Piszę bez nazwisk, bo nie o nie tu chodzi. Nie jest to personalny atak, ale pełne niepokoju pytanie: gdzie dziś jest ta część opinii katolickiej, która w sprawach wcześniejszych tak łajała Kościół?
Gdy przez ostatnie miesiące i lata przewalała się przez Polskę debata o pedofilii w Kościele (problem bolesny, ale zdecydowanie wyolbrzymiony) byli wszędzie, żądając ciągle czegoś od biskupów, oskarżając, biorąc za dobrą monetę wszystkie, nawet bardzo wątpliwe oskarżenia.
Dziękowali autorom filmów, które w sferze wizualnej zrównywały Kościół z pedofilią.
Podobnie w innych sprawach. Tak miłują Kościół, że zawsze kamień znajdą.
Mandat do tej krytyki, to tych akcji, czerpali z tytułu „publicysty katolickiego”, z rzekomej obrony Kościoła w innych sprawach. Krytyka była, ale obrony nie widać i nie słychać.
Dzisiaj bezczeszczone są symbole wiary katolickiej, atakowane świątynie, ogłasza się „szturm” LGBT. Dziś jak nigdy potrzeba opinii publicznej, osób mających słyszalny głos. Ale cisza. Odwracanie głowy. Bzdury o jakiejś o także tutaj „winie Kościoła”.
Niestety, ale potwierdza się to, co wielokrotnie pisaliśmy na tych łamach: w medialnej akcji rozdmuchiwania na cały świat kilku przypadków ohydnej zbrodni pedofilii (dla żadnego nie ma usprawiedliwienia, w żadnej grupie społecznej!) nie chodziło o te wszystkie głoszone wzniosłe wartości, o troskę o Kościół, ale o atak na katolicyzm. Bo przypadki pedofilii w innych sferach społecznych są zamilczane, a gdy Kościół naprawdę potrzebuje obrony, i to nie instytucjonalny, ale jego świętości, nie otrzymuje jej także od wielu „publicystów katolickich”.
Hordy barbarzyńców wdzierają się do świątyń, a oni milczą.
Czy są już tylko naganiaczami w akcjach organizowanych przez lewicę?
Jeśli tak ma to wyglądać, to może niech lepiej nie będzie nic.
PS. Polecam najnowsze wydanie tygodnika „Sieci” oraz prenumeratę cyfrową. To dla nas największa pomoc.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/512728-hordy-barbarzyncow-wdzieraja-sie-do-swiatyn-a-oni-milcza