Jeśli nie-izba i nie-sąd wydali nie-uchwałę w sprawie ważności nie-wyborów, jest oczywiste, że Andrzej Duda może być dla PO tylko nie-prezydentem.
Bardzo przewidywalne są zachowania Koalicji Obywatelskiej w sprawie zaprzysiężenia prezydenta Andrzeja Dudy. I łatwe do zrozumienia jest pajacowanie Borysa Budki, Grzegorza Schetyny, Ewy Kopacz, Tomasza Siemoniaka, Bogdana Klicha, Adama Szłapki, a także Donalda Tuska. Osobne miejsce zajmuje tu Rafał Trzaskowski, który wybrał opiekę nad dziećmi. I zapewne także nad psem, skoro Małgorzata Trzaskowska ujawniła, że Bąbel to „członek rodziny”.
Bardzo śmieszne i groteskowe są moralne argumenty dawnych komunistów – Leszka Millera, Włodzimierza Cimoszewicza, Marka Belki czy Dariusza Rosatiego. Gdyby byli tak praworządni i moralni jak opowiadają, nawet jako komuchy w purytańskiej wersji Władysława Gomułki, którymi zresztą nie byli, nigdy by się nie ubiegali o żadne publiczne stanowiska w III RP. A już udzielanie moralnej i prawnej wykładni to nie błazenada, lecz bezczelna hucpa.
„Demokratyczna opozycja”, czyli właściwie Platforma Obywatelska, robiła wszystko, żeby złamać jak najwięcej konstytucyjnych i ustawowych przepisów dotyczących wyborów prezydenckich. Skądinąd sama nazwa „demokratyczna opozycja” jest mniej więcej tak samo groteskowa jak określenie Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna. Wszelkimi sposobami nie chciała dopuścić do wyborów w konstytucyjnym terminie, domagając się w tym celu nawet wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, czyli ograniczenia demokracji.
„Demokratyczna” większość w Senacie oraz zdominowane przez PO samorządy robiły wszystko, żeby wybory nie mogły się odbyć 17 albo 23 maja 2020 r. „Demokratyczna” PO robiła wszystko, żeby wymienić kandydatkę dołującą w sondażach, co umożliwiły postawa senackiej większości i samorządów oraz spowodowanie przez nich tego, że wybory się nie odbyły i trzeba było ogłosić nowe. Już z właściwym kandydatem. Jest znamienne, że tylko PO skorzystała z możliwości podmiany.
Żeby zwiększyć swoje szanse, Rafał Trzaskowski i jego sztab (oraz cała Koalicja Obywatelska) wystąpili w roli marginalizowanych, dyskryminowanych i prześladowanych: przez rząd, nieobsadzone przez nich samorządy, TVP, księży, policję i inne służby, a nawet straż pożarną. Tak się wzbudza litość, jeśli nie można liczyć na sympatię. „Demokratyczna” PO zrobiła zatem wszystko (tak w sferze prawnej i faktów dokonanych, jak i mazania się oraz żebraniny), żeby Rafał Trzaskowski mógł wygrać. Wedle zaakceptowanych przez siebie reguł, skoro wywaliło się w powietrze te bezpośrednio konstytucyjne i zawarte w kodeksie wyborczym.
Gdyby Rafał Trzaskowski wygrał, byłoby wielkie święto demokracji i pewnie wielkoduszne machnięcie ręką na „zbrodnie” PiS i rządu. Ale przegrał, a tak wielki i wspaniały kandydat nie mógł przecież zbańczyć w równej, demokratycznej i sprawiedliwej rozgrywce. Mógł przerąbać wyłącznie wskutek tego, że wybory będą ogłoszone nieuczciwymi. No to je takimi ogłosili, Co jest zresztą pozbawione elementarnej logiki, gdyż „demokrata” w nieuczciwych nie bierze udziału. Ale zaraz „Gazeta Wyborcza” im podpowiedziała, że 4 czerwca 1989 r. demokratyczna opozycja też brała udział w nieuczciwych, czego się bowiem nie robi dla demokracji.
Najpierw zbańczenie w wyborach było zakrywane protestami wyborczymi: miało ich być krocie, żeby pokazać skalę społecznego oburzenia na łamanie prawa i nieuczciwość. Było 5800 i to głównie skopiowanych z zaledwie kilku gotowców, nawet bez oznaczenia miejsca, do jakiego się odnoszą. Co to jest 5800 przy 600 tysiącach (103 razy mniej) po wygranej Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 r. Protesty nie chwyciły, więc jeszcze była nadzieja, że Sąd Najwyższy nie zdąży wszystkich rozpoznać i nie podejmie uchwały o ważności wyboru przed upływem kadencji Andrzeja Dudy. Disco-prawnicy opozycji, jak niezawodny i zabawny dr Mikołaj Małecki z UJ, już ogłaszali nowe wybory, a wcześniej przejęcie urzędu przez marszałek Sejmu. Niestety Sąd Najwyższy zdążył i to przed czasem.
Jak Sąd Najwyższy zdążył, to zaraz zaczął mieć w najwyższym stopniu (z dotychczasowych) status nie-sądu, a szczególnie nie-izbą sądu okazała się Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. A nie-izba i nie-sąd nie mogą podjąć ważnej uchwały o ważności wyboru, czyli podjęły nie-uchwałę. Nic nie przeszkadzało „demokratom” (im nigdy nie przeszkadza nic, co ma związek z brakiem logiki, sensu czy zdrowego rozsądku), że zostali posłami, europosłami, senatorami i radnymi na podstawie nie-uchwały tej samej nie-izby tego samego nie-sądu.
Jeśli nie-izba i nie-sąd wydali nie-uchwałę, jest oczywiste, że Andrzej Duda będzie nie-prezydentem. To staje się znowu logicznie sprzeczne, bo nie-uczciwość wyborów w połączeniu ze statusem nie-prezydenta, powinna dawać prezydenta. „Demokraci” nie wiedzą zresztą, co daje, dlatego na zaprzysiężenie wytypowali reprezentację. Ale jeśli reprezentacja jest obecna, to legitymizuje nie-prezydenta, wybranego w nie-wyborach i sprawa się komplikuje mimo bojkotu, który okazuje się nie-bojkotem. Ale oczywiście reprezentanci nie stają się tym samym nie-demokratami, a tym bardziej nie-parlamentarzystami.
Cały ten cyrk jest robiony tylko po to, żeby zbańczenie wielkiego człowieka mogło być przedstawiane jako wynik knowań, nieuczciwości, spisków, dyskryminacji i prześladowań. Jest też robiony dlatego, że to ostatnia szansa na zaistnienie i zmobilizowanie sympatyków przed ponad trzyletnim okresem bez ogólnopolskich wyborów. Cyrk ma być swego rodzaju baterią, która naładuje tych zwolenników na trzy lata, a przynajmniej do następnej ruchawki. Nikt z cyrkowców nie przejmuje się prawem, zasadami czy przyzwoitością, bo doszłoby do implozji. Szkoda, że cyrk spaprze ważną uroczystość państwową, ale tak to już jest z popaprańcami, że bez tego trudno się im żyje. Zresztą może to i lepiej, że będzie skromniej liczbowo, ale też ograniczona liczba popaprańców oznacza mniejszy zasięg oraz amplitudę paprania wszystkiego, co się znajdzie w ich zasięgu. A Rafałowi Trzaskowskiemu życzmy miłych chwil z dziećmi i psem Bąblem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/512267-musza-spaprac-uroczystosc-zaprzysiezenia-prezydenta