„Lewica w Polsce chce być pupilkiem obyczajowej lewicy europejskiej i chce pokazać, jak jest „postępowa”, natomiast zapomina o tych tradycyjnych postulatach lewicy, a więc przede wszystkim o tych postulatach społecznych, które dotyczą kwestii równowagi między kapitałem a pracą, rozwiązań socjalnych - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jan Maria Jackowski, senator Prawa i Sprawiedliwości.
CZYTAJ WIĘCEJ:
wPolityce.pl: Podczas zaprzysiężenia Andrzeja Dudy na prezydenta Lewica dokonała kolorowej manifestacji, która ani nie licowała z powagą tej uroczystości, ani z powagą polityków jako takich. Tak na dobrą sprawę urągała parlamentaryzmowi.
Jan Maria Jackowski: Ta demonstracja miała charakter infantylnego happeningu i było wyraźnie widać, że Lewica nie miała pomysłu, w jaki sposób zachować się na tej ważnej uroczystości. Jest to o tyle dziwne, że na przykład Aleksander Kwaśniewski, który jest ceniony w tym środowisku, zachował się jak odpowiedzialny polityk, rozumiejący istotę demokracji i po prostu w sposób właściwy uczestniczył w Zgromadzeniu Narodowym. Nie potraktował tego jako manifestację własnych poglądów i nie potraktował tego jako happeningu. Natomiast część polityków opozycji zachowywała się w sposób absolutnie nielicujący z powagą Zgromadzenia Narodowego i sądzę, że nawet wyborcy Lewicy są zniesmaczeni, ponieważ jak wiemy wśród wyborców tej formacji politycznej poglądy na temat LGBT są wyjątkowo zróżnicowane. Z tego punktu widzenia sądzę, że była to manifestacja obliczona przede wszystkim na poklask międzynarodowej opinii publicznej. A z punktu widzenia recepcji tego w kraju, to była odbierana w kategoriach kabaretu.
Pytanie, co się stało z polską lewicą? Podobnych demonstracji nie urządzali ani Leszek Miller, ani inni „starzy” przedstawiciele lewej strony sceny politycznej. Co się stało z polską lewicą, że doszło do takiej sytuacji?
Po prostu lewica w Polsce chce być pupilkiem obyczajowej lewicy europejskiej i chce pokazać, jak jest „postępowa”, natomiast zapomina o tych tradycyjnych postulatach lewicy, a więc przede wszystkim o tych postulatach społecznych, które dotyczą kwestii równowagi między kapitałem a pracą, rozwiązań socjalnych. Dlatego Robert Biedroń, który był raczej odbierany jako reprezentant tej lewicy obyczajowej i kawiorowej, tzn. tej, która mówi o wartościach lewicowych, a tak naprawdę lubi luksus i blichtr, nie zyskał poparcia nawet takiego, jak ma łącznie Lewica. Widać wyraźnie, że w Polsce nie ma w tej chwili miejsca na budowanie dużej formacji, która hasłami związanymi z postępowością obyczajową zyskiwałaby duże poparcie społeczne.
To na co w takim razie liczą ci politycy? Skoro nie na poparcie społeczne, to na co?
Po prostu zakładając chusteczki z tęczą uznali, że to jest taki najprostszy pomysł, żeby pokazać, że mają jakiś pomysł, a w gruncie rzeczy to nie był żaden pomysł.
To była tak naprawdę kontestacja wartości reprezentowanych przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Ja nie odbierałbym tego w ten sposób. Była to raczej manifestacja, że są zwolennikami rewolucji obyczajowej i w tych kategoriach bym to odbierał w sensie ideowym.
Tylko, że w zasadzie mówimy o tym samym. Nie można być jednocześnie po obu stronach. Trzeba coś wybrać.
Tak jest. Nie można być po obu stronach i niewątpliwie miało to być wymierzone przeciwko prezydentowi. Z jednej strony Lewica nie chciała bojkotować tego posiedzenia, a z drugiej strony chciała zademonstrować swój sprzeciw wobec tego, co jest zapisane w Konstytucji, a na co się powoływał pan prezydent Andrzej Duda w kwestii rodziny i definicji małżeństwa. Z tego punktu widzenia Lewica znalazła się w takiej dziwnej sytuacji, przyjmując taki styl zachowania.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/512590-nasz-wywiad-senator-krytykuje-happening-lewicy