Prezydent korumpowany tanimi mieszkaniami, prezydentowa obracająca kilkunastoma nieruchomościami i zapominająca odprowadzać podatki od ich wynajmu oraz jej matka – lokalny potentat na rynku ubezpieczeń – żyjąca z firm i instytucji zależnych od zięcia. Do tego niewyjaśnione setki tysięcy złotych na licznych kontach rodziny włodarza Gdańska, absurdalne tłumaczenia o darowiznach od pradziadków i nieustannie zmieniane wersje pochodzenia pokaźnej gotówki. Ciągnąca się od siedmiu lat sprawa majątku Pawła i Magdaleny Adamowiczów ma szansę zostać sprawiedliwie oceniona przez wymiar sprawiedliwości. Akt oskarżenia właśnie trafił do sądu.
Szczegóły ustaleń prokuratorskich ujawniamy z Marcinem Wikłą w nowym wydaniu tygodnika „Sieci”. Odsyłam do tego tekstu, by dobrze zrozumieć, na czym polega ta afera, jak mały jej wycinek będzie przedmiotem procesu i jak nieudolnie tłumaczy się z niego obecna europoseł Koalicji Obywatelskiej.
W piątek zapowiedziała ona, że wyda oświadczenie, gdy zapozna się z aktem oskarżenia. Następnie wydała oświadczenie, w którym zbagatelizowała sprawę i ponownie zapowiedziała, że wyda oświadczenie po zapoznaniu się z aktem oskarżenia.
Mija czwarty dzień. Mam nadzieję, że wreszcie się z nim zapozna. I wtedy nie będzie już sprowadzać sprawy do wątpliwości przy rozliczeniach podatkowych (tak też wspiera jej narrację w dzisiejszym niezwykle obszernym artykule „Gazeta Wyborcza”). Owszem, tego dotyczą zarzuty, jakie jej postawiono, ale sprawa ma dużo szersze tło, a aktem oskarżenia objęto 5 osób. Szersze spojrzenie pozwala zrozumieć, o co tu naprawdę chodzi.
A w największym skrócie rzecz ma się następująco.
Małżeństwo Adamowiczów miało dużo mieszkań i dużo pieniędzy. Pieniędzy było tak dużo, że „gotówka w domu im się mieszała” (to słowa Pawła Adamowicza) – pieniądze ich z gotówką malutkich córek. Część z należących do Adamowiczów lokali (a dokładnie ich cena), według prokuratury, była formą wręczenia korzyści majątkowej przez dewelopera oraz pośrednika w celu uzyskania korzystnej dla przedsiębiorców decyzji urzędniczej. Znaleziono dowody na związek pomiędzy okazyjnym kupnem trzech mieszkań przez Adamowiczów oraz matkę pani europoseł Janiny Abramskiej, a prawem przyjętym przez gdańskich urzędników. Jednocześnie pani Janina okazała się najlepszym brokerem ubezpieczeniowym w Gdańsku, bo właśnie do niej (w dniach podpisywania umów na mieszkania) zwrócił się deweloper, by podpisać polisy na swoje inwestycje. Pani Janina jest też tą osobą, na którą padło w rodzinie, by stała się oficjalnym źródłem gotówki, jaka znalazła się na kontach (mieli ich 36) Adamowiczów, której pochodzenia nie potrafili wyjaśnić przed Izbą Skarbową, Urzędem Skarbowym, CBA, prokuraturą i sądem. Tłumaczyli się darowiznami dla córek od ich pradziadków, ale w zagmatwanej sieci kłamstw zaczęli w kolejnych zeznaniach zaprzeczać sami sobie.
O tym jest ta historia. O przyjmowaniu korzyści majątkowych, ukrywaniu majątku, składaniu fałszywych zeznań, a nadto – co musi być najbardziej dojmujące dla mieszkańców Gdańska – o stworzeniu rodzinnego układu – wehikułu wykorzystującego funkcje publiczne do bogacenia się prezydenta i jego najbliższej rodziny.
Aktem oskarżenia objętych jest 5 osób – b. szef deweloperskiej firmy Pomeranka; przedstawiciel pośrednika, firmy Akme; szef Wydziału Skarbu gdańskiego urzędu (w wątku zamiany gruntu na mieszkania – w tej transakcji Pomeranka zaoszczędziła ponad 10 mln zł, których zrzekło się miasto); Magdalena Adamowicz (przestępstwa karnoskarbowe) oraz jej matka Janina Abramska (składanie fałszywych zeznań). W oczywisty sposób brakuje osoby, która dopełniała obrazu tej sprawy. Gdyby Paweł Adamowicz nie został w ub. r. zamordowany (notabene – mamy tu chyba do czynienia z jedną z najdłuższych obserwacji psychiatrycznych w polskiej kryminalistyce i jakoś nikt nie protestuje…), bez wątpienia znalazłby się w tym gronie. Jego tragiczna śmierć nie zamyka jednak sprawy i nie zwalnia z odpowiedzialności karnej co najmniej pięciorga innych osób, które złamały prawo.
Opowiedzmy to jeszcze raz. Po kolei.
Skąd ta kasa? Nowa wersja!
Pani Janina Abramska to majętna osoba. Jako że sprawa dotyczy wydarzeń sprzed kilku lat, zerknijmy na dane za lata 2007-2012. Wtedy rocznie zarabiała od 475 tys. zł do 705 tys. zł (plus kilkanaście tys. zł emerytury i kilkadziesiąt z tytułu najmu, podobnie jej mąż). Jej gdańska firma „Olimpia” pośredniczy w ubezpieczeniach. Ufają jej wszyscy. Od urzędników (skarbnik miasta, sekretarz miasta – te panie jeszcze za chwilę powrócą), przez firmy z branży budowlanej (kilkanaście podmiotów), po spółki i instytucje zależne od władz samorządowych bądź z nimi powiązane (muzeum, szkoły, Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna, Pomorski Urząd Wojewódzki, 78 wspólnot mieszkaniowych, 268 umów podpisanych w 6 lat z odbierającym śmieci od gdańszczan Przedsiębiorstwem Robót Sanitarno-Porządkowych SA). Nic dziwnego, że śledczy po zebraniu materiału dowodowego doszli do wniosku, że jej dochody były możliwe dzięki pozycji zawodowej małżeństwa Adamowiczów. Świadkowie zeznają nawet, że pani Janina towarzyszy prezydentowi na wielu miejskich uroczystościach, w trakcie których pozyskuje klientów.
Śledczy porównali zarobki brokerów ubezpieczeniowych. Średnio wynosiły w 2019 r. od 6 do 14 tys. zł miesięcznie. Phi! Teściowa prezydenta już przed dekadą wyciągała w Gdańsku nawet 5-krotnie więcej.
Dlaczego opowiadamy o zamożności matki pani europoseł? To kluczowy wątek dla zdekodowania tego, co najważniejsza gdańska rodzina latami próbowała ukryć.
Pamiętają Państwo, jak Adamowiczowie tłumaczyli się, że środki na ich kontach, od których nie odprowadzili podatku (w samym tylko 2011 r. chodziło o 326 tys. i niezapłacony podatek w wysokości 45 tys. zł; ) pochodziły od ich dziadków, a stanowiły darowizny dla prawnuczek (córek Adamowiczów - w jednym roku te darowizny miały wynieść, podkreślmy, aż 326 tys. zł!). Tę wersję rodzina utrzymywała dość długo. Tak zeznawała m.in. Janina Abramska w 2014 i 2015 r., raz mówiąc, że jej ojciec miał ok. pół miliona zł oszczędności, a po roku przypominając sobie, że miał jeszcze złoto i w sumie zgromadził ok. 600-700 tys. zł. W obu przypadkach kłamała, do czego sama się później przyznała. Nagle, już w trakcie nowego postępowania prokuratorskiego, stwierdziła bowiem, że… to ona dawała pieniądze swoim rodzicom, by ci mogli obdarowywać prawnuki. Istny labirynt łgarstw, w którym sama pani Janina się pogubiła. Dlatego teraz ciążą na niej dwa zarzuty składania fałszywych zeznań.
Aby sprawa mogła obrosnąć jeszcze większą legendą i lepiej inspirować autorów przyszłych produkcji sensacyjnych o tym nietuzinkowym rodzie, warto dodać, że przypomniała ona sobie w 2017 r., że na rzecz jednej z córek prezydenta w latach 2010-11 różne osoby z rodziny i znajomych przekazały w sumie 68 tys. zł. Jacy to znajomi? Np. pani Danuta Janczarek (wspomniana sekretarz Urzędu Miasta), czy Teresa Blacharska (skarbnik UM). Jest i rodzina – pani Lilla Ż., kuzynka Pawła Adamowicza, przypadkiem również zatrudniona w UM. Wato wspomnieć też o pani Marii O., firma jej męża przez dwie dekady sprzedawała Urzędowi Miejskiemu bilety lotnicze.
Nic to, że cała ta narracja jest kompletnie niewiarygodna. Czy Janina Abramska miała pieniądze na obdarowywanie następnych pokoleń? A jakże! Czy ktoś uwierzy, że to rzeczywiście robiła? A skąd! Ale z tego zarzutów nie będzie. Nie da się bowiem przed sądem wskazać, z jakiego innego źródła pochodziła gotówka Pawła i Magdaleny Adamowiczów.
Mieszkania w Jelitkowie – czy to łapówka?
Pod koniec 2005 r. Adamowiczowie kupują dwa mieszkania w fantastycznej lokalizacji nad samym morzem, na nowoczesnym osiedlu Neptun Park, trzecie nabywa Janina Abramska. Są jednymi z pierwszych, którzy podpisali umowy. I jedynymi, którzy zapłacili za lokale tak mało (w sumie o 350 tys. zł mniej niż powinni). Śledczy uważają, że dzięki temu Pomeranka mogła liczyć na przychylność i zgodę urzędników na gęstszą i wyższą zabudowę, a zatem większe zyski.
Prowadzone przed laty przez poznańską prokuraturę śledztwo zakończyło się stwierdzeniem, że nie istniał cennik, więc nie można stwierdzić, że Adamowiczowie kupili mieszkania taniej niż wszyscy (tak, wszyscy!) inni lokatorzy. Nikomu włos z głowy nie spadł. Warto było jednak w 2016 r. podjąć postępowanie na nowo. Cennik się odnalazł (sprzed daty zawarcia umowy z Adamowiczami i Abramską). I oczywiście okazało się, że zanim książęta gdańscy zakupili mieszkania, deweloper planował sprzedawać je dużo drożej.
Odnaleziono też wniosek Pomeranki o zmianę planu zagospodarowania przestrzennego (również sprzed podpisania umów z Adamowiczami) – do tego potrzebne było prokuratorskie postanowienie o żądaniu wydania rzeczy, śledczy w czasie rządów PO-PSL tego nie zrobili. Odebrano także zeznania licznych świadków, którzy potwierdzili rabaty dla Adamowiczów. Krótko mówiąc – istnieje poważny związek między promocyjnymi cenami mieszkań dla prezydentostwa a korzystnymi dla dewelopera decyzjami urzędników. Czyli klasyczna korupcja. Zbieżność dat jest tu wręcz doskonała. Okazuje się bowiem, że umowy o kupnie mieszkań zostały podpisane tego samego dnia (2 grudnia 2005 r.), w którym w imieniu prezydenta Adamowicza złożony został wniosek do rady miasta o zmianę planu zagospodarowania terenu.
Dodajmy jeszcze jedną wisienkę na torcie sprawy Neptun Park. Dzień przed zakupem mieszkań firma Abramskiej podpisała z Pomeranką dwie umowy na ubezpieczenie sprzętu elektronicznego oraz od ognia i zdarzeń losowych. Rodzinie Adamowiczów współpraca z tym deweloperem układała się znakomicie i bardzo się opłacała.
Jest jeszcze wątek pośrednika Jacka K., którego zeznania nie kleją się z zeznaniami innych świadków (m.in. jego pracowników). Nie potrafił on wyjaśnić np., dlaczego Adamowiczowie kupili mieszkania z rabatem za metr kwadratowy wynoszącym ponad 1 tys. zł (a to on im te mieszkania sprzedawał). Nie widział znaczącej różnicy pomiędzy ceną 6700 a 5400 zł za metr. Dziwi to tym bardziej, że prowizja dla jego firmy zależała od ceny, za jaką zostanie sprzedany lokal.
Niezbyt interesowała go cena mieszkania Adamowiczów. Cenniejsza była zmiana planu zagospodarowania przestrzennego – deweloper zbuduje więcej mieszkań, będzie zatem więcej okazji do zgarnięcia prowizji.
Prezydentowa zarządza lokalami
To pani Magdalena udała się do biura sprzedaży mieszkań, by negocjować cenę (a towarzyszyła jej matka, która przy tej okazji sprzedawała deweloperowi polisy ubezpieczeniowe). Bo to dzisiejsza europoseł KO kontrolowała maszynkę do robienia pieniędzy, jaką były nieruchomości rodziny Adamowiczów.
Ona podpisywała umowy najmu i wystawiała rachunki. Miała na to wszelkie pełnomocnictwa męża. W samym tylko roku 2013 podpisała z DJ Renoma Nieruchomości umowy na wynajem 11 mieszkań. A myśmy przed kilkoma laty pisząc o „Tajemnicach fortuny Adamowiczów” naiwnie pochylali się ze zrozumieniem dla roztargnienia wynikającego z posiadania siedmiu mieszkań…
Według obliczeń śledczych roczny czynsz, jaki Adamowiczowie zarobili z lokali za sam 2011 r. wynosił ponad 350 tys. zł. Prokuratorzy ustalili dodatkowo, że mieszkania wynajmowano pracownikom firm o istotnym znaczeniu dla działalności samorządu.
Śledczy nie mają też wątpliwości, że państwo Adamowiczowie świetnie dbali o wszelkie formalności związane z licznymi rachunkami bankowymi oraz obracaniem posiadanymi nieruchomościami. Nie sposób zatem dać wiary, że przez omyłkę zapomnieli o jakichś mieszkaniach (od tego zaczęła się cała sprawa – niewpisania przez Pawła Adamowicza do oświadczeń majątkowych wszystkich posiadanych nieruchomości), pieniądzach, podatkach. Musieli to robić z premedytacją.
Zebrano mnóstwo materiału dowodowego, którego pozyskania zaniechała prokuratura prowadząca tę sprawę przed 2015 r. – wiele nieznanych wcześniej dokumentów (m.in. z Urzędu Miasta, od dewelopera, ale też plików komputerowych), osobiste notatki osób uczestniczących w tych wydarzeniach, zeznania blisko dwustu świadków (drobiazgowe podejście do przesłuchania większości właścicieli mieszkań na osiedlu Neptun Park). Ponad 20 tys. stron materiału dowodowego wypełnia ponad 100 tomów akt.
Zarzuty – raczej łagodne jak na skalę tego procederu. Ale w tych wątkach wydają się dość łatwe (i na dziś jedyne) do udowodnienia w procesie.
Choć nie takie rzeczy widziały już sale rozpraw gdańskiego sądu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/513822-co-nieudolnie-probuje-ukryc-magdalena-adamowicz