W czasie, gdy narasta fala profanacji i ataków na symbole katolickie i narodowe, gdy liberalno-lewicowe media stają po stronie ideologicznych uzurpatorów, gdy z jesteśmy bezbronni wobec kolejnych manipulacji, warto wsłuchać się w głos kogoś, kto wszystko to przerabiał już 100 lat temu i wskazał kierunek wyjścia. Co powiedziałby nam dzisiaj św. o. Maksymilian Maria Kolbe? Pewnie kolejny raz postawiłby to fundamentalne pytanie: „Cóż powiedzieć o narodzie, który płaci za własne poniżenie? Nie znajduję na to nazwy! A ta hańba ciąży na katolikach, obrażanych ciągle przez tysiące dzienników”.
79 lat temu o. Maksymilian Kolbe oddał swoje życie za współwięźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Konał w potwornych mękach w bunkrze głodowym. Gdy o 2 tygodniach katuszy okazało się, że wciąż żyje, 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol. Na kilka tygodni przed śmiercią mówił: „Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość”.
Wspomnienie bohaterskiej decyzji św. o. Maksymiliana każe spojrzeć wnikliwiej na całe jego życie. Dzieła, które podejmował pokazują jednoznacznie, że oddał się bez reszty krzewieniu dobra i zdecydowanej walce ze złem. 3 lata temu wybiła setna rocznica istnienia Rycerstwa Niepokalanej, które o. Kolbe stworzył jako oręż do walki z masonerią. Okazuje się, że wszystkie wydarzenia, które zainspirowały go do założenia Rycerstwa, wdzierają się do naszej dzisiejszej codzienności w tym w nieco podrasowanym wydaniu, ale są emanacją tego samego źródła.
Profanacje, masoneria i Rycerstwo Niepokalanej
W roku 1917, podczas gdy I wojna trawiła świat, masoneria zawzięcie zwalczała Kościół. Wolnomularze, obchodzący wówczas 200-lecie istnienia, zapowiadali że działalność masonerii wkracza w „trzeci etap”, którego celem jest ostateczna rozprawa z Kościołem katolickim i stworzenie nowego, międzynarodowego społeczeństwa. Mówiono o uruchomieniu nowego programu, mającego zniszczyć Kościół – nie dysputą i argumentacją, lecz konsekwentnym psuciem obyczajów. W październiku 1917 r. ulicami Rzymu przeszła masońska demonstracja, będąca parodią katolickiej procesji. Rozdawano ulotki z napisem: „Szatan będzie rządził w Watykanie, a papież będzie jego gwardią szwajcarską”. Młody franciszkanin - o. Maksymilian – przebywający na studiach w Rzymie, widział to na własne oczy. Wstrząśnięty tymi wydarzeniami postanowił stworzyć organizację, która da temu duchowy odpór.
16 października 1917 r. powołał siedmioosobową grupę „Militia Immaculatae” - Rycerstwo Niepokalanej. Członkowie stowarzyszenia, oddając się całkowicie w służbę Niepokalanej, ruszyli do walki z masonerią. Po powrocie do Polski o. Maksymilian stworzył Niepokalanów – przyklasztorne wydawnictwo, które za pomocą najnowocześniejszych środków przekazu, miało budzić uśpione umysły, informować, edukować i formować – duchowo, obywatelsko, patriotycznie. Św. Maksymilian nie poprzestał na działaniach w Polsce. Z czasem założył drugi Niepokalanów w Japonii, a jego dzieło rozrastało się na cały świat i rośnie w siłę do dziś. Rycerstwo Niepokalanej gromadzi ludzi w 46 krajach na pięciu kontynentach. „Rycerz Niepokalanej ” ukazuje się w ponad 20 językach.
Media jako klucz
Ojciec Maksymilian doskonale rozumiał zagrożenia, jakie czyhały na Polaków w II RP. Podkreślał, że „jeśli nie będziemy mieli mediów katolickich, będziemy mieli puste kościoły”. Stworzył więc pod Warszawą potężny koncern medialny, którego świetności dziś nie jest w stanie powtórzyć żadne wydawnictwo. W szczytowym okresie działalności franciszkanie wydawali w Niepokalanowie kilka miesięczników. „Rycerz Niepokalanej” miał 1 mln egzemplarzy nakładu. „Mały Dziennik” – najbardziej popularna gazeta codzienna w latach 30. XX w. miała nakład 300 tys. egzemplarzy.
Franciszkanin z Niepokalanowa nie przebierał w słowach, gdy widział ospałość i bierność intelektualną swoich rodaków. Podczas jednego ze zjazdów katolików zdecydowanie i dosadnie budził uśpione umysły Polaków i jednoznacznie wskazywał jak należy traktować antykatolickie i kłamliwe media:
Cóż powiedzieć o narodzie, który płaci za własne poniżenie? Nie znajduję na to nazwy! A ta hańba ciąży na katolikach, obrażanych ciągle przez tysiące dzienników. Te pisma, które katolików bezwstydnie wyszydzają, drukuje się dla nas, katolików! Nie posyła się ich jednakże anonimowo w rodzaju paszkwilów, ale my sami je zamawiamy i za nie płacimy. Czyż można być więcej ślepym wobec tak groźnego niebezpieczeństwa?! A ta ślepota nasza staje się wprost zbrodnią, skoro się nie tylko przeciw temu niebezpieczeństwu nie bronimy, ale trzymając i czytając złe pisma, za obrazę i wyszydzanie wiary płacimy!
Ważne i jakże aktualne przesłanie św. o. Maksymiliana. To, co dzieje się w dzisiejszych mediach niczym nie różni się od pogardy wobec Polaków, sączonej w antynarodowych propagandówkach w latach 20. I 30. Czas więc wyciągnąć z tego naukę.
Ostrzeżenie przed demoralizacją
Św. Maksymilian przestrzegał przed panoszącą się demoralizacją przestrzeni publicznej. Te uwagi także nie straciły na aktualności.
Rozglądając się naokół widzimy zastraszający wprost zanik moralności, zwłaszcza wśród młodzieży, a nawet powstają związki – iście piekielne – mające w programie zbrodnię i rozwiązłość – członkowie to owego związku popełnili głośne w Wilnie morderstwo profesora przy egzaminach. Kina, teatry, literatura, sztuka kierowane w wielkiej części niewidzialną ręką masonerii, zamiast szerzyć oświatę, gorączkowo pracują w myśl uchwały masonów „My Kościoła katolickiego nie zwyciężymy rozumowaniem, ale zepsuciem obyczajów. I toną dusze w powodzi literatury i sztuki obliczonej na osłabienie poczucia moralności. Zaraza brudu moralnego szerokim korytem ścieka prawie że wszędzie. Osłabiają się charaktery, rozrywają rodzinne ogniska i mnoży się smutek w głębi serc skalanych
— alarmował w „Rycerzu Niepokalanej” w 1925 r.
Wczytując się głębiej w ogromną spuściznę pozostawioną przez św. o. Maksymiliana Kolbe, widać dlaczego niektórzy chcieliby wymazać pamięć o jego dokonaniach i zepchnąć jego działalność do ostatniej fazy jego życia i męczeńskiej śmierci w Auschwitz. Zbyt wiele w jego nauczaniu mocnych treści, jasnych wskazań, trafnych analiz, gotowych rozwiązań i podpowiedzi jak poradzić sobie z narastającą demoralizacją i destrukcją społeczną. Warto wrócić do tego nauczania w poszukiwaniu recept. Okazuje się bowiem, że wszystko, co tak boleśnie rozdziera ostatnie skrawki niewinności w naszego życia społecznego, rozgrywane było przez bolszewicko-masońskie bojówki przed wiekiem. Nihil novi sub sole… Zamiast więc wyważać otwarte drzwi, wczytajmy się w św. o. Maksymiliana. On wiedział co robić, by odnowić ducha narodu i wzmocnić jego siłę.
Na początek, może warto wziąć sobie do serca to mocne napomnienie o wspieraniu mediów, które szydzą z nas samych. Niech o. Maksymilian wybrzmi raz jeszcze i skłoni do myślenia:
Te pisma, które katolików bezwstydnie wyszydzają, drukuje się dla nas, katolików! Nie posyła się ich jednakże anonimowo w rodzaju paszkwilów, ale my sami je zamawiamy i za nie płacimy. Czyż można być więcej ślepym wobec tak groźnego niebezpieczeństwa?!
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/513462-co-sw-maksymilian-powiedzialby-na-fale-profanacji