Jaki sens ma uniwersytet, który zajmuje się kolejnymi krucjatami ideolo, tłumi wolność badań i wypuszcza nieuków albo bojówkarzy?
Jeśli to jest jakkolwiek reprezentatywne, uniwersytety można bez żadnego uszczerbku dla kogokolwiek zamknąć. Albo zamienić na hotele, knajpy, centra rozrywki, aquaparki czy nawet domy schadzek. Oto ponad dwieście osób z różnych stron świata, przedstawiających się jako „badaczki i badacze”, zrobiło coś, co nie ma nic wspólnego z badaniami. Nie ma nic wspólnego z prawdą ani usiłowaniem dojścia do niej. Nie ma nic wspólnego z metodą nauki. Nie ma nic wspólnego z etyką badacza. Nie ma nic wspólnego z kompetencjami badacza. Nie ma nic wspólnego z intelektualną uczciwością.
Oto ten epokowy tekst. „My, niżej podpisane i podpisani badaczki i badacze, wyrażamy głębokie zaniepokojenie bezprecedensowym atakiem na społeczność LGBT+ w Polsce. Z całą mocą potępiamy aresztowanie działaczki LGBT+ Małgorzaty (Margot) Szutowicz, które uważamy nie tylko za niepotrzebny i nieproporcjonalny środek zapobiegawczy, ale także za kolejny - po ogłoszeniu niektórych części Polski „strefami wolnymi od LGBT” - etap homofobicznej kampanii prowadzonej przez polskie władze. Niepokoi nas również brutalność, z jaką polskie siły policyjne interweniowały wobec osób uczestniczących w demonstracji wspierającej Małgorzatę 7 sierpnia. Wzywamy polskie władze do natychmiastowego uwolnienia Małgorzaty Szutowicz i do zagwarantowania praw osób LGBT+”.
Ponad dwieście osób niczym roboty, automaty, pacynki, a w najlepszym razie ludzie pozbawieni elementarnej inteligencji podpisali jako własne stanowisko 4 zdania, z których żadne nie jest stwierdzeniem faktu. Żadne nie jest sądem w sensie logicznym (po wielkim naciągnięciu można je uznać za sądy w sensie psychologicznym). Są to w najbanalniejszym sensie tego pojęcia opinie, wynikające z fałszywych przesłanek.
Zdekonstruujmy te 4 zdania. W Polsce nie było żadnego ataku na społeczność LGBT+, a tym bardziej bezprecedensowego. W ogóle takie kategorie jak LGBT+ nie miały najmniejszego znaczenia. Równie dobrze można by mówić o hodowcach kanarków, rudych, leworęcznych, niebieskookich czy patrzących w niebo. A nawet w miejscu, gdzie doszło do zgromadzenia mogłyby być konie, żyrafy, nosorożce, makaki, mrówkojady czy pająki. O ile ktoś namówiłby je na przyjście albo je tam doprowadził lub dowiózł.
Nie doszło do aresztowania „Małgorzaty (Margot) Szutowicz”, lecz Michała o tym nazwisku. Z punktu widzenia tego, co spotkało aresztowaną osobę i samej czynności ani Małgorzata ani Margot nie istnieją. Ktoś może się domagać, żeby być tak nazywanym, ale dla czynności prawnej nie ma to najmniejszego znaczenia. Czynność prawna dotyczyła Michała. Nie zastosowano „niepotrzebnego i nieproporcjonalnego środka zapobiegawczego”, gdyż chodziło o art. 158 KK, czyli „udział w bójce lub pobiciu” (zagrożenie do 3 lat pozbawienia wolności) oraz o art. 288 KK – „zniszczenie cudzej rzeczy” (zagrożenie od 3 miesięcy do 5 lat).
Wobec osoby, która miała być aresztowana wcześniej sąd zastosował policyjny dozór i poręczenie w wysokości 7 tys. zł. Po ustanowieniu dozoru osoba ta popełniła czyny, które kwalifikują się do ścigania z art. 196 KK – „obrażanie uczuć religijnych innych osób” (grzywna, ograniczenie wolności lub pozbawienie wolności do 2 lat) oraz z art. 261 KK – „znieważenie pomnika lub innego publicznie urządzonego miejsca” (grzywna lub ograniczenie wolności). Z punktu widzenia kodeksu karnego nie ma żadnego znaczenia czy sprawca jest LGBT czy wyznawcą płaskiej ziemi bądź karmicielem mrówek.
Strefy wolne od LGBT
Nie istnieje taki fakt jak „ogłoszenie niektórych części Polski ‘strefami wolnymi do LGBT’”. Uchwały radnych niektórych gmin i miejscowości nie mają żadnej mocy prawnej w sensie dyskryminowania kogokolwiek, bo byłoby to złamanie prawa, i do żadnej dyskryminacji nie doszło. A podejmowanie uchwał w kwestiach światopoglądowych jest wyrażaniem opinii w ramach wolności słowa. Zapewne ponad dwustu „badaczy i badaczek” odnosi się do happeningu Bartosza Staszewskiego. Przyczepiał on tablice (wyglądające na urzędowe) z napisem w kilku językach „strefa wolna od LGBT” na znakach z nazwami miejscowości, fotografował i wysyłał w świat. Jednak nie miało to nic wspólnego z działaniami administracji samorządowej, a tym bardziej państwowej czy zarządcami dróg.
Nie było żadnego „kolejnego etapu”, gdyż nigdy „polskie władze” nie prowadziły „homofobicznej kampanii”. Owszem, opozycja, media czy aktywiści LGBT prowadzili kampanie dyfamacji „polskich władz”, formułując oskarżenia o prowadzenie „homofobicznej kampanii”. Jako taką kwalifikowano opinie w kwestiach ideologicznych i światopoglądowych, co żadną kampanią nie jest, a prawo do takich opinii gwarantuje konstytucja oraz różne międzynarodowe deklaracje.
Nie było brutalności
Nie było „brutalności sił policyjnych”, tylko mocno opóźniona reakcja na uniemożliwianie aresztowania, wchodzenie na samochód, którego używała policja, lżenie funkcjonariuszek i funkcjonariuszy, zastraszanie ich, uniemożliwianie zgodnych z prawem reakcji na agresję tłumu.
Wezwania do uwolnienia nie wiadomo kogo, bo przecież Małgorzata aresztowana nie została, to niedopuszczalny nacisk na niezależny sąd i niezawisłych sędziów, bo przecież to sąd zdecydował o aresztowaniu, a nie którykolwiek z polityków czy jakiś organ władzy wykonawczej.
„Badaczki i badacze” mogą sobie do woli „wyrażać zaniepokojenie”, „z całą mocą potępiać”, „niepokoić się” i „wzywać”. Byleby wiedzieli, o czym piszą i jak to się ma do rzeczywistości. Podpisali coś, co im podsunęli aktywiści z Polski, uważający, że nie tylko mogą być wobec prawa świętymi krowami, ale mogą formułować dowolne, bezpodstawne oskarżenia i insynuacje. Ponad dwustu „badaczy i badaczek” przyjęło te insynuacje w ciemno.
Jeśli uniwersytety oraz „badaczki i badacze” mają gdzieś prawdę, metodę, etykę, kompetencje i uczciwość, to jaka jest ich rola? Uniwersytet, jaki znamy obecnie, powstał w potępianym przez tabuny nieuków średniowieczu. I wtedy kierował się dążeniem do prawdy, rozwijał metodę i kompetencje, przestrzegał etyki i uczciwości. Tak, tamten średniowieczny. Współczesny na to wszystko gwiżdże, zajmując się kolejnymi ideologicznymi krucjatami i kampaniami, tłumiąc wolność badań i wolność słowa, przerabiając studentów w bezmyślnych potakiwaczy, oportunistów i nieuków albo bojówkarzy. Apel ponad dwustu bezwolnych podpisywaczy najlepiej tego dowodzi. Czy taki uniwersytet, z takimi ludźmi ma jakikolwiek sens? To obraza idei uniwersytetu i badacza. To wielki wstyd.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/513328-apel-badaczy-w-sprawie-margot-dowodem-upadku-uniwersytetu