powiedział o prof. Łukaszu Szumowskim i o działaniach resortu zdrowia w czasie, gdy ten był ministrem. Prof. Zembala ma zresztą klasę niezależną do sprawowanej funkcji, czego ludziom bez klasy nawet nie warto tłumaczyć, gdyż nic z tego nie zrozumieją.
Dlaczego wspominam o asach wywiadu Dariuszu Jońskim i Michale Szczerbie, o niemających pojęcia w jakiejkolwiek sprawie wymagającej wykazania się pojęciem Barbarze Nowackiej, Joannie Scheuring-Wielgus czy Kamili Gasiuk-Pihowicz czy o wybitnych antytalentach organizacyjnych Ewie Kopacz i Bartoszu Arłukowiczu? Ano dlatego, że ktoś tego formatu mógł kierować ministerstwem zdrowia w czasie pandemii. Łatwo sobie wyobrazić Ewę Kopacz apelującą o zamykanie się z dziećmi w domach i przeczekanie zarazy. Albo opowiadającą codziennie bardziej niestworzone rzeczy w sprawie strategii reagowania na pandemię.
Łatwo wyobrazić sobie Bartosza Arłukowicza, jak rzuca się od ściany do ściany, tylko nie w sprawach, które dotyczą pandemii. Jeśli nawet koronawirus nie wywołałby totalnego chaosu, gdy Arłukowicz zarządzałby pandemią, ludzie powariowaliby od jego zaleceń i tłumaczeń albo od braku zaleceń i tłumaczenia tłumaczących tłumaczeń. Na tym tle widać, kim jako minister zdrowia był prof. Łukasz Szumowski. Nawet jeśli to się nie podobało asom wywiadu Szczerbie i Jońskiemu oraz tym wszystkim niemającym pojęcia o tym, o czym można by i trzeba by mieć jakiekolwiek pojęcie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/513939-mamy-szczescie-ze-trafilo-na-szumowskiego-a-nie-kopacz
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.