To była tylko kwestia czasu, zanim redakcja z Czerskiej znajdzie sobie kolejnego bohatera „walki o prawa dla LGBT”. Na łamach „Dużego Formatu”, dodatku do „Gazety Wyborczej”, ukazał się wywiad z Magdaleną Pecul-Kudelską, działaczką Obywateli RP, która sprofanowała figurę Chrystusa z Krakowskiego Przedmieścia, zawieszając na niej tęczową flagę. Jak stwierdziła, był to „eksperyment społeczny”.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Biskupi inicjują nagonkę
Aktywistka podkreśliła w wywiadzie, że została wychowana w wierze i tradycji katolickiej i wie, że istnieje sfera sacrum, ale - jej zdaniem, „biskupi i kardynałowie sami to sacrum łamią”.
Przyłączając się albo nawet inicjując nagonkę przeciwko środowisku LGBT. To jak można wymagać, żeby to sacrum szanował sam obiekt tej nagonki, czyli osoby nieheteronormatywne?
— oświadczyła Pecul-Kudelska stwierdzając, że „to absurd”, więc kiedy policja zatrzymała działaczki LGBT za profanację pomników i przeczytała - jak sama mówi - „o bólu katolików i mszy przebłagalnej”, to doszła do wniosku, że było to „polityczne, instrumentalne wykorzystanie religii”, więc kupiła tęczową flagę.
Zaplanowana akcja i „kradzież” flagi LGBT
Działaczka Obywateli RP opowiedziała również o tym, jak przygotowała się do całej „akcji”. Kupiła tęczową flagę, wzięła urlop w pracy i umówiła nawet adwokata, a że przy figurze Chrystusa stało dużo policji, „wszystko trzeba więc było wykonać szybko i sprawnie”.
Poczekałam na moment, kiedy patrol będzie odpowiednio daleko. Z moją posturą nie chciałam się wspinać. Flagę przygotowałam sobie na kijkach, żeby ją po prostu położyć na postumencie, by zwisała w dół. Obok flagi położyłam też list. Napisałam, że obrażonych przepraszam, bo nie chcę obrażać, lecz jedynie wyrazić solidarność z prześladowanymi. Oraz sprawdzić, czy policja i prokuratura za ten sam czyn mnie – 47-letnią matka, żonę, heteronormatywną wykładowczynię chemii na Uniwersytecie Warszawskim – będzie ścigać z taką samą pasją jak te młode queerowe aktywistki. Czy rzeczywiście tu o flagę chodzi?
— mówiła Pecul-Kudelska.
Kobieta została wylegitymowana przez policjantów z powodu podejrzenia o znieważenie pomnika.
Kiedy byłam legitymowana, jakiś mężczyzna ze złością zerwał flagę, potem rzucił na ziemię i zaczął deptać. Więc mój kolega położył ją jeszcze raz na pomniku. Wtedy znowu została zrzucona przez dwóch mężczyzn, w tym jednego księdza. A potem trafiła w ręce policji. I moim zdaniem oni ją ukradli
— oświadczyła dodając, że uważa tak, ponieważ nie dostała protokołu z zatrzymania jako dowodu.
Tylko młodych zatrzymują?
Co ciekawe, zdaniem aktywistki, nie została ona zatrzymana przez policję, bo nie jest młoda - gdyby tak było, to wówczas „w kościele byłyby kolejne Msze przebłagalne, może kardynał Nycz opowiadałby o bólu katolików, a premier Morawiecki przybiegł ze zniczem”.
Stwierdziła także, że przeszkadza jej to, jak zachowują się policjanci i władza.
Ale władza i policja inaczej traktują narodowców czy kibiców, którzy wyrywają i niszczą transparenty na Marszach Równości, którzy popychają, kopią demonstrantów albo demolują lokale środowisk LGBT. Sprawy nie są nawet wszczynane. A kiedy Margot atakuje obrzydliwą homofobiczną furgonetkę i kiedy popchnie kierowcę, to jest to bandytyzm i wysyła się policyjne posiłki. Bo środowisko LGBT ma używać jedynie metod Mahatmy Gandhiego. Tylko że one i oni mają już dość. Skończyła się cierpliwość. A jeszcze muszą się użerać z tą drugą stroną
— dramatyzowała.
Co więcej, zdaniem działaczki Obywateli RP, władza „zawsze znajdzie powód, żeby szczuć na ludzi”.
Putin go nie potrzebował, kiedy rozprawiał się ze środowiskiem LGBT. I przed wojną Żydzi nic nie musieli robić, żeby stać się obiektem nagonki. A granica ciągle była przesuwana, aż końcu się okazało, że pojawienie się Żyda w święto katolickie na ulicy też jest prowokacją
— gorączkowała się Pecul-Kudelska.
„Nie uważam się za katoliczkę”
Pecul-Kudelska była też pytana o kwestię swojej wiary. Oświadczyła, że wychowywana była w wierze katolickiej, ale dziś nie uznaje się za katoliczkę a za chrześcijankę. Stwierdziła, że nauka Kościoła jest niespójna z praktykami i „nie chce firmować tej instytucji”.
Nie podobało jej się stanowisko Kościoła wobec środowiska LGBT, wobec in vitro, a „decydujący był stosunek polskiego Kościoła do kryzysu uchodźczego”.
Przestałam uczestniczyć w mszach. Gdybym była katoliczką w Niemczech, to pewnie dalej bym chodziła do kościoła
— powiedziała działaczka Obywateli RP.
wkt/Duży Format/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/513729-nowa-bohaterka-gw-opowiada-o-profanacji-figury-chrystusa