O co chodzi w serii agresywnych prowokacji tzw. „aktywistów” środowiska LGBT?
Na pewno o narzucanie ideologii LGBT, o stępienie wrażliwości chrześcijan, o nieustające awantury, by za chwilę pójść jeszcze dalej, wymęczyć, zamęczyć i wymusić powszechne - w sposób komunistyczny obowiązkowe - umiłowanie tęczowej ideologii. Bo jeśli nie - mówią nam - spokoju nie zaznacie.
Ale to jedna warstwa wydarzeń. Ponieważ prowokacje te mają wyraźne wsparcie obozu III RP, od już odmalowanego z kampanijnego pudru Rafała Trzaskowskiego przez wielu posłów Platformy po największe media, to należy precyzyjnie odczytać także ich sens polityczny.
Uważam, że historia zatoczyła niewielkie dla niej, ale dla polskiej polityki bardzo ważne, koło. Jesteśmy świadkami próby powtórzenia manewru zastosowanego przez opozycję po poprzednich przegranych wyborach prezydenckich i parlamentarnych (2015). Składa się on z trzech elementów.
Po pierwsze, odmowa uznania demokratycznego werdyktu Polaków i odmówienie społeczeństwu choćby miesiąca spokoju po zakończonej i rozstrzygniętej kampanii. Natychmiastowe wykopanie rowu pomiędzy „my” a „oni”. Ma się bez przerwy gotować, ma być nawet krwawy majdan. Celem jest siłowe przesilenie, a jeśli ono niemożliwe, zmęczenie ludzi, pokazanie, że jedynym sposobem zakończenia zimnej wojny domowej jest zwycięstwo obozu III RP. Wtedy rolę realizatora tego celu przypisano szybko utworzonemu przez środowisko Michnika tak zwanemu Komitetowi Obrony Demokracji, teraz masowo produkuje się/rzuca do boju opłaconych na różne sposoby tęczowych aktywistów.
Po drugie, co wynika z pierwszego, takie podkręcenie emocji w Polsce, i to natychmiast po wyborach, by wyborcy opozycji nawet sekundy nie poświęcili na spokojną ocenę jakości obecnych rządów i tego, jak zmienia się ich życie (wtedy 500 Plus), jak bronimy się (teraz) przed skutkami epidemii koronawirusa. Emocje mają być na najwyższym możliwym poziomie, bo one są płonącą benzyną, która wykopany już rów wypełnia, uniemożliwiając wielu ludziom przejście na stronę obozu propolskiego.
Po trzecie, szczytne hasła (wtedy zagrożone rzekomo demokracja i konstytucja, dziś pokrzywdzone osoby „nieheteronormatywne”) połączone z kreacją rzekomych represji (pamiętacie rzekomy „gaz” na ulicach, udawanie rannego przez aktywistę?) mają przyciągnąć uwagę prasy światowej, zwłaszcza niemieckiej, i wykreować taki wizerunek Polski na świecie, który utrudni rządzącym pole manewru, a być może (największe ich marzenie) ściągnie na kraj jakieś sankcje, kary.
Oczywiście, na każdym etapie tych działań obóz III RP dopuszcza możliwość siłowego przejęcia władzy, kramkowego „wyłączenia światła”, majdanu, puczu. Nie ma tu żadnych wątpliwości. Wielkie marsze (albo ich próby) za chwilę też będą.
Mimo ciągłych porażek wyborczych nie brakuje im środków: pieniądze się tam wylewają uszami, największe media (zwłaszcza niemieckie dla Polaków i pewna stacja telewizyjna) są w każdej chwili gotowe do kłamstwa i rozróby, jest pełne wsparcie sądów uniewinniających „aktywistów” za najbardziej ordynarne łamanie prawa, są zasoby kadrowe ludzi, którzy pozbawieni obowiązków, w tym rodzinnych, świetnie żyją z „aktywizmu”, uczciwą pracą nigdy się nie zhańbiwszy.
Jak zatem na to odpowiedzieć? Jak zareagować? Widzę trzy równoległe, połączone ścieżki.
Przede wszystkim dostrzec, że spokojna, umiarkowana, trzymająca się prawa reakcja na wszystkie pucze i akcje w poprzedniej kadencji przyniosła dobre owoce. Wymagało to ciągłej uwagi, odrywało od zadań, których w Polsce nie brakuje, bywało gorzkie i pełne upokorzeń. Ale jednak, co najważniejsze, okazało się skuteczne. Obóz Zjednoczonej Prawicy nie stracił ani przez moment nerwów (wielka odporność prezesa Jarosława Kaczyńskiego i dzielna, odważna postawa ówczesne premier Beaty Szydło). Nie przyjął też swoistego zaproszenia - przez ciągłe prowokacje - do bycia jakimś „reżimem”.
Równie ważna była i jest umiejętność pilnowania, by prowokowane awantury nie zepchnęły obozu propolskiego z kursu troski o Polaków i sprawy państwowe. Mogli krzyczeć, mogli urządzać marsz za marszem, mogli próbować wedrzeć się siłowo do parlamentu, ale to ani na minutę nie zatrzymało wdrażania programów prorodzinnych, planowania inwestycji. Ma ma w sobie tę ważną cechę skupienia na zadaniach premier Mateusz Morawiecki i to dzisiaj też dobrze wróży, też przyniesie owoce.
To było i tą drogą należy iść.
Ale coś jednak należy zmienić, pewne korekty są niezbędne. Bo najgroźniejszym elementem operacji, której znów próbuje opozycja, jest zmęczenie Polaków. To mogą osiągnąć, bo tu kluczem są media. To one decydują jaki obraz dociera do ludzi. A już widać, że docierał będzie obraz wyłącznie negatywny, pełen awantur. Od dnia zaprzysiężenia prezydenta! Przestrzegam - trzeba wzmocnić te ośrodki medialne, edukacyjne, kulturalne, które nie grają w sterowanej opozycyjnej orkiestrze.
Komunikacja jest tu kluczem.
Ale to temat na inną rozmowę, to się robi (jak się chce), a nie o tym mówi.
Na dziś najważniejsze: chronić miejsca kultu, bronić pomników, ale nie dać się wciągnąć do awantur. O nie właśnie im chodzi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/512612-wylania-sie-nowy-plan-opozycji-na-kolejne-lata-jak-reagowac