Mamy reaktywację akcji „ulica”. Opozycja złapie się każdej możliwości, by siać zamęt i wzbudzać niepokoje oraz wysyłać do Europy sygnał o fałszywych prześladowaniach i rzekomej nietolerancji panującej w Polsce.
Problem w tym, że dopóki środowiska LGBT+ walczyły o swoje prawa w sposób pokojowy i kolorowy to nie było żadnego efektu. Przez lata nic się nie zmieniło
-zawyrokowała w rozmowie z „Super Expressem” rzeczniczka SLD Anna Maria Żukowska.
Pytanie tylko o co w istocie walczą radykalni bojówkarze LGBT? Bo z wolnością, równością i tolerancją nie ma to nic wspólnego. Sytuacja eskalowała, gdy policja zatrzymała aktywistę, który pobił prolajfera i zdemolował mu samochód, a w eter puszczono fałszywą informację, ze zatrzymanie ma związek z profanacją figury Jezusa Chrystusa.To natychmiast wzbudziło protest środowiska i uliczne zamieszki. Czy więc ma to oznaczać, że osoby reprezentujące środowisko LGBT mają stać ponad prawem? Mają być nietykalne? Aktywiści nie walczą więc o równość praw, tylko o uprzywilejowanie, wynikające z przynależności do środowiska LGBT.
Co ciekawe działacze LGBT pokazali też, że agresja i przemoc są niezależne od płci biologicznej lub tej wyimaginowanej, a takie założenie leży u podstaw Konwencji Stambulskiej. Bo agresywni i wulgarni mogą być i kobiety i mężczyźni oraz mężczyźni, identyfikujący się jako kobiety oraz kobiety, które czują się mężczyznami. A wszystkich powinno obowiązywać po prostu to samo prawo, które zakazuje przemocy i bicia kogokolwiek czy tez dewastowania cudzego mienia.
Na przykładzie Piotra Jedlińskiego, widać też, że o żadną wolność, zwłaszcza słowa tu nie chodzi. Podczas jednej z audycji w internetowym Radiu Nowy Świat użyto zwrotu „aktywista”, by określić Michała Sz., pseud. „Margot”. W efekcie szef radia Piotr Jedliński spotkał się z falą oskarżeń… o transfobię! Ostatecznie w poniedziałek wieczorem zrezygnował ze stanowiska prezesa, choć wcześniej bronił prawa do określenia mężczyzny mężczyzną. Okazuje się więc, że według środowiska LGBT ludzie nie mają prawa do swobodnego formułowania myśli i poglądów, nawet, gdy wywodzą się z lewicowych środowisk. Zero tolerancji dla wrogów tolerancji, zwłaszcza tych uznanych przez środowisko za zdrajców.
Wszystko pachnie kompletnym szaleństwem. Już widzę Policję Myśli, która jako organ Ministerstwa Miłości mknie kontrolować czy nikt nie popełnia myślozbrodni, polegającej na myśleniu o ludziach zgodnie z ich płcią biologiczną (która przecież zdaniem środowisk LGBT nie istnieje). Niestety strasznie znajomo to wszystko wygląda. Budowanie utopii opartej na nowym lepszym społeczeństwem, zorganizowanym na nowych zasadach, wyzutym z płci, wartości i rodziny już testowaliśmy i nic dobrego z tego nie wyszło. Jednak czy ktoś jest w stanie zatrzymać to szaleństwo? Poważnie wątpię.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/512982-jeszcze-chwila-i-policja-mysli-zacznie-scigac-myslozbrodnie