Nieodparcie przypominają mi się słowa niejakiego dr Friedricha Gollerta, które trzy lata temu przytaczałem na łamach „Wpisu”:
Idea europejska jest szeroko rozpowszechniona wśród narodu polskiego. Dotychczas jednak Polacy obawiali się stale, że nie będzie dla nich miejsca w tej zjednoczonej Europie. Jeśli teraz damy im nadzieję, że w tej nowej Europie będą mogli prowadzić i rozwijać życie zgodnie ze swym charakterem i kulturą, to właśnie obecnie w III Rzeczypospolitej przeważająca większość narodu polskiego przyjmie tę politykę niemiecką z największym zrozumieniem. Z biegiem czasu będzie się też stawało sprawą coraz bardziej oczywistą, że w interesie Zachodu Rzesza niemiecka musi być politycznym, gospodarczym, duchowym i kulturalnym ośrodkiem tej przyszłej Europy.
Dr Gollert sformułował powyższe myśli w grudniu 1944 r. w raporcie przedstawionym gubernatorowi generalnemu Hansowi Frankowi. Nie był już wtedy, jak przed wojną, zręcznym adwokatem, ale SS-manem (od 1933 r.), członkiem NSDAP(od 1938 r,) i bardzo zaufanym urzędnikiem dr. Ludwiga Fischera, gubernatora dystryktu warszawskiego. W cytowanym fragmencie specjalnie zamieniłem określenie Generalna Gubernia na III Rzeczpospolita, by wykazać, jak współczesna retoryka niemieckich mediów oraz niektórych polityków nawiązuje do stylu i meritum propagandy hitlerowskiej, szczególnie tej z końca wojny, kiedy wielu Niemców rozumiało, że klęska militarna Rzeszy jest nieunikniona. „Nieunikniona” nie oznaczało jednak, że klęska będzie całkowita, a więc niekoniecznie ekonomiczna, a tym bardziej polityczna.
Dobrze wiemy, że od kilkunastu lat Niemcy odstąpiły od bicia się w piersi (zresztą nigdy zbyt mocnego) z powodu rozpętania wojennego okrucieństwa, odstąpiły na rzecz szukania współwinnych, wskazując na Polaków. To w połączeniu z rosyjska propagandą obarczającą nas za wybuch II wojny światowej znajduje odbicie w głównie niemieckich mediach działających bez jakichkolwiek norm i rygorów w III RP. Te media nie są nasze, ale aktorzy typu Gajos, Radziwiłowicz jakby jednak nasi? Czemuż więc dają dziś swoją twarz i swoje nazwiska niemieckiej propagandzie mającej swój rodowód w gabinetach przestępców, oprawców III Rzeszy? Czy Gajos wie, co naprawdę powiedział, kiedy rzucał w świat takie słowa:
Mały człowiek jednym ruchem ręki podzielił nasz kraj i nas samych na dwie części. To jest zbrodnia. Znamy takie przykłady z historii. W ten sposób powstawały najgorsze sprawy na świecie. Tak powstawało to, co później nazwano hitleryzmem.
Gajos może nie wie, bo nigdy nie był w środowisku zaliczany do zbyt lotnych osobników, ale np. Radziwiłowicz?
Żeby ich wszystkich trochę oświecić przytoczę jeszcze inny fragment (za pracą naukową prof. Krzysztofa Dunin-Wąsowicza „Raporty Ludwiga Fischera, 1939 – 1944”, wyd. 1987) bazowego dziś dla niemieckiej propagandy raportu SS-Untersturmführera dr Friedricha Gollerta, raportu aktualnego tym bardziej, że jesteśmy także w okresie obchodów kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego:
Powstanie warszawskie raz jeszcze potwierdziło, że olbrzymia większość ludności polskiej jest przeciwna bolszewizmowi. Tak samo jasne i oczywiste jest teraz, że Polacy czują się zdradzeni przez Anglię i że jej obietnicom już nikt nie wierzy. W tej sytuacji Polacy czują się zupełnie opuszczeni, dlatego też wielu z nich zaczyna rozumieć, że obecnie istnieje w Europie już tylko jedna jedyna siła, na którą naród polski jest zdany: Rzesza niemiecka. Szerokie masy polskiej ludności poddały niewątpliwie rewizji, wskutek wyniku powstania warszawskiego, swoje nastawienie do nas, Niemców. Po pierwsze, musiały one stwierdzić, że zapowiadane z całą pewnością załamanie się Rzeszy nie nastąpiło, natomiast Niemcy, właśnie w rejonie Warszawy, przy tłumieniu powstania i przy odpieraniu ataku rosyjskiego dowiedli takiej siły, jakiej żaden Polak się po nich już nie spodziewał. (…) My, Niemcy, powinniśmy zręcznie wykorzystać ten nastrój ludności polskiej. Nie ma potrzeby dawania Polakom jakichś przyrzeczeń prawno-państwowych, chociaż to, że już teraz więcej Polaków dopuszcza się do prac administracyjnych w niższych instancjach, sprawia niewątpliwie dobre wrażenie. Mimo to tego rodzaju środki nie mają decydującego znaczenia. (…)
Ponadto w uznaniu ogólnej postawy narodu polskiego należy zdecydowanie skończyć z samowolą, która, niestety, w ostatnich pięciu latach była częstym zjawiskiem. Polak ma pełne zrozumienie dla surowych środków, jeżeli są podyktowane sytuacją wojenną. Ale akty samowoli ranią jego dumę narodową. Jeśli zaniechamy tego rodzaju praktyk, Polacy, traktowani w sposób surowy, lecz bezstronny, będą mieli przynajmniej uczucie, że obchodzimy się z nimi sprawiedliwie, co pozwoli jeszcze bardziej rozwinąć się ich pozytywnemu obecnie stosunkowi do nas. Będziemy mogli przekonać ludność polską, że tylko Rzesza dba o interesy narodu polskiego. Dla niemieckiej polityki otwiera się tu doskonała okazja, jaka już raz zaistniała w chwili wybuchu wojny przeciwko bolszewizmowi. Przygnębienie, jakie nastąpiło wskutek klęski, a zwłaszcza poczucie ludności polskiej, że została opuszczona i zdradzona przez wszystkich sprzymierzeńców, daje nam jeszcze raz szansę spacyfikowania dalekowzroczną i mądrą polityką obszaru nadwiślańskiego pod niemieckim przewodnictwem.
Kiedy się czyta powyższe słowa, widać, jak wielki błąd nie tylko historyczny, ale przede wszystkim polityczny popełniają ci, którzy lekceważą polską daninę krwi, lekceważą Powstanie Warszawskie, którzy lamentują nad brakiem współpracy przed wybuchem wojny z hitlerowskimi Niemcami, co rzekomo miałoby nie doprowadzić do klęski wrześniowej (która zresztą najprawdopodobniej nie byłaby żadną klęską, gdyby nie cios w plecy ze strony Sowietów). Dla wszystkich tych de facto pożytecznych idiotów należy zacytować ostatni wniosek raportu Gollerta:
Jeżeli w tym sensie praktycznie wykorzystamy wyniki powstania w Warszawie, to może się okazać, że to powstanie, które setkom tysięcy Polaków przyniosło niezmierną niedolę, będzie miało błogosławione skutki dla obszaru nadwiślańskiego”. Błogosławione skutki to oczywiście zapowiedziane wcześniej spacyfikowanie Polaków oraz „dalekowzroczna i mądra polityka pod niemieckim przewodnictwem.
Gdy przeniesiemy opinie SS-Untersturmführera na grunt dzisiejszy, okazuje się, że pasują jak ulał do obecnych koncepcji politycznych lansowanych przez Berlin via Bruksela. Faktycznie nie było na przykład potrzeby „dawania Polakom jakichś przyrzeczeń prawno-państwowych”, wystarczyło, że po prostu zakwalifikowano ich do UE, a tam „więcej Polaków dopuszcza się do prac administracyjnych w niższych instancjach”; to zaś wystarczyło i „sprawiło niewątpliwie dobre wrażenie”. Jednak tak w Generalnej Guberni, jak i w obecnych strukturach tzw. zjednoczonej Europy „tego rodzaju środki nie mają decydującego znaczenia”.
Kiedy czytam w raporcie hitlerowskiego urzędnika, obdarzonego analitycznym umysłem i sprawnym piórem, a zarazem pozbawionego kompletnie sumienia, że „istnieje w Europie już tylko jedna jedyna siła, na którą naród polski jest zdany: Rzesza niemiecka”, to naprawdę nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż te właśnie słowa słyszałem przy tylu okazjach i z tylu ust podczas działalności poprzedniej ekipy sprawującej władzę oraz słyszę dziś ze strony tzw. totalnej opozycji.
Idea europejska – nią posługują się Niemcy, te dwa słowa winny budzić pozytywne uczucia i nadzieję na bezpieczeństwo, pokój, dobrobyt. Są jednak tacy, którzy nawet najszlachetniejsze idee potrafią przekręcić, zmanipulować, wykorzystać do celów egoistycznych, do własnych biznesów albo nawet zwykłej grabieży. Nie od dziś i nie od wczoraj tak się dzieje. Idea europejska w najnowszym, oficjalnym ujęciu stała się niestety kontynuacją koncepcji dr. Friedricha Gollerta. Szczególnie my, Polacy, mamy paść ofiarą tej idei, tak jak zalecał SS-Untersturmführer. Dalekowzroczny był hitlerowski analityk:
Z biegiem czasu będzie się też stawało sprawą coraz bardziej oczywistą, że w interesie Zachodu Rzesza niemiecka musi być politycznym, gospodarczym, duchowym i kulturalnym ośrodkiem tej przyszłej Europy.
„Sprawą oczywistą”! Proszę zwrócić uwagę, że choć raport Gollerta dotyczy Polski, to jednak wnioski obejmują „interes Zachodu”. Na razie w Europie tylko Brytyjczycy wyłamali się z tej strefy „interesu”, Polacy i Węgrzy próbują – niech Bóg da, by skutecznie, bo w przeciwnym razie ziszczą się i inne koncepcje Gollerta, np. zasilenie Polakami, po osiągnięciu porozumienia z Rosją, niezmierzonych przestrzeni Syberii… SS-Untersturmführer jeszcze w 1942 r., w specjalnym memoriale dla najwyższych władz nie tylko w Generalnej Guberni, zalecał przesiedlenie do końca wojny na Syberię 80 proc. Polaków…
Dr Gollert dobrze odczytał kompleks dużej części Polaków: Polacy faktycznie „obawiali się, że nie będzie dla nich miejsca w tej zjednoczonej Europie”. Tak też jest niestety i 70 lat później, bo po pierwsze – zadawnionych lęków nie tak łatwo się pozbyć, a po drugie – wciąż pracuje się nad ich podsycaniem. Na tym straszeniu wykluczeniem z Europy zbudował swą strategię polityczną poprzedni obóz władzy; tych samych koncepcji trzyma się też tzw. totalna opozycja. Kiedy słyszę Krystynę Jandę, jak histerycznie wrzeszczy na widok Marszu Niepodległości: „Jezus Maria, będzie wojna!”, to wiem, że jej nowa rola polega właśnie na podsycaniu tego irracjonalnego lęku, że znów zostaniemy wykluczeni z Europy. A wystarczy poczytać uważnie naszą historię, by zrozumieć, że z Europy nikt nigdy nie był w stanie nas wykluczyć, nawet gdy nie posiadaliśmy własnych struktur państwowych.
Oparta na zaordynowanym przez dr. Gollerta lęku metoda polityczna nakazuje wykluczać z życia publicznego najprawdziwszych patriotów, oczywiście po to, żeby nie drażnić hegemona, bo niby tylko wtedy nasza Ojczyzna będzie mogła trwać w Europie. Rzecz jasna, bez patriotów będzie trwać, owszem, ale jako wasal, a za chwilę – lokaj i niewolnik Brukseli (czytaj: Niemiec). Zaiste szatańska metoda zniewolenia. Gdyby dr Friedrich Gollert mógł powstać z grobu, jego triumf nie miałby granic…
Leszek Sosnowski
(Cały artykułu, do którego odwołuje się autor znajduje się we „Wpisie” nr 9/2017)
Autor jest polonistą, germanistą, dziennikarzem, artystą fotografikiem (laureat 57 międzynarodowych nagród), wydawcą i publicystą. Wydawał i rozprowadzał książki, płyty i filmy w podziemiu w latach 1980. Autor scenariuszy filmów dokumentalnych w tym wielokrotnie nagrodzonego pełnometrażowego „Przyjaciela Boga”. Organizator kilkudziesięciu wystaw plenerowych poświęconych św. Janowi Pawłowi II, Krakowowi i Polsce. Autor kilkunastu książek z zakresu kultury, religii i polityki. Laureat m.in. „Książki Roku” za „Krainę Benedykta XVI”. Działacz katolicki i patriotyczny. Znawca rynku mediów, spraw krajów niemieckojęzycznych oraz życia i dzieła św. Jana Pawła II, redaktor blisko 100 książek Jemu poświęconych. Autor ponad tysiąca artykułów i esejów. Założyciel (przed 25 laty) i prezes Białego Kruka. Pomysłodawca i publicysta miesięcznika „Wpis”. Odznaczony m.in. medalem „Pro Patria”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/513025-gajos-i-mu-podobni-realizuja-niemiecka-strategie