Grzegorzowi Schetynie z nieba spadła kolejna okazja, żeby dowodzić, jak beznadziejnym szefem partii jest Borys Budka.
Jeszcze nigdy po 1989 r. pieniądze w polskiej polityce nie były tak gorącym kartoflem. Pieniądze dla polityków na urzędzie i z mandatem oraz dla partii. Przegłosowane już przez Sejm podwyżki stały się kłopotliwe niczym te pochodzące z nierządu. Tylko kto się najbardziej oburza? Donald Tusk, Grzegorz Schetyna, Szymon Hołownia czy Roman Giertych, czyli przegrani albo chcący wejść do gry. Oraz zawodowi moralizatorzy, którym nie śmierdzą tylko te pieniądze, jakie oni sami dostają.
Jedna z fundamentalnych prawd życiowych jest taka, że rodzinę czy przyjaciół najłatwiej jest skłócić przy pomocy pieniędzy. Okazuje się, że w polityce jest podobnie. Problemem jest to, że ci obecnie najbardziej niechętni podwyżkom, mogą sobie na ten luksus pozwolić, bo albo wypadli z gry, albo chcą do niej wejść, albo nie odpowiadają za pozyskiwanie i wydawanie pieniędzy w polityce. Donald Tusk zarobił tyle na europejskiej posadzie, że może teraz moralizować, bo to go nic nie kosztuje. Skądinąd wybrał posadę także dla kasy, choć podobno funkcja polskiego premiera była dla niego ponad wszelkimi europejskimi stanowiskami, i to jeszcze 3 miesiące przed skokiem do Brukseli.
Grzegorz Schetyna jest bardzo przeciw, ale głównie dlatego, że nie jest już przewodniczącym PO i nie odpowiada na co dzień ani za finanse partii, ani za samopoczucie posłów oraz status samorządowych urzędników z puli PO. Szymon Hołownia jest przeciw, bo sam łaknie kasy, a nie mając partii i nie będąc w Sejmie jej nie dostanie. Roman Giertych jest przeciw bo przeciw są Donald Tusk i Szymon Hołownia, a poza tym to dobry punkt zaczepienia dla jego ulubionego sportu, czyli udawania kogoś znacznie potężniejszego, wpływowego i opiniotwórczego niż jest w rzeczywistości. Zresztą własne pieniądze Giertych ma i to znacznie większe niż czynni aktualnie politycy.
Grzegorz Schetyna gra o przywództwo w partii, więc nagle stał się wielkim moralizatorem. Dlatego mówi z jednej strony o „politycznej prowokacji” – oczywiście autorstwa Jarosława Kaczyńskiego. I o „politycznym samobójstwie”. Popełniło je co najmniej 151 posłów opozycji. Sam Schetyna twierdzi, iż powiedział klubowi, że:
nie będzie głosował za tym projektem, że gorąco namawia, żeby go odrzucić, bo to są ogromne polityczne koszta.
Ale może jest tak, że Schetyna teraz o tym mówi, gdy koszta zaczęli wskazywać Tusk i kolejni ludzie Michnika oraz zawodowi moralizatorzy.
Grzegorzowi Schetynie z nieba spadła kolejna okazja, żeby dowodzić, jak beznadziejnym szefem partii jest Borys Budka i jak ciągnie za sobą na dno całą Koalicję Obywatelską, czyli własne dziecko specjalnej troski. Wzmaga się więc były prezes koszykarskiego Śląska Wrocław, że:
to jest polityczna prowokacja, która ma uderzyć w Platformę Obywatelską. Wciągnięcie Platformy Obywatelskiej, Koalicji Obywatelskiej w taką grę przez prezesa Kaczyńskiego tak naprawdę służy jej rozbiciu. Uderzenie w największą partię opozycyjną, która jako jedyna może stworzyć konstrukcję budowy koalicji antypisowskiej w następnych wyborach, to jest dzisiaj cel Kaczyńskiego.
Schetyna mówi oczywiście krytycznie o Borysie Budce, tylko bardziej eufemistycznie niż powinien.
Byłem zaskoczony, że tak ważna propozycja nie była podejmowania na poziomie zarządu krajowego, który w pułapkę wpada. (…) To szefostwo klubu i szefostwo partii decyduje o takich decyzjach. Ono włącza ‘enter’ i uruchamia
— moralizował 17 sierpnia 2020 r. w TVN 24. Schetyna otwarcie boi się przewodniczącemu Budce przyfanzolić, skoro nie ma dość sił, by teraz go zastąpić. Podgryza go więc niczym turkuć podjadek. Gdyby jednak to Schetyna był szefem partii, wyczerpanej finansowo po czterech wyborach w ciągu półtora roku, inaczej by śpiewał. I gdyby Budkę odsunął, odczułby brak pieniędzy i niezadowolenie ludzi PO. Ale nie odsunął, więc może się wzmagać. Po zastanowieniu i wsłuchaniu w vox populi Borys Budka też się zresztą wzmógł i teraz też jest przeciw podwyżkom. Razem z marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim. Dlatego senatorowie KO mają być przeciw.
Najbardziej groteskowe w tym sporze o pieniądze jest to, że najgoręcej moralizują i obnoszą się z niesmakiem ci, którzy przepuścili przez palce (albo i przez co innego) setki miliardów złotych, choćby z należnego VAT. Plus kilkadziesiąt miliardów kosztów nieudolnego rządzenia. Ale setki miliardów nie robią wrażenia tak są abstrakcyjne, choć to była największa kradzież aktywów należących do Polaków. Co innego kilkadziesiąt milionów. O to można drzeć japę i moralizować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/513706-polityczne-pieniadze-stanely-w-gardle-tuskowi-i-schetynie